W czasie deszczu dzieci się nudzą, to ogólnie znana rzecz – śpiewała przed laty Barbara Krafftówna w Kabarecie Starszych Panów. A co robią, lub mogą robić dzisiaj jeźdźcy w czasie pandemii koronawirusa SARS-CoV-2?

 


Nie ma co ukrywać, że z jednej strony boimy się coraz bardziej szerzącej się pandemii, z drugiej jednak, jak widać w doniesieniach z rożnych stron Polski, nie bardzo potrafimy dotrzymać zasad obowiązującej kwarantanny. Jak było widać w doniesieniach medialnych z różnych rejonów kraju, wiosenna pogoda wyciągnęła z domów na tereny rekreacyjne szerokie rzesze dzieci i młodzieży oraz dorosłych.

 

To złe zachowania. Bardzo złe. Jak byłoby dobrze? Dobrze byłoby pozostać jednak w domu i opuszczać go tylko w przypadkach naprawdę koniecznych.

Dla jeźdźców jednak całkowite odcięcie się od świata w zaciszu domowych ścian nie jest możliwym do zaakceptowania wyjściem z tej trudnej sytuacji.

Jeźdźcy bowiem odpowiedzialni są nie tylko za siebie, ale również za swoje konie.

 

Doskonale znany w środowisku Rinaldo Kiecoń tak podpowiada co można robić:

W obecnej sytuacji kwarantanna stała się dla nas wszystkich koniecznością. Mając jednak do czynienia z końmi, musimy umieć znaleźć takie rozwiązanie, żeby nie ucierpiały na tym konie. One nie są rzeczą. Jak na przykład samochód czy rower, które możemy wyczyścić i odstawić do garażu. Konie mają swoje potrzeby i naszą rolą jest ograniczyć kontakty z innymi ludźmi i zająć się naszymi końmi. Dlatego w naszej stajni Nawojka odwołała wszystkie jazdy rekreacyjne. Dzięki temu nie pojawiają się u nas ludzie całkowicie z zewnątrz. Ci którzy muszą do nas dojechać, ograniczają swoje kontakty ze światem zewnętrznym do niezbędnego minimum. W praktyce oznacza to, że poruszają się tylko pomiędzy swoim domem i stajnią. Tworzymy więc dosyć zamknięty krąg. Myślę, że w ten sposób zachowujemy podstawowe warunki kwarantanny. Wróćmy jednak do samej pracy z końmi. Ten przymusowy czas pracy wyłącznie w swojej stajni to dobra okazja do przyjrzenia się temu, co w naszym jeździectwie wymaga korekty. Zwłaszcza przy pracy z młodymi koń w trakcie normalnego sezonu wiele rzeczy robi się pod presją czasu, którego ciągle brakuje. Teraz mamy okazję, by bez tej presji, na spokojnie, skorygować to, co korekty wymaga. By zachować konie w dobrej kondycji fizycznej oraz, co ważne, również w dobrej kondycji psychicznej, organizujemy w naszej stajni zawody wewnętrzne. Odrobina rywalizacji przyda się zarówno koniom jak i jeźdźcom.

Wysokość na której rozgrywamy nasze stajenne zawody, uzależniona jest od tego z jakimi końmi pracujemy. Dla tych, które startują na poziomie konkursów GP wieszamy drążki wyżej. Dla młodszych koni niżej. Mamy warunki do tego, żeby na jednym placu urządzić rozprężalnię, a na drugim parkur taki jak na normalnych zawodach. Czyli tak jak na zawodach. Staramy się utrzymać cykl takich startów co najmniej raz na dwa tygodnie, czyli tak jak to się normalnie dzieje w sezonie. Oczywiście nie jest to dokładnym oddaniem startów w normalnym sezonie, bo konie na swoim placu czują się dużo pewniej i inaczej reagują niż podczas wyjazdów. Jednak w sytuacji braku możliwości opuszczania stajni, jest to moim zdaniem dobre rozwiązanie. Do tych naszych, wewnętrznych zawodów wyciągamy przeszkody, których normalnie na treningu nie używamy. Staramy się stosować dużo podmurówek i różnego rodzaju kolorowych elementów. Kończąc chciałem zaapelować do jeźdźców: zachowując maksimum ostrożności i rozwagi w kontaktach z innymi ludźmi nie zapominajcie przy tym o swoich koniach.

