Będzie to wystawa o tyle niezwykła, że Małgorzata Mąkosa znana jest głównie jako fotograf, a tu pierwszy raz po długiej przerwie pokaże nam zbiór prac rysunkowych i graficznych powstałych w latach 2007 -2013 r.
Artystka na stałe współpracuje zogólnopolskim miesięcznikiem hippicznym „Świat Koni”, a w 2011 otrzymała - wyróżnienie w 7. Wielkim Konkursie Fotograficznym National Geographic w kategorii ‘Zwierzęta’.

Małgorzata Mąkosa studiowała malarstwo na Uniwersytecie Zielonogórskim pod kierownictwem prof. Andrzeja Klimczaka Dobrzanieckiego.
A całe swoje życie związała końmi. Obecnie pracuje i tworzy w prywatnej stajni w Chobienicach.


Jak pisze autorka:

"Konie pod względem artystycznym interesują mnie jako obiekty do ciągłego obserwowania ich ruchu, zachowań i reakcji na różne sytuacje.
 Głównym obiektem moich dociekań jest to jak w danych momentach układa się ich ciało.
Zanim  coś narysuję wyobrażam to sobie przestrzennie, z każdej strony- w głowie mam taki obraz 3D.
Robię wtedy szkic za szkicem dopóki nie uda mi się tego motywu narysować bardzo szybko, bez zastanawiania się gdzie postawić daną kreskę.
 Niektóre rysunki są trafione od razu, a niektóre muszę wyrysować po kilka - kilkanaście razy.
Najbardziej jestem zadowolona, gdy od razu udaje mi się znaleźć idealne miejsce na kreskę, a kiedy jakaś praca mi nie wychodzi, powtarzam ją dopóki nie będę zadowolona z efektu. Kiedyś nie miałam do tego cierpliwości, ale z czasem zauważyłam, że jeśli ‘przerobię’ jakiś trudny motyw, to później jeśli wypada mi zająć się podobnym ujęciem- przychodzi mi to łatwo, nie muszę go od nowa analizować.
Kiedy jestem w najwyższej formie pozwalam sobie na różne fantazje, moje konie przybierają nie do końca poprawne anatomicznie kształty, bardziej wtedy tworzą zamyśloną wcześniej kompozycję, muszą wpisać się w jej ramy, ale jednocześnie nie mogą stracić równowagi.
Lubię skróty perspektywiczne,  lubię przerysowywać niektóre końskie ruchy i gesty, momenty w których konie wyglądają najpiękniej,  a także najdziwniej.
Rysuję szybko - dlatego moją ulubiona techniką jest tusz.  Narzędzia jakie stosuję to głównie znalezione patyki i własne palce.
Coraz rzadziej używam pędzli, nie mogę trafić na te doskonałe, które w momencie wykonywania ważnej dla mnie kreski, będą jeszcze miały na sobie tusz. Dłonie i palce najlepiej się do tego nadają - można na nich zgromadzić odpowiednią ilość farby, nie tracąc czasu na nabieranie jej na pędzel, sprawdzanie, czy nie za dużo, za mało, wtedy jest szansa, że na czas uda się przelać na papier myśl.