A to nie tylko za sprawą aury lecz również ciepłej atmosfery, mnóstwa atrakcji i prawdziwie wakacyjnego pikniku.
   Dla myśliwych i koniarzy to jeden z wielu, choć nie wątpię, że wyjątkowy, powód do wspólnego świętowania. Najważniejsze jest jednak to, iż organizatorzy szeroko otwierają wrota przed publicznością, goszczą ją prawdziwie szczodrze i prezentują jej najpiękniejsze a często skrywane strony łowiectwa, jeździectwa, hodowli zwierząt, szlacheckich obyczajów.
   Niedzielne popołudnie wypełniały więc pokazy ujeżdżenia, powożenia, wyścigi bryczki z samochodem, siłowanie z koniem, skoki przez przeszkody. Wśród ułanów, amazonek, szlachty, kozaków i tatarów spotkać można było przechadzających się ptaszników i myśliwych.
   Uwieńczeniem dnia była tradycyjna gonitwa za lisem, w której zeszłorocznego zwycięzcę – Dariusza Sadowskiego na koniu Cyprys doścignął, a tym samym przejął jego zaszczyty Marcin Szczepaniak na Kordobie. Serdeczne gratulacje.
   A jeśli ktoś chciałby zarzucić, iż impreza robiona jest pod publikę, traci kameralność i spontaniczny urok – myli się. Nadal orkiestra nie wie kiedy ma zacząć grać, po łące przed tabunem cwałujących koni przechadza się rowerzysta a ułan wjeżdża w stado krów porywając je do gonitwy.
Świętemu Hubertowi stokrotne dzięki. Do przyszłego Hubertusa!

Łukasz Klimczak