Z zaproszenia skorzystali więc prawie wszyscy zawodnicy, właściciele koni i ośrodków jeździeckich, sędziowie oraz hodowcy. Trzeba była dostawiać dodatkowe krzesła bo w szczelnie wypełnionej sali zmieściło się ponad 80 osób.
   Przewodniczący Komisji Powożenia, Ireneusz Kozłowski przedstawił środowisku osobiście skład Komisji (Sylwia Garbacz odpowiedzialna za sprawy sędziowskie, Roman Kusz odpowiedzialny za sprawy szkolenia) oraz przedstawił proponowane zmiany w porządku spotkania (wynikłe z faktu oczekiwania na przybycie Prezesa PZJ).
   W trakcie spotkania wszyscy zainteresowani dowiedzieli się o zasadach konsultacji szkoleniowych przeprowadzanych przez Romana Kusza, powołaniach do Kadry Narodowej i tym co za tym faktem idzie.

   O niektórych z poruszanych w Gajewnikach problemach rozmawiamy z Romanem Kuszem:

Świat Koni – Czy w związku z objęciem funkcji Koordynatora ds. Szkolenia w Komisji Powożenia PZJ pokusiłeś się o sporządzenie czegoś w rodzaju bilansu otwarcia?

Roman Kusz– Przede wszystkim dokonałem oceny stanu posiadania. Dotyczy to zawodników oraz posiadanych, czy też użytkowanych przez nich koni. Uważam, że mamy naprawdę dobrych zawodników i niezłe konie. A zatem można z tym zespołem cos zrobić. Trzeba jednak wyeliminować błędy, które zostały popełnione wcześniej i nie powielać w pracy, którą mamy do wykonania.

ŚK – Czy mówiąc „zespół” masz na myśli drużynę mającą wystąpić w tegorocznych MŚ w Powożeniu Zaprzęgów Parokonnych, drużynę „singlowców” czy tez dwójkę naszych powożących zaprzęgami czterokonnymi?

R.K. – Mówię o wszystkich wymienionych. Nasi zawodnicy w każdej z kategorii potrafią jeździć na bardzo wysokim poziomie. Wystarczy to wszystko poskładać w całość i będą zadowalające efekty i sukcesy. W parach nasi powożący startujący w zeszłym roku w Pucharze Dunaju i Alp, gdyby ich wyniki brane były pod uwagę w punktacji drużynowej, zajęliby wysokie drugie miejsce (skład ekipy: S. Bogacz, W. Kaczmarek, J. Kozłowski, R. Kusz – przyp. ŚK). Pokazaliśmy się tam z niezłej strony w ujeżdżeniu, bardzo dobrej w maratonie oraz konkursie zręczności. Uzasadnieniem dla nie klasyfikowania drużyny polskiej przez organizatora był fakt, że Polska nie leży nad Dunajem i nie ma w na swoim terytorium Alp.
Jeśli chodzi o zaprzęgi czterokonne to musze powiedzieć, ze bardzo podoba mi się to, że Piotr Mazurek, od niedawna startujący w tej kategorii, zaczął od dobrej strony – tj. ujeżdżenia.
Z technicznym przygotowaniem, którego baza jest ujeżdżenia przyjdą z czasem lepsze czasy w maratonie a dzięki coraz większemu „objeżdżeniu” przejazdy w konkursie zręczności powożenia będą tez coraz lepsze. Jestem pod dużym wrażeniem jego startu w próbie ujeżdżenia na zeszłorocznych MP. Bardzo podobał mi się ten przejazd i żałuję, że nie znalazł on należytego uznania w oczach oceniających go sędziów.
Zaprzęg jakim dysponuje Piotrek to bardzo dobre ruchowo konie i całkiem niezłą prezencją. Zaplecze jakim dysponuje wydaje się być stabilne co rokuje ciągłą progresję poziomu tego zawodnika.
Drugi z powożących zaprzęgiem czterokonnym – Jacek Kozłowski to uznana „firma”. Jednak nie bardzo podoba mi się przerzucanie się między poszczególnymi kategoriami. Sporadyczne starty w singlach i dużo częściej w dwójkach i czwórkach to nie najlepsze rozwiązanie. Wolałbym, żeby skoncentrował się wyłącznie na parach. Nie tylko dlatego, że jest aktualnym Mistrzem Polski, ale też posiada bardzo doświadczone konie i potrzebny jest drużynie, która ma szanse na naprawdę dobre zaprezentowanie się na tegorocznych MŚ.

ŚK – co to znaczy „dobre zaprezentowanie” w tym przypadku?

