22-letnia klacz holsztyńska My Lady, którą pamiętamy ze wspaniałych startów pod Krzysztofem Ludwiczakiem pogalopowała w środę, 20 marca 2019 roku na wiecznie zielone pastwiska.

 

Ta siwa córka holsztyńskiego reproduktora Chambertin i holsztyńskiej klaczy Christine (Carolus I) przyszła na świat 2 marca 1997 roku w Niemczech, w niewielkiej stajni, której właścicielem jest Peter Maul.

 

Do Polski My Lady trafiła razem ze sporą grupką końskiej młodzieży, zakupionej z Niemiec do KJ Wechta Rosnówko.
Jej pierwszym jeźdźcem został Krzysztof Ludwiczak i to właśnie z nim związane są największe sukcesy My Lady, osiągane na międzynarodowych parkurach. Wielokrotnie para ta reprezentowała naszą drużynę w konkursach Pucharu Narodów walnie przyczyniając się do jej sukcesów. Jak choćby zajęcia III miejsca na zawodach CSIO4*-W NC rozegranych w 2006 roku w Kiskunhalas HUN) czy III miejsca na zawodach CSIO4* - W NC rozegranych w 2007 roku w Tallinie (EST). Dzięki bezbłędnemu przejazdowi tej pary w drugim nawrocie konkursu Pucharu Narodów na zawodach CSIO3*-W NC w 2009 roku drużyna polska zajęła III miejsce.

 

 

W indywidualnych konkursach pamiętamy doskonałe występy pary My Lady i Krzysztof Ludwiczak, które przyniosły zwycięstwa w konkursie Grand Prix rozegranych w Czerniachowsku i Stad Paura w roku 2009, czy zdobycie w tym samym roku II miejsca w konkursie Grand Prix na zawodach CSIO3* - W NC rozgrywanych w Sopocie.

 

 

 

W roku 2010 My Lady wraz ze swoim jeźdźcem startowali w polskiej drużynie na pięciogwiazdkowych zawodach CSIO rozgrywanych w w Rzymie, St Gallen i Aachen w ramach rozgrywek Europejskiej Dywizji 1.

 

Później, przez kolejne 2 lata klacz wprowadzała w świat wielkiego, pisanego przez duże S sportu Maksymiliana Wechtę, a później Marka Wacławika.
Podczas zawodów Cavaliada rozgrywanych w grudniu 2012 roku w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich My Lady żegna się w pięknej i wzruszającej ceremonii ze sportową rywalizacją. Dała polskiemu jeździectwu sportowemu tak wiele. 

 

 

Pozostawiła po sobie oprócz pięknych wspomnień obiecujące potomstwo. My Lady po zakończeniu kariery sportowej urodziła 4 źrebaki. W stajni KJ Wechta dała ogierka po Alvaro w roku 2015, klaczkę po La Calidad w roku 2016 i w roku 2017 klaczkę po Number One.

 

Od września 2017 roku klacz przebywa na "emeryturze" w stajni LASKO należącej do pani Katarzyny Kozak – Jurek. Otoczona troskliwą opieką dała jeszcze jednego źrebaka, ogierka po Cassiopeia.

Niestety ta bardzo waleczna klacz przegrała swoją walkę z nowotworem i w środę 20 marca odeszła na wiecznie zielone padoki.

 

Tak wspomina siwą My Lady Aleksander Wechta, prezes KJ Wechta Rosnówko:

My Lady trafiła do nas jako młoda, 4-letnia klacz kupiona w Niemczech razem z grupką innych, młodych koni. To było krótko przed tym jak do Rosnówka trafił Krzysztof Ludwiczak. To właśnie z Krzysztofem związana jest największa ilość startów My Lady. Para ta wielokrotnie reprezentowała nasz klub w zawodach krajowych i Polskę na międzynarodowej arenie ze startami w polskiej drużynie w konkursach Pucharu Narodów włącznie. Co ciekawe trafiło do nas również jej rodzeństwo. Urodzone z tej samej matki pół-siostra Young Lady i pół-brat Camillo Son. My Lady w boksie i w czasie obsługi była koniem niezwykle miłym i przyjaznym. Tak odważna i waleczna na parkurze w wysokich konkursach była przy tym bardzo płochliwa poza placem konkursowym. Kiedy się czegoś wystraszyła, potrafiła uciekać nie zważając na nic i depcząc przy tym ludzi. Nawet nie pamiętam ile razy mi się to przydarzyło. Przypominają mi się jedne z jesiennych zawodów rozegranych w Lesznie i pakowanie koni przed niedzielnym wyjazdem do domu. Prowadziłem ją do koniowozu, kiedy gdzieś po sąsiedzku skończono załadunek koni i zamknięto trap koniowozu z głośnym hukiem. W jednej sekundzie My Lady zerwała się do ucieczki i przeciągnęła mnie przez błotnistą okolicę stajni namiotowych. Ubłocony od stóp po czubek głowy nie mogłem się jednak na nią złościć. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, w których widać było przeprosiny. Co miałem zrobić? Poklepałem ją i poszliśmy już spokojnie do koniowozu. Z pewnością My Lady pozostanie w moim sercu jako koń wyjątkowy. Bo taka właśnie była. Z jednej strony płochliwa i z drugiej waleczna na parkurze. Bardzo miła i towarzyska w codziennym obrządku. Po prostu wyjątkowa.