Ta historia jest jak z bajki, trochę z tej o Kopciuszku, trochę z tej o „Księżniczce i żabie”. Bohaterką jest dziewczyna, która w pewnym momencie życia spotyka na drodze swojego księcia. Wtedy jeszcze nie wie, że to właśnie on jest tym, który zmieni jej życie i pozwoli osiągnąć to, o czym marzyła i śniła w swoich najpiękniejszych i najskrytszych snach. Ich wspólna podróż trwa już od 13 lat.

 


Jest to podróż wypełniona wieloma zakrętami, wzlotami i upadkami, chwilami radości i wieloma momentami zwątpienia, czy droga, którą podążają, ma sens. Ale ich historia pokazuje, jak wiele można osiągnąć dzięki wierze w siebie, ciężkiej pracy i determinacji w dążeniu do celu. I przy odrobinie szczęścia.

 

 

Właściwie to nasza bohaterka miała inne plany dotyczące jej dorosłego życia. Chciała pracować jako fryzjerka oraz kosmetyczka w Bostonie, gdzie przeniosła się w 2009 roku. Jednak pewnego dnia podjęła decyzję, aby poświęcić się całkowicie temu, co kocha, choć wiedziała, z jak dużym ryzykiem się to wiąże i że nikt nie da jej gwarancji na powodzenie i sukces.

 

Laura Graves urodziła się 22 lipca 1987 roku i dorastała wraz z dwoma siostrami; Lindsay i Elizą w Vermont w stanie New England w USA. Jak większość kilkuletnich dziewczynek, również i one marzyły o posiadaniu własnych kucyków. Tak więc któregoś dnia ich rodzice, Freddie i Ron, postanowili dokonać pewnej zamiany, która jak się okazało – miała zadecydować o przyszłości jednej z córek. Ich znajomy miał dwa kucyki na sprzedaż, oni nie mieli jednak pieniędzy na ich zakup. Po przeanalizowaniu sytuacji dokonali więc wymiany – otrzymali oba kuce w zamian za swoją 12-letnią pralkę i równie wiekową suszarkę. Dziewczynki były przeszczęśliwe i od tego dnia uczyły się obcowania z końmi i jazdy konnej. Niedługo potem państwo Graves weszli w posiadanie małej farmy, którą w miarę możliwości wyremontowali i przebudowali. Zrobili tam miejsce dla koni i kucyków uratowanych z różnych nieszczęśliwych sytuacji, wiele z nich dostali również za darmo. Dzięki temu dziewczynki miały okazję jeździć na wielu różnych koniach, co czyniły i to głównie na oklep. W ciągu kilku lat trafiło do nas wiele kuców. Latem nasi sąsiedzi pozwalali nam paść je na swoich terenach, dokąd jeździłyśmy na oklep. Wtedy nawet nie myślałam o tym, aby brać lekcje jazdy z instruktorem. Należałam do klubu 4-H (podobny do Pony Club) i chciałam brać udział w konkurencjach, gdzie konie były prezentowane w ręku. Jednak później to się zmieniło i zdecydowałam się na udział w obozie jeździeckim – tak opowiada Laura o swoich początkach. Gdy miała 9 lat, rodzice kupili dla jej wałacha rasy Quarter Horse o imieniu Koko’s Eternal Sun, który szybko otrzymał nowe imię „Sunny”. Miał on 4 lata i niewiele jeszcze potrafił. Laura postanowiła wtedy na poważnie zająć się nauką jazdy konnej i rozpoczęła treningi w pobliskiej szkółce Breckenridge Farm u instruktorki Jodi Whipple, która wcześniej pracowała m.in. z Sally Swift. Pierwsze kilka lekcji odbyło się oczywiście na lonży. Laura była pracowitą uczennicą, chłonęła wszystkie wskazówki, jak używać dosiadu i łydek bez niepotrzebnego usztywniania się, jak działać ręką taktownie i delikatnie. Sunny był również dobrym nauczycielem – na wszelkie napięcia i zbyt mocne działanie pomocami reagował brykaniem, przez co Laura wielokrotnie lądowała na ziemi.

