Bohaterem tego dnia był „stary” specjalista od maratonu, Szwed Thomas Eriksson. Indywidualny Mistrz Świata z Wolfsburga 2000 roku, a jednocześnie wielki przegrany z WEG Kentucky 2010, gdzie w konkursie zręczności pomylił trasę. Drugie miejsce w crossie zajął Boyd Exell, który pojechał w typowym dla siebie stylu. Równy rytm obszernego kłusa we wszystkich przeszkodach i ani jednej chwili zawahania.
Maraton to nie tylko rutyna powożącego, ale również doskonale dobrane i przygotowane konie. Każdy z nich ma w różnych sytuacjach konkretną rolę do spełnienia. W zaprzęgu Boyda Axella zwraca uwagę lewy lejcowy gniady wałach o imieniu Spetfire. Już same jego imię mówi wiele o predyspozycjach do maratonu. To lider, który prowadzi całą czwórkę jak zaprogramowana maszyna. Jako ciekawostkę dodam, że jest to koń rosyjskiej rasy kłusak orłowski (!). Nie był to jedyny przedstawiciel tej rasy ponieważ w zaprzęgu Piotra Mazurka  prawy lejcowy   to również kłusak orłowski.
   Nasz zawodnik z wyjątkiem pierwszej przeszkody w której zaliczył zrzutkę, pozostałe pojechał technicznie i stylowo bardzo dobrze.  Jednak uzyskiwana przy tym szybkość wystarczyła na przesunięci się jedynie o dwa miejsca w stosunku do wyniku z pierwszej próby.
   Liderem po dwóch dniach jest Boyd Axell i jest on zdecydowanym faworytem konkursu zręczności powożenia. Ma do tego komfort aż trzech zrzutek do „depczącego mu po piętach” Chestera Wabera z USA.
   Nie zapominajmy jednak o tym, że próba nerwów, jaką  jest ostatni konkurs może przynieść, jak to czasami bywało na tej rangi imprezach, zupełnie nieoczekiwany finał.

                                                                      Ireneusz Kozłowski