 


Dwukrotny zdobywca tytułu Mistrza Polski w skokach, w kategorii seniorów, wielokrotny reprezentant Polski w konkursach Pucharu Narodów i wielokrotny reprezentant naszego kraju na najważniejszych imprezach, takich jak Mistrzostw Świata i Mistrzostwa Europy, Piotr Morsztyn, tak opowiada o tym, jak sobie radzi z koronawirusem:

Dwójka moich najstarszych dzieci, Natalia (19 lat) i Łukasz (15 lat) nie jadą do Wrocławia i cały czas przebywają tutaj, w Kaszycach. Uczą się przez internet i cały dzień, od rana do wieczora pracują w stajni. Obowiązująca kwarantanna to dobry czas do tego, żeby nadrobić zaległości i powalczyć z brakami technicznymi na parkurach konkursowych. Dwie nasze zawodniczki, Kaja i Zosia tydzień temu podjęły decyzję, że zostaną u nas. Mieszkają w hotelu na terenie Morsztynowa i rodzice przywożą im jedzenie, a my sobie pracujemy. Dołączyły do tej grupy Maja i Wojtuś, najmłodsze dzieci. Nie wyjeżdżamy na zewnątrz, kontaktując się tylko z kilkoma osobami, które dojeżdżają na treningi. Mają one przygotowanego i podstawionego pod bramę konia i bezpośrednio po przyjeździe siadają na niego. Po treningu zabieramy konia i się nim odpowiednio zajmujemy. Czuwa nad tym niezastąpiony Piotr Łukaszewski, popularny "Piotruś", który postanowił z nami zostać i nie chodzi nawet do domu. Osoba dojeżdżająca do stajni po prostu wsiada do auta i jedzie do domu. Nie kręci się ani po stajni, ani po siodlarni. Ograniczamy więc ryzyko zarażenia do minimum. Co do samej pracy z koniem i na koniu, to podchodzimy razem z moją żoną Moniką do tematu bardzo indywidualnie. W zależności od tego jakie kto ma braki, odpowiednio układamy plan pracy. Jest takie powiedzenie, że diabeł tkwi w szczegółach. Brak możliwości startów w tej chwili jest doskonałą okazją do tego, żeby popracować nad tymi szczegółami. Nie chciałbym tutaj podawać komuś jakiejś uniwersalnej recepty. Po pierwsze nie ma takich uniwersalnych recept, bo każdy jeździec i każdy koń są inni. Po drugie, zamiast samemu wymyślać "drzwi do lasu", lepiej zwrócić się o pomoc i wskazanie nad czym popracować do jakiegoś dobrego trenera. To szybsza droga do postępu.

 


Jak widać z tych dwóch przykładów, jeździectwo to nie tylko pasja „na całe życie”, ale również olbrzymie poczucie obowiązku. Obowiązku opieki nad towarzyszącym w tej pasji jeźdźcowi koniem.


Okres przymusowego odpoczynku od startów na zawodach wykorzystuję w przypadku starszych i bardziej doświadczonych koni na to, by dać im troszeczkę odpocząć. Lekkie roztrenowanie ale utrzymanie przy tym minimum ruchu pozwoli im doczekać do wznowienia startów w dobrej kondycji. W przypadku młodych koni korzystam z tego, że mogę dopracować to, na co normalnie zawsze brakuje czasu. Pracujemy więc nad poprawą podstaw ujeżdżenia, przepuszczalności i jakości prowadzenia konia w parkurze. Podobnie jest z początkującymi jeźdźcami, którzy mogą czas braku startów wykorzystać do poprawy swoich podstaw jeździeckich - powiedział zdobywca tytułu Mistrza Polski w skokach przez przeszkody, w kategorii seniorów w roku 2016 – Kamil Grzelczyk.

 

Pandemia koronawirusa z pewnością odcisnęła na naszym codziennym życiu duże piętno. Jednak my jeźdźcy musimy myśleć nie tylko o nas samych i naszych najbliższych. Naszym obowiązkiem jest również zajęcie się naszymi końmi. Dlatego zachowując wszystkie zasady kontroli kontaktów z ludźmi musimy dalej robić swoje, czyli pracować z końmi. Ja pracuję dużo z wykorzystaniem drążków, cavaletti i szeregów gimnastycznych. Konie na których startuję w dużych konkursach są już dobrze naskakanie, więc nie muszę z nimi dużo pracować na przeszkodach. Od czasu do czasu trochę gimnastyki, na niezbyt dużych przeszkodach, pozwala im rozluźnić mięśnie i ścięgna. Praca na drążkach, cavaletti młodszych koni pozwoli im na poprawę skupienia i prowadzenia w parkurze. Praca na szeregach gimnastycznych pozwoli im na rozbudowę mięśni i poprawę techniki skoku. Skoro już nie możemy startować, to nie zmarnujmy tego czasu - tak powiedział nam aktualny Mistrz Polski w skokach przez przeszkody w kategorii seniorów, Wojciech Wojcianiec.

 


Na koniec już, można też podejść do tego tematu, tak jak multimedalista Mistrzostw Polski, Grzegorz Kubiak, który radzi jak uciec przed koronawirusem:

Najlepiej przed tym wirusem uciec do koni. One nie zarażają człowieka. Dlatego z czystym sumieniem mogę każdemu koniarzowi poradzić: unikaj ludzi a nie koni!