 

Ale nauka nie poszła na marne. Przez kolejne trzy lata Laura i Sunny brali udział w wielu okolicznych zawodach, startując w różnego rodzaju dyscyplinach – equitation, pleasure, command, skoki na parkurze i w terenie, ale powoli przeszkody stawały się coraz większe i Laura stwierdziła, że jednak nie ma w sobie aż tyle odwagi, aby startować w WKKW, co było jej dotychczasowym marzeniem. Latem 1999 roku, gdy zajęła drugie miejsce na zawodach w Ox Ridge, zdecydowała poświęcić się całkowicie ujeżdżeniu, choć jej zamiłowanie do tej dyscypliny budziło się już od dłuższego czasu. Co nie oznacza, że już całkowicie porzuciła skoki. Kolejne 4 lata Laura i Sunny spędzali na treningach w klubie, na klinikach i zawodach, na jeździe w terenie, a nawet raz wzięli udział w pogoni za lisem. Za swoje dobre wyniki w ujeżdżeniu zostali oni wyróżnieni w 2002 roku brązowym medalem USDF* (United States Dressage Federation), a rok później otrzymali już złoty medal. Obecnie Sunny ma 23 lata, cieszy się dobrym zdrowiem i przebywa w ośrodku Laury, gdzie uczy młodych jeźdźców, jak poprawnie używać pomocy.

 

Laura Graves i Verdades podczas WEG 2014, fot. Świat Koni

 


Verdades – książę z trochę innej bajki

Mniej więcej na przełomie roku 2001/2002 rodzice podjęli decyzję o zakupie nowego konia dla Laury, który miał pomóc jej w dalszym rozwoju kariery sportowej. Jednak mimo obejrzenia i wypróbowania wielu koni, nie udało im się znaleźć żadnego, na którego mogli sobie oni pozwolić. Dobrze wyszkolone konie niestety nie należą do najtańszych, a rodzina miała bardzo ograniczone fundusze. Mieszkaliśmy na za dużej farmie, więc doszliśmy do wniosku, że mamy doskonałe warunki, aby wychować u nas źrebaka. Rozpoczęliśmy więc poszukiwania u nas, w USA, ale również w Europie, skąd dostaliśmy kilka filmików od hodowców i pośredników – wspomina Laura. Jej mama, Freddie, była pod wrażeniem jednego z nich – gniadego ogierka o imieniu VICTOR C: Widziałam go na nagraniu, gdy miał 3 miesiące i później – w wieku 5 miesięcy. Wtedy to podjęłam decyzję o jego zakupie. Nagranie było na kasecie VHS, kilka minut filmu, bez efektów takich jak obraz w zwolnionym tempie, jak to teraz ma miejsce. „Diddy” potrafił się świetnie ruszać, był poprawnie zbudowany, ale to, co mnie zachwyciło, to fakt, że dokładnie wiedział, gdzie stawia swoje nogi. Poruszał się z ogromną lekkością i doskonałym balansem już w tak młodym wieku. Ojcem tego ogierka był ogier Florett Ass (Florestan – Urofino), który sam startował na poziomie Grand Prix pod Patrickiem Kittelem/SWE i Dominickiem Nathanaelem Erhardtem/GER. Matką natomiast była klacz rasy KWPN – Liwilarda po ogierze Goya. Dała ona jeszcze dwa inne konie startujące w ujeżdżeniu : Wilco C po Florencio I oraz Together po Ferro. Szczęśliwie również ona znalazła nowego właściciela w USA i tak oto, gdy Victor skończył 6 miesięcy, oba konie wyruszyły w podróż z Holandii za ocean.

 

Jednak film wideo nie pokazywał wszystkiego. Laura: Już w momencie, kiedy Diddy przyleciał do USA, okazało się, jak silnym i jednocześnie niesamowicie wrażliwym jest on koniem. Wszystko dookoła stanowiło dla niego poważny problem. Trzy dodatkowe osoby musiały nam pomóc przy wprowadzeniu go do przyczepy, a miał on w tym czasie przecież tylko 6 miesięcy. Wtedy po raz pierwszy dokładnie przetestował naszą cierpliwość. Kolejne miesiące i lata Victor spędził na farmie w Vermont. W tym czasie Laura zaczęła mówić do niego „Diddy” – ale dokładnie skąd wziął się ten pomysł, sama nie wie. Później zmieniła mu również imię na VERDADES, które dobrze pasowało, „ponieważ występuje w nim litera „D”. Inni łączą obie nazwy ze sobą, jednak żadne z nich nie wynika z drugiego ani nie jest jego zdrobnieniem.

