Jeden z podstawowych członków polskiej ekipy skoczków, trener zajmujący się rozwojem młodszych jeźdźców i w tym roku również trener Kadry Narodowej skoczków w kategorii seniorów – Krzysztof Ludwiczak. Jaki był dla niego sezon roku 2020 i jaki będzie w roku 2021?
Zapraszamy do przeczytania zapisu krótkiej rozmowy z doświadczonym jeźdźcem i jeździeckim szkoleniowcem, Krzysztofem Ludwiczakiem. Dwukrotnym srebrnym i brązowym medalistą Mistrzostw Polski w skokach przez przeszkody, w kategorii seniorów, trenerem pod okiem którego startowali członkowie Kadry Polski: Maksymilian Wechta i Andrzej Opłatek, a obecnie trenują z nim Aleksandra Zybała i Eliza Zawadzka.
Krzysztof, jaki był dla Ciebie kończący się niedługo rok 2020? Czy przyniósł ze sobą coś wyjątkowego?
Nie jest chyba dla nikogo tajemnicą, że sezon startów od marca 2020 roku nie należał do normalnych. Cały kalendarz zawodów, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie został zupełnie zaburzony, a co za tym idzie wcześniejsze plany startowe zupełnie się zdezaktualizowały.
Jakby ktoś chciał się temu dokładnie przyjrzeć, to dotyczy to startów na każdym poziomie, choć pewnie na każdym z nich zakres tych perturbacji był inny. Nie wdając się absolutnie w jakieś wartościowanie, wydaje mi się, że najmniej problemów mieli w tym kończącym się właśnie sezonie uczestnicy zawodów szczebla regionalnego. Dla nich stosunkowo najmniej imprez zostało całkowicie odwołanych, a od czerwca w zasadzie co tydzień, w mniejszej lub nieco tylko większej odległości od domowej stajni rozgrywane były jakieś zawody. Nieco gorzej było z zawodami szczebla ogólnopolskiego, ale trzeba przyznać, że ośrodki organizujące w Polsce zawody tego szczebla bardzo szybko po otworzeniu takiej możliwości starały się wyjść na przeciw oczekiwaniom środowiska. Najgorzej sprawa wyglądała w przypadku zawodników planujących swoje starty na międzynarodowych zawodach. Całe zeszłoroczne planowanie startów przygotowawczych i startów głównych wzięło w łeb. Sezon 2020, którego kulminacyjnym punktem miały być Letnie Igrzyska Olimpijskie został praktycznie zdemolowany. Odwołano niemal wszystkie duże imprezy. Do mniejszych dostęp został w dużym stopniu utrudniony.
Do sprawy IO powrócimy jeszcze w dalszej części naszej rozmowy. Teraz, jeśli można, skupmy się na tym, jaki był sezon roku 2020 dla zawodnika – Krzysztofa Ludwiczaka.
To co powiedziałem wcześniej, rzuca nieco więcej „światła” na to w jakich warunkach i dlaczego podejmowałem w tym sezonie takie, a nie inne decyzje. Najważniejszą chyba było zakończenie współpracy z HEAA Turek i „pójcie na swoje”. Od razu, po raz kolejny powiem, że nie ma i nigdy nie było w tym żadnej sensacji. Po prostu zakończyłem swoją „misję” w tym klubie.
Od końca kwietnia trenuję w swoim ośrodku i reprezentuję barwy swojego klubu Fundacja Stajnia Ludwiczak.
