Tegoroczna edycja słynnej niegdyś na cały świat aukcji koni czystej krwi arabskiej Pride of Poland okazała się niezwykle emocjonująca. Nie tylko z powodu sprzedaży wyhodowanej w SK Białka klaczy Perfinka za 1 milion 250 tysięcy Euro.

 

Tuż przed aukcją doszło do incydentu pomiędzy komentującym 42. Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi, Markiem Szewczykiem, a pracującym jako agent klientów z Belgii, Matuszem Leniewicz-Jaworskim.

Obydwa nazwiska nie są obce w środowisku związanym z hodowlą koni czystej krwi arabskiej.

Z tym, że Marek Szewczyk, były dziennikarz i później redaktor miesięcznika „Koń Polski” znany jest od wielu lat w całym środowisku związanym z końmi i sportem jeździeckim.

O Mateuszu Leniewicz-Jaworskim zaczęło się robić głośno po „zreformowaniu” przez ministra Krzysztofa Jurgiela państwowej hodowli koni czystej krwi arabskiej i zwolnieniu ze stanowisk Anny Stojanowskiej, Jerzego Białoboka i Marka Treli. Przez jakiś czas Mateusz Leniewicz-Jaworski był nawet wiceprezesem SK Janów Podlaski.

 

Tak wygląda wersja tego wydarzenia przedstawiona mediom przez Mateusza Leniewicz-Jaworskiego:

 

Usłyszałem tylko „ty gnoju", po czym zostałem uderzony cztery razy w tył głowy pięścią, kiedy szedłem do namiotu VIP ze swoimi klientami z Belgii. Rozmawiałem wtedy przez telefon, który wypadł mi z rąk, z twarzy spadły mi okulary. Koszmarna historia.

 

Wersję wydarzeń Marka Szewczyka przedstawia jego oświadczenie:

 

– W związku z incydentem, jaki miał miejsce w Janowie Podlaskim w niedzielę, w dzień aukcji Pride of Poland, a który wzbudził zaskakująco duże zainteresowanie, a także dlatego, że już mi się nie chce tłumaczyć kolejnym dziennikarzom bądź znajomy, jak to było – oświadczam co następuje:

 

Tak, potwierdzam, uderzyłem Mateusza Leniewicz-Jaworskiego. Ale nie dlatego, że jest osobą, która wyrządziła duże szkody w państwowej hodowli koni arabskich w Polsce, ani dlatego, że go nie lubię. Nie bijam osób tylko dlatego, że kogoś nie lubię, ani nawet nie bijam na co dzień tych, którymi gardzę. Uderzyłem, gdyż zostałem obrażony.

A było to tak. Mniej więcej na pół godziny przed rozpoczęciem aukcji, na zapleczu namiotu dla VIP-ów i kupców, znienacka natknąłem się na pana Jaworskiego. Minęliśmy się w odległości mniej więcej pół metra. On z telefonem komórkowym przy uchu szedł w jedną stronę, a ja w przeciwną. Kiedy się mijaliśmy, usłyszałem, jak pan Jaworski mówi do osoby, z którą prowadził konwersację przez telefon, ale bardzo wyraźnie i głośno, z intencją, abym i ja usłyszał: „właśnie mijam Szewczyka, tę mendę”.

Komunikat do mnie dotarł, więc zareagowałem. Zawróciłem i dałem mu w pysk. Otwartą dłonią. Uderzyłem go więcej niż raz, bodajże trzy razy. Ale nie biłem pięścią, bo nie chodziło mi o to, aby uszkodzić ciało, ale o oto, aby go zabolała dusza. Niech wie, że nie można mnie bezkarnie obrażać.

Potem do akcji wkroczyli najpierw ochroniarze, a potem policja. Obie służby zadziałały profesjonalnie i kulturalnie. A po spisaniu przez policjantów naszych zeznań, obaj wróciliśmy do namiotu VIP, gdzie właśnie rozpoczęła się aukcja.

Cały incydent miał miejsce na zapleczu namiotu dla VIP-ów i kupców, i choć nie mam 100-procentowej pewności, ale sądzę, że nikt z gości nie widział tego zajścia i nie miał on wpływu na przebieg aukcji.

To wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat.

Marek Szewczyk

 

 

Na miejsce zdarzenia wezwano ochronę i policję. Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej sporządzili notatkę z interwencji.

Oto jak oni widzieli to wydarzenie w oświadczeniu oficera prasowego KMP w Białej Podlaskiej:

 

W odpowiedzi na przesłane zapytanie informuję, że do zdarzenia doszło w minioną niedzielę przed godz. 15:00. Z informacji przekazanej przez zgłaszającego wynikało, że został uderzony przez inną osobę. Na miejsce skierowany został patrol policji, który podjął interwencję. Z relacji zgłaszającego wynikało, że został uderzony otwartą dłonią, przez znanego mu osobiście mężczyznę. Jak ustalili policjanci 67-letniego mieszkańca Warszawy. Drugi z mężczyzn potwierdził ten fakt twierdząc, że został sprowokowany przez zgłaszającego.

Zgłaszający nie posiadał żadnych widocznych obrażeń ciała. Nie potrzebował też pomocy medycznej. Został pouczony o możliwości wystąpienia na drogę sądową z powództwa cywilnego. Czy pokrzywdzony z takiej możliwości skorzysta pozostaje w jego gestii. Jeżeli się na to zdecyduje wówczas do sądu przekazane zostaną materiały tej sprawy.

W związku ze zdarzeniem Komisariat Policji w Janowie Podlaskim odrębnie prowadzi czynności wyjaśniające w kierunku art 51 KW.

podkom. Barbara Salczyńska-Pyrchla