 

Laura pracowała sama z Verdadesem od samego początku. W tym czasie wspomagała ją trochę Deborah Dean-Smith. A było to niełatwe zadanie. Verdades bał się wszystkiego, co go otaczało i  wszystkiego, czego się od niego wymagało. Wiele koni boi się plastikowych torebek, parasoli czy pojemników na śmieci. Dla Verdadesa cały otaczający go świat był niekończącą się listą niebezpieczeństw. Gdy miał 4 lata, Laura postanowiła go więc sprzedać: Byłam wykończona. Nie mogłam nic z nim zrobić. Nie mogłam go uwiązać, nie dało się go wykąpać, popsikać sprayem na muchy, wprowadzić do przyczepy, osiodłać i wsiąść na niego, nie mówiąc już o goleniu. A przecież to nie był koń, którego dopiero co kupiłam. Pracowaliśmy nad tymi podstawowymi rzeczami przez minione cztery lata. Myślałam wtedy, że to nie jest koń dla mnie, nie takiego konia przecież chciałam mieć. Verdades był już wtedy lekko zajeżdżony, co też kosztowało Laurę ogrom pracy i cierpliwości. Gdy trafił do stajni zawodniczki, która miała go jeszcze trochę podszkolić i sprzedać, ta następnego dnia zadzwoniła z pytaniem, czy ktokolwiek na nim wcześniej siedział. Okazało się, że nie mogła ona nawet włożyć nogi w strzemię i nie udało jej się wsiąść na niego: Powiedziała mi wtedy, że jeśli chcę go sprzedać, muszę w jakiś sposób doprowadzić do momentu, kiedy będzie on bezpiecznie mógł być jeżdżony przez inne osoby. A to oznaczało kolejne miesiące i lata ciężkiej pracy dla młodej, 18-letniej wtedy Laury, która jeszcze tak wspomina ówczesne lęki swojego konia: Jeśli akceptował coś wczoraj, nie oznacza to wcale, że tak samo będzie i dziś. Według niego czapraki przecież zjadały konie i trzeba od nich uciekać. Czasami nie dało się nawet podejść do niego z siodłem, mimo iż dzień wcześniej trening był udany. Nie można było założyć mu ochraniaczy czy bandaży do wieku 6-7 lat, ponieważ panicznie bał się dźwięku rzepów i od razu chciał się kłaść na ziemię. Nie dało się na niego wsiąść ze schodków, a baranek na kantarze powodował, że zamierał i bał się poruszyć. Verdades był wrażliwy i delikatny w sposób, jakiego nigdy nie spotkałam u żadnego innego konia. Nigdy nie był złośliwy, to był prawdziwy strach przed wszystkim, a nie próby wymigania się od pracy.

 