R.K. – Na pewno mam nadzieję na mniejszy dystans punktowy dzielący nas od medalu niż było to w 2007 roku w Warce.
Wróćmy jednak do zespołu, bo zostało mi do omówienia sprawa zaprzęgów singlowych. Mamy tutaj dużo do zrobienia. Mam nadzieję, że moja współpraca z Mistrzem Polski – Bartkiem ułoży nam się pomyślnie. Widziałbym u niego potrzebę zmiany charakteru startów. Wolałbym, żeby startował mniejszą nieco ilością koni, ale staranniej dobieranych swoja klasą. Zawodnik jego formatu niekoniecznie powinien startować czterema młodymi końmi na zawodach podczas kiedy jego podstawowy koń zostaje w domu. Brakuje mu potem objeżdżenia i pracy jak choćby podczas startu w Jarantowie w zeszłym roku. Szkoda, wielka szkoda bo to jest naprawdę zawodnik wielkich możliwości. Takich, że medal podczas MŚ nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Konie i zaplecze ma bardzo dobre, więc mam nadzieję że przyszły rok potwierdzi moje słowa.
Kolejny zawodnik singli – Weronika Kwiatek. Bardzo się cieszę, że sytuacja się wyjaśniła i ma ona teraz sponsora i konie. Co prawda z doświadczeniem tych koni jest troszkę gorzej, ale wierzę w Weronikę i jej pracę. Ryszard Gil z doświadczonym Bogaczem to z pewnością mocny punkt zespołu. Maciek Forecki, który permanentnie wygrywa maratony też będzie potrzebny drużynie.
Uważam więc, że absolutnie nie jest źle. Przyszłość zarysowuje się lekko optymistycznie.

ŚK – Podczas spotkania w Gajewnikach przedstawiłeś nowy sposób prowadzenia zawodników Kadry Narodowej. Pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy to praca w bardzo małych zespołach a druga to bardziej Twoje wizyty u zawodników niż zgrupowania. Mógłbyś troszkę przybliżyć ta sprawę?

R.K. – Pierwsza rzecz, to w poprzednim systemie moim zdaniem trener Point popełnił błąd pozwalając sobie narzucić pracę w dużym zespole zawodników. Moim zdaniem zbyt dużym. Proszę mi uwierzyć, że żaden trener nie jest w stanie zapanować nad 10 zawodnikami. Gdyby chciał poświecić każdemu z nich tyle czasu ile wymaga tego dobro treningu, to brakłoby 24 godzin doby. A przecież podczas zgrupowań nie mógł ona pracować bez przerwy przez całą dobę. Powiem szczerze, że ja mu współczuję, że tak musiał pracować. Jednak w mojej opinii nie powinien się zgodzić na ten model pracy z Kadrą.
Względy szkoleniowe to jedna strona medalu. Po drugiej jest fakt, że zgrupowania starego typu „zabierają” zawodników z ich codziennych miejsc pracy. Pozostaje problematyczne zagadnienie pracy z pozostałymi końmi zawodnika oraz w wielu wypadkach nie świadczenia pracy na rzecz swojego sponsora. Dlatego postanowiłem, że to ja będę przemieszczał się w różne miejsca Polski. To dużo bardziej sensowne rozwiązanie. Wszyscy zorientowani w specyfice dyscypliny wiedza jak duże są koszty transportu zawodnika i jego koni. Łatwiej i taniej jest poruszać się pojedynczemu człowiekowi niż zespołowi zawodnik i jego konie.
Warto też dodać, że zawodnicy kadry Narodowej nie będą ponosili z tytułu konsultacji ze mną żadnych kosztów. Jeśli wezmą w nich udział pozostali zawodnicy, do czego zachęcam po indywidualnych uzgodnieniach, to omówimy kwestie kosztów dla nich.
Nie widzę przeszkód by w takich konsultacjach brali udział, z zachowaniem oczywiście zdrowego rozsądku bo kadrowicze maja najwyższy priorytet, uprawiający powożenie na poziomie klasy L czy nawet amatorzy. Wszystko jest do uzgodnienia, a ja nie zamierzam być „sztywny” w tym temacie.
Wracając do nowego modelu. Praca w jednym miejscu z jednym lub dwoma kadrowiczami pozwoli na skupienie się nad problemami poszczególnych załóg i poświęcenie im znacznie więcej czasu niż było to poprzednio.

ŚK – Kiedy zatem możemy spodziewać się pierwszych efektów takiej pracy szkoleniowej?

R.K. – Myślę, że w czerwcu będziemy mieli pełniejszy nieco obraz i będziemy mogli przekonać się czy zaproponowany system pracy przynosi oczekiwane efekty. Zapraszam wobec tego do kolejnego spotkania i rozmowy właśnie w czerwcu. Ocenimy co już się wydarzyło i na tej podstawie powiemy więcej o przyszłości.

ŚK – Dziękuje bardzo za rozmowę.

R.K. – Również i ja dziękuję, pozdrawiając czytelników Świata Koni i wszystkich sympatyków powożenia