Jeśli chodzi o moje starty, to mogę chyba zaryzykować stwierdzenie, że w sumie ten dziwny sezon jest dla mnie udany. Startując na Cros Blue zająłem II miejsce w konkursie Grand Prix lubelskiej Cavaliady. Zwyciężyłem w krakowskiej Cavaliadzie w konkursie Grand Prix, który był również konkursem kwalifikacyjnym Pucharu Świata. Ponadto z Crosem zajęliśmy drugie miejsce w Grand Prix na CSI2* w Zielonej Górze oraz zakończyliśmy zwycięstwem świetnie zorganizowane zawody Warsaw Jumping. Cieszy mnie postęp jaki ten koń zrobił w tym roku. W sumie jak na razie, w tym roku startowaliśmy 23 razy na międzynarodowych zawodach, z czego bodaj w 13 zachowaliśmy czyste konto. Co więcej, po raz drugi sięgnęliśmy razem po brązowy medal Mistrzostw Polski seniorów w skokach przez przeszkody. Mistrzostwa Polski to szczególne zawody dla mnie i zawsze bardzo ważne. Dlatego bardzo cieszy mnie ten medal. Poza tym, to brązowy medal zdobyty z tym koniem drugi raz z rzędu. Potwierdza to, że idziemy razem dobrą drogą, a Cros Blue dojrzał i potrafi skakać wysokie i trudne technicznie konkursy. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie uda się więcej startować poza granicami kraju w 3* i 4* zawodach. Oczywiście wszystko będzie uzależnione od tego jak rozwinie się sytuacja nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie.
A co powie o kończącym się sezonie szkoleniowiec Krzysztof Ludwiczak. Mam na myśli pracę z indywidualnymi jeźdźcami a nie pracę trenera Kadry Narodowej seniorów.
W mojej szkoleniowej pracy jestem zadowolony z osiągniętych w tym roku rezultatów. Aleksandra Zybała i Eliza Zawadzka co prawda podczas tegorocznych Mistrzostw Polski uplasowały się w swoich kategoriach wiekowych tuż za podium, na czwartych miejscach, ale obydwie pokazały w Jakubowicach dobrą jazdę. Wynik pozostawia pewien niedosyt. Tym bardziej, że obydwie były naprawdę dobrze przygotowane do tego startu i podium było w zasięgu ręki.
No cóż, skoki przez przeszkody to typowa konkurencja błędów. Wygrywa ten, kto popełni ich mniej lub ma w konkretnym dniu nieco więcej szczęścia. Jestem jednak zadowolony z postępów jakie obydwie amazonki robią i jestem pewien, że przyniesie to oczekiwany skutek i wiele dobrych wyników w przyszłym sezonie.
Myślę też, że w przyszłorocznych Mistrzostwach Polski już z chłodniejszą głową pokażą pełnię swoich możliwości i powalczą o medale.
I tak płynnie przeszliśmy do planów na rok przyszły. Jakie starty będą w nim najważniejsze dla Ciebie i dla Twoich podopiecznych? Jakie są Twoje od tego przyszłego sezonu oczekiwania?
Mam nadzieję, że wrócimy do jakiejś względnej normalności i będziemy mogli planować nasze starty. W dzisiejszej sytuacji szalenie trudno jest przewidywać jak ten sezon będzie wyglądał. Mamy już grudzień, a nie wiemy gdzie i w jakim terminie odbędą się Mistrzostwa Polski. To chyba zrozumiałe, że informacja o terminie ich rozgrywania jest kluczowa dla dobrego przygotowania się do tego bardzo ważnego dla wszystkich startu. Mam nadzieję, że Zarząd PZJ zintensyfikuje swoje działania i jak najszybciej podpisze umowę z potencjalnym organizatorem.
Jeśli chodzi o zawody międzynarodowe, to mam nadzieję, że pomimo pandemii zawody 3* i wyższe wrócą do kalendarza tak, by móc w nich uczestniczyć i przygotować szczytową formę na główną imprezę. Będę miał w przyszłym roku 3 konie gotowe do konkursów 150 cm. Mam tu na myśli Crosa Blue, Niko i klacz Malin. Z takim zestawem wsparty kilkoma innymi końmi będę się starał walczyć na zawodach międzynarodowych. Moim głównym celem są Puchary Narodów i Mistrzostwa Europy w Riesenbeck. Moje podopieczne będą walczyły o powołanie do kadr młodzieżowych i start w Mistrzostwach Europy swojej kategorii wiekowej w Vilamoura.