Wiele rzeczy stało się łatwiejszych, gdy Diddy skończył 7 lat. Do tego czasu zawsze przed jazdą musiał być lonżowany, a zdarzały się dni, gdy i taki trening nie był możliwy. W międzyczasie Laura skończyła szkołę i pracowała jako fryzjerka i kosmetyczka w salonie urody, dorabiała również w sklepie z odzieżą. Czasami mogła pozwolić sobie na treningi z dobrymi trenerami, m.in. z Conradem Schumacherem, aby podszkolić swoje umiejętności. Starty w zawodach były bardzo sporadyczne i nie zawsze uwieńczone sukcesem. Pewnego dnia udała się na trening do Madeline Austin, która posiadała w Vermont kilka ogierów i bardzo dobrych koni sprowadzonych z Holandii. Austin powiedziała do niej wtedy: Wiesz, twój koń ma międzynarodowy potencjał. Laura tego wtedy nie wiedziała: Byłam młoda i nigdy wcześniej nie siedziałam na innym koniu o takich ogromnych możliwościach. Powiedziałam więc sobie – OK, to jest to; mam konia, który nigdy nie byłby dla mnie osiągalny finansowo, jeśli miałabym go kupić w tym wieku, w jakim on teraz jest. I jestem w takim punkcie mojego życia, kiedy mogę rzucić to, co robię i zająć się tym, co chcę. W 2009 roku Laura spakowała siebie i konia i wyjechała na Florydę. Dla wielu osób moja decyzja była niezrozumiała, według nich zbyt wiele ryzykowałam poświęcając wszystko dla konia, którego w zależności od tego, jaki miał dzień, nie zawsze dało się jeździć. Ale ja tak nie myślałam. Byłam jeszcze młoda i dalej żyłam marzeniami. Nie miałam wtedy własnej rodziny, dzieci ani nawet chłopaka. Chciałam wyjechać na Florydę, aby dalej się uczyć i szkolić Verdadesa, z planem, aby być może go tam później sprzedać. Jednak po jakimś czasie zdecydowałam, że to jest mój koń, koń, z którym mogę wejść do drużyny USA i że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby to osiągnąć. Na Florydzie Laura pracowała dla amerykańskiej zawodniczki Anne Gribbons jako working student. Czasami, dwa lub trzy razy w miesiącu miała okazję z nią trenować. Ale za te treningi Laura musiała dodatkowo płacić. Moi rodzice wspierali mnie w tym czasie, płacili za utrzymanie Verdadesa u Anne. Ale byli w stanie to robić tylko przez pewien okres. Po roku, latem 2010, wróciłam na wakacje do Vermont, gdzie zarabiałam w ciągu dnia trenując innych lub jeżdżąc powierzone mi konie, a wieczorami szłam do drugiej pracy. Dzięki temu udało mi się nazbierać wystarczającą sumę na kolejny rok u Anne i na kilka startów w zawodach. Po powrocie na Florydę dodatkowo dorabiałam jako kelnerka i barmanka.

 

Laura Graves i Verdades podczas WEG 2014, fot. Świat Koni

 

Pod koniec lata 2011 roku Verdades uległ poważnemu wypadkowi w stajni, w wyniku którego miał złamaną w kilku miejscach szczękę. Poddano go operacji, podczas której umocowano wszystkie części żuchwy na swoim miejscu dzięki drutom i śrubom. Przez wiele dni nie mógł on nic jeść, pierwszą garstkę trawy odważył się skubnąć po ponad miesiącu. Na szczęście wszystko się dobrze zagoiło, ale na powrót do treningów trzeba było jeszcze poczekać. Verdades czuł się jednak świetnie, co często okazywał podczas spacerów w ręku, kiedy to próbował wielokrotnie brykać i uciekać. Laura zdecydowała się więc na powrót w siodło i na jazdy w terenie. Przed wypadkiem był to nieodłączny element ich pracy, więc Verdades był przyzwyczajony do otoczenia i na szczęście nie płoszył się za dużo. Ale dalekie wyjazdy nie wchodziły w grę i Laura jeździła tylko na terenach ośrodka. Gdy kolejna kontrola w klinice wypadła pomyślnie, Laura powoli zwiększała intensywność treningów i w grudniu 2011 roku Diddy zaczął już regularnie pracować. Jego szczęka jednak w dalszym ciągu jest wzmocniona kilkoma śrubami, które pozostaną tam już do końca jego życia.

 

To był bardzo ciężki okres w życiu Laury. Po jakimś czasie przyszedł moment, gdy miała już dosyć wszystkiego. Jeżdżenie kilku koni dziennie i opieka nad nimi w ciągu dnia, praca w po nocach w barze – to wykańczało ją fizycznie i psychicznie, szczególnie że zarobione pieniądze i tak nie wystarczały na opłacenie rachunków i na życie. Nie wspominając już o dodatkowych treningach czy wyjazdach na zawody. Straciła ona swój entuzjazm i motywację, nie widziała dalszego sensu w tym, co robi. Mówiła sobie, że przecież Verdades nie miał również nic przeciwko temu, aby spędzać swój cały czas na padoku. I to nie ważne gdzie, w Vermont czy na Florydzie. Wtedy poznała mężczyznę, dzięki któremu odzyskała siły oraz wiarę w siebie i w konia. Tym mężczyzną był Curt Maes, który w tym czasie wynajmował farmę w miejscowości Apopka na Florydzie, niedaleko Orlando. W pewnym momencie powiedział do Laury: Przeprowadź się. Przebudujemy, co trzeba, tak abyś miała odpowiednie warunki i mogła rozpocząć swój własny biznes. I tak pod koniec 2012 roku, Laura i Verdades kolejny raz się przeprowadzili. W ten sposób swoją działalność rozpoczęła stajnia Cross Ties LLC.

