Krzysztof Okła, zawodnik Kieleckiego Klubu Jeździeckiego i przedstawiciel młodego pokolenia polskich seniorów w dyscyplinie skoków przez przeszkody zamienia kielecki krajobraz na holenderski pejzaż z wiatrakami.
Zapraszamy do lektury krótkiej rozmowy, jaką przeprowadziliśmy z przygotowującym się do wyjazdu Krzysztofem Okłą:
Pierwszy miesiąc każdego roku sprzyja zmianom jakie wprowadzamy w swoim życiu, niesieni mocą noworocznych postanowień. Czy Twój pomysł na wyjazd do Holandii to przykład takiej motywacji?
Być może kogoś rozczaruję, ale nie bardzo. Sam pomysł zrodził się jeszcze w październiku ubiegłego roku. Jestem po prostu człowiekiem otwartym, ciekawym otaczającego świata i chcę go poznawać. Pomyślałem więc sobie, że chętnie przyjrzę się jak zachodnioeuropejskie jeździectwo wygląda od środka. Jak to jest widziane z perspektywy zawodnika, uczestniczącego w rozgrywanych tam zawodach, już wiem. Poza tym myślę, że dobrze jest nawiązać tam jakieś kontakty i nie ukrywam, że chcę poprzez pracę tam oraz starty, nauczyć się czegoś. Zacząłem się rozglądać i rozmawiać z ludźmi. Chociaż w pewnym sensie, gdzieś w tle, motyw noworocznych postanowień się przewija, bo realizację pomysłu od początku planowałem w styczniu.
Czy możesz zdradzić gdzie i na jak długo się wybierasz?
Zacznę od tego ostatniego aspektu, czyli na jak długo. Nie chciałbym teraz składać jakiś sztywnych deklaracji. Po prostu nie wiem, czy będzie mi tam wszystko pasowało, czy pobyt tam spełni moje oczekiwania. Planuję, że dam sobie czas powiedzmy między 3 miesiącami a pół roku na to, żeby poznać odpowiedź na to pytanie. Po tym czasie podejmę decyzję czy będę kontynuował tę drogę, czy wrócę do kraju. Mam gdzie wracać, bo mam swoją stajnię, która pozwala mi na stosunkowo komfortową pracę z końmi. Teraz kwestia gdzie jadę. Jest to stajnia leżąca w małej miejscowości, niedaleko Amsterdamu, a więc w Holandii. Samochodem 20 minut jazdy od lotniska. Ośrodek wyposażony jest w dwie duże hale z doskonałymi podłożami i całą infrastrukturą na najwyższym poziomie. Warunki do pracy będą więc tam naprawdę w porządku.
Jaką wobec tego masz motywację do tego wyjazdu?
Ach, jest ich kilka. Chociażby to, że łatwiej jest tam pod względem dostępu do zawodów. W Polsce na zawody krajowe muszę jechać powiedzmy 3-4 godziny. Tam będę jeździł 15-20 minut. I tak naprawdę, to zawody tam rozgrywane są dosłownie codziennie. Będę mógł więc pojechać jednego dnia w jedno miejsce z jakimiś końmi, a innego dnia z inną stawką w inne miejsce. Zawody międzynarodowe będą tam też znacznie bliżej. W poprzednim roku startowałem na 8 turniejach międzynarodowych, z czego 6 rozgrywanych było w Polsce. W Polsce na międzynarodowe zawody muszę jechać 200-400 kilometrów. Dzięki temu, że w 2019 roku, w niewielkim promieniu od stajni, w której będę przebywał, rozgrywanych będzie 20 międzynarodowych zawodów, planuję mocno poprawić moją statystykę w tym względzie.
Myślę też, że dzięki startom w Holandii poznam sporo ludzi, nawiążę ciekawe kontakty na przyszłość. Nie ukrywam też, że w sytuacji kiedy uda mi się dobrze pokazać któregoś z moich młodych koni i znajdzie się na niego dobry kupiec, to go sprzedam. Oczywiście mojego konia, a nie tego kupca (śmiech). Ale mówiąć szczerze, to moją główną motywacją jest chęć uczenia się i poprawiania mojego jeździeckiego warsztatu.
Jakie konie zabierasz na ten wyjazd?
Najbardziej prawdopodobne rozwiązanie jest takie, że zabierzemy do Holandii wspólnie z Oliwią (Szustkowską) jedenaście koni. Jeszcze do końca nie podjęliśmy ostatecznej decyzji. Myślę, że za kilka dni wszystko już będzie dogadane.
Z kim planujesz trenować w Holandii?
Powiem może tak: na razie nie mam zaplanowane z kim będę trenował w Holandii. W Polsce pracuję w tej chwili sam. Trochę ostatnio pomagał mi w formie konsultacji Janek Vinckier. Niemniej jednak w tych kwestiach podjąłem jakieś luźne na razie rozmowy. Zapewne będę chciał korzystać z konsultacji z holenderskimi, uznanymi w świecie szkoleniowcami.
Kiedy wobec tego wyjedziesz?
Dopinam dosłownie ostanie kwestie związane z wyjazdem i myślę, że w przyszły piątek wyjadę. Część koni pojedzie ze mną, a część dojedzie pod koniec miesiąca. Pierwszy start w międzynarodowych, dwugwiazdkowych zawodach zaplanowałem sobie na przełomie stycznia i lutego, kiedy w Polsce będą rozgrywane zawody Cavaliada w Lublinie.
Skoro już jesteśmy przy zawodach rozgrywanych w kraju, to czy zamierzasz w tym roku pokazać się na zawodach w Polsce? Na przykład na Mistrzostwach Polski? Jakie masz na ten rok priorytety startowe?
Szczerze mówiąc chciałbym w tym roku zająć się stawką moich młodych koni. Stąd pomysł z wyjazdem. Będę miał tam oczywiście ze 2 lub 3 konie na wyższe konkursy i na nich też będę chciał uczyć się i startować. Zastanawiam się trochę nad przyjazdem na Torwar, ale zobaczymy. Na pewno będę chciał przyjechać do Jakubowic na Silesię. Co do tegorocznych Mistrzostw Polski, to powiem tak: jeśli będę dysponował takimi końmi, żeby powalczyć o miejsce w pierwszej piątce, to się w Jakubowicach pojawię. Głównie chodzi mi o to, żebym miał dobrego konia do konkursu szybkości, bo pierwszy dzień może „ustawić” całe Mistrzostwa Polski. Nie napinam się więc w tym roku na te Mistrzostwa. Jak wcześniej powiedziałem, moim najważniejszym, tegorocznym priorytetem jest praca nad swoim jeździectwem. Po prostu przede mną czas nauki.
Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia wszystkich nadziei pokładanych w tym wyjeździe.
Chyba wobec tego nie będę dziękował, żeby nie zapeszać.