Skoro sam wspomniałeś o Kadrze Narodowej, to jak podsumujesz tegoroczny sezon prowadzonej przez Ciebie Kadry seniorów i jakie są Twoje oczekiwania od sezonu 2021?
Odpowiedź na to pytanie muszę podzielić na kilka części. Trenerem Kadry zostałem od 1 grudnia 2019 roku, a niedawno otrzymałem od Zarządu PZJ wypowiedzenie z miesięcznym okresem wypowiedzenia, więc na dzień dzisiejszy trenerem jestem do końca tego roku. Dlatego nie chciałbym za mocno rozwijać się w kwestii przyszłorocznych planów kadrowych.
Ale zacznijmy od mijającego sezonu. Z pewnością nie tak wyobrażałem sobie moją pracę na stanowisku trenera Kadry. Miałem nadzieję na większe pole do działania w startach polskiej drużyny w cyklu Pucharu Narodów czy w związku z Mistrzostwami Europy w Budapeszcie. Niestety, wszystkie kluczowe imprezy zostały odwołane. Pandemia na całym świecie skomplikowała wiele spraw. Świat sportu nie jest w tej kwestii żadnym wyjątkiem. W drużynowych startach mieliśmy tylko jeden występ, w Pradze. Nie wyszedł nam ten start. Nie szukam teraz jakiegoś usprawiedliwienia, ale kilka słów o przedstartowych założeniach wyjaśni dlaczego tak, a nie inaczej zestawiłem polską drużynę. Z uwagi na to, że był tylko jeden start, który nie niósł ze sobą żadnych skutków wynikowych, postanowiłem, że złożę drużynę z dwóch doświadczonych jeźdźców i dwóch, którzy mogą być na przyszły sezon bezpośrednim zapleczem dla polskiej ekipy. Nie ukrywam, że nie uzyskaliśmy wyniku na jaki liczyłem. Jednym z powodów był z pewnością brak startów w wyższych konkursach naszych par. Brak tego objeżdżenia widać było choćby w dwóch przypadkowych błędach popełnionych na parkurze w Pradze przez Wojtka Wojciańca czy Andrzeja Opłatka. Ale to nie była tylko ta kwestia. Niestety Ilatina, klacz dosiadana przez Radka nie potwierdziła pokładanych w niej nadziei. Po wcześniejszych dobrych przejazdach w Polsce oraz w konkursach 145 cm w Ciekocinku, Kronenbergu i Lier, w Pradze pokazała, że konkursy Pucharu Narodów to zbyt wysoko powieszona poprzeczka dla niej. Warto przy tym powiedzieć, że Radek pokazał w Pradze naprawdę bardzo dobrą jazdę. Dysponuje on stawką ciekawych, młodych koni i sądzę, że może niedługo dołączyć z nimi do polskiej drużyny. W każdym razie bardzo mu tego życzę.
Co do występu Przemka, to sam start w konkursie Pucharu Narodów na pewno do udanych nie należał. Jednak już w pozostałych startach na tych samych zawodach para Przemek i Duke pokazała się z dobrej strony. Myślę, że potrzebują oni większego doświadczenia w startach z takim obciążeniem psychicznym. I to w zasadzie wszystko, co mogę powiedzieć o kadrowych startach w sezonie 2020.
Co do sezonu przyszłorocznego, to nie chciałbym się specjalnie wypowiadać. Z prostego powodu: nie wiem czy to ja będę od nowego roku realizował te plany. Powiem krótko co zakładałem na rok 2021. Otóż zakładałem, że będziemy startować w konkursach Pucharu Narodów tak jak to było wcześniej zaplanowane na ten rok w Europejskiej Dywizji 2. Mamy więc w naszej podgrupie dwa starty na zawodach kwalifikacyjnych w Drammen i Uggerhalne. Następnie w czerwcu półfinał w Geesteren i w końcu, w lipcu finał na zawodach w Warszawie na Służewcu. To oczywiście założenia.