 

Przez prawie rok Laura trenowała sama, od czasu do czasu biorąc udział w klinikach organizowanych przez znanych trenerów. W listopadzie 2013 roku ona i Diddy zwyciężyli w otwartych Mistrzostwach USA na poziomie Intermediaire. Przez cały ten czas ciężko pracowała nad poprawą siebie i konia, spędzając również wiele godzin na oglądaniu filmów innych zawodników i różnych trenerów, prezentujących ćwiczenia ulepszające poszczególne elementy. Nie zaczynam czegoś, jeśli nie mam zamiaru dać z siebie wszystkiego. Szukam pomocy, gdzie tylko mogę. Oglądam i analizuję wszystkie przejazdy. Albo chce się coś osiągnąć, albo nie. Spędzałam czasem po 18 godzin dziennie w stajni – jeździłam, czyściłam konie, sprzątałam boksy. Niektórzy myśleli, że jestem szalona. Oglądałam nagrania swoich przejazdów w każdej wolnej chwili, kiedy nie pracowałam. Nieustannie szukałam pomocy, której tak desperacko wtedy potrzebowałam. Wszyscy najlepsi trenerzy byli niezwykle zajęci, ale ja wiedziałam gdzieś w środku, że ja i Verdades jesteśmy dobrzy. Musiałam się dowiedzieć, dlaczego nasze wyniki na zawodach nie są jednak tak dobre. Prosiłam każdego z nich, aby mi pomógł, pisałam i dzwoniłam do nich tak długo, aż otrzymywałam odpowiedzi – opowiada Laura.

 

Podczas jednej z klinik Laura pracowała z byłą amerykańską zawodniczką, Debbie McDonald. Metody szkoleniowe tej trenerki bardzo jej się spodobały i chciała się z nią spotykać jak najczęściej. Ta jednak była zbyt zajęta, gdyż w tym czasie pełniła funkcję trenera i poszukiwacza talentów dla federacji USA. Jednak pod koniec 2013 roku Debbie zdecydowała się spędzić nadchodzący okres zimowy na Florydzie, gdzie zaplanowanych było kilka dużych zawodów międzynarodowych. Dzięki temu mogła przez kilka tygodni regularnie spotykać się z Laurą i Diddim. Obserwowałam Laurę już wcześniej. Anne Gribons powiedziała mi, że Verdades to bardzo dobry koń, ale para ta potrzebuje jeszcze dopracować najważniejsze elementy. Widać w nich było ogromny talent i wzajemne zaufanie. Verdades ufa Laurze w każdej sytuacji – wspomina Debbie McDonald.

 

„I żaba zamieniła się
w księcia…”

Na początku 2014 roku Laura i Verdades wystartowali podczas Winter Equestrian Festival w Wellington, gdzie zadebiutowali w konkursach na poziomie Grand Prix. Osiągane przez nich wyniki były na poziomie 65-70 procent i pozwoliły na zajęcie kilku czołowych miejsc. Na tych zawodach Debbie McDonald zwróciła się do Roberta Dovera, trenera kadry USA, by przyjrzał się nieznanej wtedy jeszcze parze. Debbie poprosiła mnie, abym obejrzał przejazd tej utalentowanej zawodniczki i jej niezwykłego konia. Gdy Laura zakończyła swój program, podszedłem do niej i się przedstawiłem. Powiedziałem jej wtedy, że jeśli na poważnie myśli o startach w kadrze USA, musi dokonać kilku poważnych zmian. I Laura go posłuchała, a to oznaczało nowe miejsce zamieszkania i nową trenerkę. Przeprowadziła się więc do ośrodka Havensafe, należącego do Betsy Juliano, gdzie mogła już na co dzień pracować z Debbie McDonald.

