Przypominamy, że „sprawa” Stadniny Koni w Janowie i Stadniny Koni w Michałowie wybuchła niczym „bomba atomowa” w lutym ubiegłego roku, kiedy to minister rolnictwa wraz z podległym mu prezesem ANR zwolnili ze stanowisk prezesa spółki SK w Michałowie, Jerzego Białoboka, prezesa spółki SK Janów Podlaski, Marka Trelę oraz pełniącą nadzór właścicielski nad stadninami koni w Agencji Nieruchomości Rolnych, Annę Stojanowską.

Powody podjęcia tej kontrowersyjnej decyzji zmieniały się co chwila aż podczas obrad komisji sejmowej w dniu 13 kwietnia 2016 roku na temat powodów odwołania szefów stadnin w Janowie i Michałowie, minister Jurgiel powiedział: "Za złodziejstwo zwolniłem, nie za niefachowość. (…) Nie będę trzymał facetów, którzy z działalności na majątku państwowym organizują sobie lekkie życie".

W ślad za tymi słowami Agencja Nieruchomości Rolnych skierowała do prokuratury wniosek o wszczęcie śledztwa sprawie niegospodarności w stadninie w Janowie Podlaskim.

Prokuratura Rejonowa w Lublinie, jak podaje dzisiaj radio RMF FM postanowiła jednak nie przedłużać prowadzonych czynności i umorzyć śledztwo.

Nie bez znaczenia dla tego jest z pewnością ekspertyza biegłych, z której wynika, że w Stadninie Koni Janów Podlaski za czasów prezesury Marka Treli nie dopuszczono się nieprawidłowości.

Biorąc pod uwagę sytuację procesową, jaka w tej sprawie występuje - a więc fakt, że w toku tego postępowania nikomu nie przedstawiono zarzutów popełnienia przestępstwa - opracowanie aktu oskarżenia, siłą rzeczy, jest oczywiście z powodów proceduralnych niedopuszczalne” - mówił w rozmowie z RMF FM prok. Waldemar Mocarzewski z Prokuratury Regionalnej w Lublinie.

Co na to wszystko minister Krzysztof Jurgiel? Czy weźmie na siebie odpowiedzialność za własne słowa i czyny jak prawdziwy mężczyzna, czy raczej schowa się 'odważnie” za „spódniczkę” poselskiego immunitetu?

To chyba pytania całkiem retoryczne ...