Farma na terenie której doszło do zdarzenia jest typowa farma handlową, specjalizującą się w zakupie i sprzedaży koni rożnych ras i w rożnym wieku.
Według badających sprawę specjalistów za najbardziej prawdopodobne źródło choroby uznano sposób karmienia koni. Konie w  Farm Willows Whistlin karnine były sianokiszonką. Tworzy się nią, mówiąc najprościej,  poprzez zamknięcie w foli świeżo ściętej trawy, gdzie następują procesy fermentacyjne. Prawidłowo przygotowaną sianokiszonkę można przechowywać przez dłuższy czas przed wprowadzeniem jej do skarmiania.

    Jednak stosowanie tej metody niesie ze sobą poważne ryzyko  zatrucia jadem kiełbasianym, o czym niestety przekonali się właściciele Farm Willows Whistlin w Gorham.
Sam proces belowania i fermentacji sianokiszonki najeżony jest trudnościami i nawet niewielki błąd  w jego trakcie może doprowadzić do powstania idealnych warunków rozwojowych dla bakterii Clostridium botulinum, czyli pałeczek jadu kiełbasianego.
Są one zaklasyfikowane jako najbardziej śmiercionośny organizm, bowiem wytwarza najsilniejszą na świecie egzotoksynę (według Światowej Księgi Rekordów Guinnessa 450 gram tej trucizny mogłoby spowodować zagładę całej ludzkości).

     Zatrucie jadem kiełbasianym w odniesieniu do koni występuje rzadko. Kiedy jednak do niego dojdzie jest często śmiertelne. Choroba atakuje swoje ofiary poprzez blokowanie impulsów nerwowych prowadząc do osłabienia mięśni i paraliżu, niezdolności do przełykania pokarmu oraz hiperwentylacji skutkującej zatrzymaniem oddechu.
Jedyną forma profilaktyki jest szczepienie koni przeciwko Clostridium botulinum, co jest zalecane w przypadku karmienia sianokiszonką.

     Jak jednak podkreślają badający przypadki z Gorham, żaden z 23 padłych lub uśmierconych koni nie został zaszczepiony. Do skażenia wyprodukowanej na farmie sianokiszonki mogło dojść na skutek zanieczyszczenia zebranego siana zwierzęca padliną. Bakterie Clostridium botulinum znajdują się też w kale drobiu.
Stanowy lekarz weterynarii stanu Main powiedział, że w tej samej stajni zanotowano jeszcze 40 – 45 przypadków zachorowań, ale na skutek spożycia mniejszej ilości skażonej paszy udało się te konie uratować.

     Jak widać z tego przypadku nieufność i rezerwa do stosowania sianokiszonki  prezentowana przez wielu właścicieli koni i stajni znajduje swoje uzasadnienie. Z drugiej jednak strony kiedy jednak ktoś się zdecyduje na jej stosowanie nie może pozwolić sobie na zaniechanie szczepień ochronnych tak karmionych koni.

(żr. chorsechanel.com)