 

Na rezultaty wspólnej pracy obu pań nie trzeba było długo czekać. Podczas kolejnych międzynarodowych zawodów w Lexington w konkursie GP Freestyle Laura i Verdades zajęli drugie miejsce z wynikiem 72,675%. Powoli zbliżały się czerwcowe Mistrzostwa USA w ujeżdżeniu, które były ostatnią kwalifikacją wyłaniającą zawodników branych pod uwagę do startu podczas Mistrzostw Świata we francuskim Caen. Prawo startu w tych zawodach, rozgrywanych w Gladestone, miało 15 najlepszych zawodników w USA. Jednak z powodu zbyt małej ilości startów w sezonie Laura w rankingu swojej federacji zajmowała dopiero 18. miejsce. Jej radość była ogromna, gdy dwa tygodnie przed mistrzostwami dowiedziała się, że jednak może wystartować – a to z powodu rezygnacji kilku wyżej sklasyfikowanych od niej par. Laura jechała tam pełna nadziei, ale i pełna obaw, nie było wiadomo jak sędziowie będą oceniać jej przejazdy – nie była przecież jeszcze zbytnio znana w środowisku. Debbie McDonald: Oceny poszybowały w górę po pierwszym kłusie wyciągniętym. Verdades to duży koń z miłym okiem , robiący bardzo dobre wrażenie. Ale dopiero gdy zaczyna się ruszać, widać jego cały niesamowity blask. Ten koń ma olbrzymi potencjał. Moim zdaniem. może się stać jednym z najlepszych koni w ujeżdżeniu na świecie – mówiła wtedy Debbie McDonald. W konkursie Grand Prix Laura osiągnęła wynik 72,540%, co dało jej czwarte miejsce. W GP Special zajęła już miejsce drugie z wynikiem 74,549%, podobnie jak w GP Freestyle, gdzie jej przejazd oceniono na 78,425%. W klasyfikacji końcowej wyprzedził ją tylko Steffen Peters, który zdobył wtedy swój ósmy złoty medal w mistrzostwach kraju. Te wyniki były dla niej potwierdzeniem, że decyzja o opuszczeniu swojej działalności w Apopka i przeprowadzka do Debbie były słuszne. Trenowałam, przyglądałam się treningom innych zawodników i uczyłam się wszystkiego, co mogłam. Te regularne treningi w ostatnich dwóch miesiącach były bez wątpienia kluczem do tego wspaniałego dla nas sukcesu. A ten sukces dał im nominację do kadry narodowej USA i był biletem na wyjazd do Europy, na ostatni etap przygotowań do Mistrzostw Świata we Francji. Wyjazd miał miejsce 3 dni po zakończeniu mistrzostw, więc czasu na zorganizowanie wszystkiego było mało. A trzeba było jeszcze znaleźć fundusze na podróż i pobyt w Europie. Laura musiała więc pożyczyć sporą sumę pieniędzy, aby spełnić swoje marzenie.

 

Wyniki w Gladstone dawały jej, co prawda, pewne miejsce w zespole na MŚ i nie musiała startować w zawodach kontrolnych, jednak ona zdecydowała się na nie, chciała się dalej uczyć i nabierać doświadczenia. Wystartowała więc w Austrii podczas CDI Fritzens, gdzie zarówno w Grand Prix (73,380%), jak i w GP Special (73,706%) zajęła drugie miejsce. Ostatnim sprawdzianem były zawody CHIO w Aachen, gdzie jak zawsze konkurencja jest niezwykle mocna. Tam Laura i Verdades okazali się najlepsi w ekipie USA i zajmowali odpowiednio miejsca: 13. w GP (73,000%), ósme w GP Special (74,784%) oraz dziesiąte w GP Freestyle (76,900%). Zobaczyłam w Europie, co to znaczy przekroczyć magiczne 80%, ile pracy trzeba włożyć w treningi w domu. To dla mnie niesamowite szczęście, że mogę trenować z Debbie. Ona ma doskonałą reputację i jest respektowana przez wszystkich w świecie ujeżdżenia. Oczywiście też przez swoich zawodników i uczniów. A to przez swoje znakomite podejście do każdego. Kiedy jej mówię, że mój koń potrzebuje dnia wolnego, ona zgadza się z moim zdaniem i nie napiera na trening. Jest dla mnie ogromnym wsparciem, również poza czworobokiem.