W tym roku też tak to miało wyglądać. Jak wyszło wszyscy wiemy. Znamienne jest to, że zwycięski zespół całego cyklu rozgrywek EEF Dywizji 2 nie zyskuje prawa startu w światowym finale serii Nations Cup w Barcelonie. To dosyć kuriozalne postawienie sprawy i myślę, że bardzo krzywdzące dla ekip naszego regionu. Oczywiście zwycięska drużyna z Warszawy zdobywa awans na rok następny do Dywizji 1, ale niesmak i poczucie niesprawiedliwości po takich decyzjach ze strony EEF i FEI zostaje. To zresztą odrębny i bardzo duży temat. Nie sądzę, żeby udało się nam go w krótkiej rozmowie sensownie przybliżyć. Najważniejsze to dbać o to, żeby nie utracić kontaktu z najlepszymi. Nie stracić okazji do konfrontowania się z nimi w bezpośredniej rywalizacji. Po pierwsze pozwala to na obiektywizowanie własnych wyników. Po drugie nawet przegrane w takich przypadkach działają mobilizująco i pozwalają na zrobienie kolejnego kroku do przodu. Jeśli stracimy te możliwości, ograniczy to rozwój polskich zawodników i może przynieść demotywujący efekt.
Wracając do założeń na przyszły rok, to przewidywałem, że głównym startem dla Kadry będzie udział w Mistrzostwach Europy we wrześniu w Riesenbeck.
O szczegółach i startach kontrolnych nie chcę dzisiaj mówić.
No dobrze, a co z potencjalnym udziałem polskiego zawodnika w mających się rozegrać, w przyszłym roku Igrzyskach Olimpijskich? Czy jest jeszcze taka szansa? Czy ktoś śledzi to co w tej sprawie się dzieje i wie jaka jest sytuacja?
Oczywiście, śledziłem i ten wątek. Oczywiście wszyscy jesteśmy zainteresowani tym, by polski jeździec miał szansę pokazania się na olimpijskiej arenie. W przedłożonych przeze mnie Zarządowi planach na rok przyszły, sprawa awansu Wojtka na IO jest oczywiście sprawą priorytetową. Jednakże, to czy nasz reprezentant pojedzie do Tokio czy nie, okaże się dopiero 21 czerwca przyszłego roku. I nie mamy na to żadnego wpływu. Decyzja nie zależy bowiem od jakiegokolwiek działania lub jego braku ze strony polskiej. Po prostu do tego czasu jakaś ukraińska para, musi wypełnić minimum kwalifikacyjne FEI do IO, jeśli to się nie uda, to wtedy Wojtek jako pierwszy rezerwowy zdobędzie olimpijski bilet.
No tak. O tym chyba wszyscy wiemy. Czy jednak możemy mieć pewność, że w dniu 21 czerwca kiedy żadna z ukraińskich par nie uzyska olimpijskiego minimum, FEI nie ogłosi, że w sytuacji odwoływania zawodów międzynarodowych znoszą obowiązek wypełnienia minimum olimpijskiego?
Trudno jest mieć pewność jeśli decyzja nie jest zależna od nas. FEI podejmowała już wiele kontrowersyjnych decyzji w sprawie kwalifikacji olimpijskich, ale mam nadzieję, że po raz kolejny nie zmieni zasad kwalifikacji i nie przedłuży lub nie odwoła konieczności wypełnienia minimum kwalifikacyjnego na Olimpiadę dla zawodników ukraińskich.
Wychodzę z założenia, że trzeba robić swoje, Wojtek musi realizować założone plany i być gotowy na ewentualny start na Igrzyskach w Tokio. Dalsze dywagacje „co by było gdyby” nie wniosą już do tej sprawy nic nowego. W tej sytuacji szkoda naszej energii i czasu na roztrząsanie tematu.
Czyli optymistycznie patrzysz na temat udziału Wojtka w Igrzyskach Olimpijskich Tokio 2021?
Tak, oczywiście. Jestem optymistą i trzymam kciuki, żeby wywalczona w sportowej rywalizacji kwalifikacja Wojtka przełożyła się na jego start w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.
Szukaj
Zaloguj się