 

Laura Graves i Verdades podczas WEG 2014, fot. Świat Koni

 

Start w mistrzostwach świata był kolejnym potwierdzeniem talentu Laury Graves i Verdadesa. Do Caen pojechali z założeniem, że chcą pokazać, co potrafią, zdobyć doświadczenie, a to wszystko bez niepotrzebnego stresu. Pobili oni tam wszystkie swoje dotychczasowe wyniki. W konkursie drużynowym GP uzyskali 74,871%, co dało im 10. miejsce indywidualnie i pomogło zespołowi zająć czwarte miejsce w klasyfikacji drużynowej. Wynik 77,157% w konkursie GP Special dał im miejsce ósme i kwalifikację do konkursu przy muzyce. I ostatniego dnia pokazali, co w nich drzemie. Sędziowie bardzo wysoko ocenili przede wszystkim harmonię pomiędzy amazonką i jej koniem, ale też trudne elementy, jak zmiany co dwa tempa na półkolu oraz przejścia z galopu wyciągniętego do piruetów w galopie. Z wynikiem 82,036% Laura i Diddy zajęli piąte miejsce. Po raz pierwszy w karierze przekroczyli próg „80 procent” i byli wtedy drugą w historii amerykańską parą, której się to udało. Sukcesowi w Caen przyglądała się cała rodzina Laury. Moja wiara w Laurę i Verdadesa nigdy nie zmalała nawet na moment. Oglądaliśmy jej przejazdy na podeście dla ekip zwanym „kiss and cry zone”, a tam kamery telewizyjne były na nas zwrócone cały czas. Powiedziałam do męża, że musimy stłumić trochę nasze emocje. Ale się nie udało. Płakałam ze szczęścia – tak wspomina swoje przeżycia Freddi Graves. Osiągnięte wyniki zrobiły z Laury gwiazdę sportu poprzez jedną noc. Ale sława nie uderzyła jej do głowy. Po powrocie do USA znowu rozpoczęła pracę na swojej farmie w Apopka, zajęła się treningiem koni i jeźdźców – musiała przecież spłacić zaciągnięte długi. Do tej pory nie miała przecież żadnych sponsorów. Obecnie jest kilka firm, które ją wspierają, ale w dalszym ciągu nie ma nikogo, kto by jej powierzył klasowego konia w trening.

 

Po mistrzostwach w Caen Verdades miał długą przerwę. Dopiero w marcu 2015 roku wystartował podczas Adequan Global Dressage Festival w Wellington. Laura wygrała tam 5 z 6 konkursów, w których wystartowała, raz była druga. Zawody te były przygotowaniem do Finału Pucharu Świata w Las Vegas, gdzie wraz z Verdadesem zajęli w GP Freestyle czwarte miejsce. Ostatnim ich startem były Igrzyska Panamerykańskie w Toronto, gdzie z zespołem zdobyli złoty medal, a indywidualnie srebrny, plasując się za kolegą z zespołu, Steffenem Petersem na Legolasie.

 

Zespół USA: Kimberley Herslow, Steffen Peters, Sabine Schut-Kery i Laura Graves po zwycięstwie w Pan American Games w 2015 r.,Toronto/Kanada, fot.: USEF/FEI TV

 

Po tych zawodach Verdades miał przerwę od startów. Kolejne zaplanowane są na grudzień i styczeń. Dalszych konkretnych planów startowych Laura nie ma. Będą one ustalane na bieżąco. Ale główny cel pozostaje wciąż ten sam – start w Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Biorąc pod uwagę jej pracowitość, talent i szczęście do otaczających ją ludzi, na pewno i to marzenie z dzieciństwa się spełni.


* Wyróżnienia przyznawane przez USDF (Amerykańską Federację Ujeżdżenia) na podstawie osiągniętych wyników dla określonego poziomu i klas zawodników.