Jedyna amazonka w historii polskiego jeździectwa, która zdobyła, i to dwukrotnie, złoty medal Mistrzostw Polski Seniorów w skokach przez przeszkody i dzisiaj dwukrotna już mama wspaniałych córeczek – Aleksandra Lusina-Gołaś. Macierzyństwo i wymiana stawki dosiadanych koni spowodowały, że ta waleczna amazonka na jakiś czas zniknęła z list startowych najwyższych konkursów.

 

Jaki będzie rok 2020 Aleksandry Lusiny-Gołaś? Poprosiliśmy ją o krótką rozmowę na ten temat:

 

ŚK – Witamy ponownie wśród polskich uczestników międzynarodowych zawodów.

A L-G – Dlaczego ponownie? Poznańska Cavaliada to było kolejne w tym roku moje międzynarodowe zawody. Startowałam w tym roku w styczniu w Sopocie i na jesieni we Wrocławiu oraz w Poznaniu. Tak naprawdę całkowicie zniknęłam jedynie na czas porodu moich dwóch córeczek. A fakt, że przestałam startować w najwyższych konkursach związany był ze zmianą stawki moich koni. Castello ma dzisiaj 23 lata a Ekwador 21.

 

Wspomniałaś o swoich córeczkach. Co było większym, trudniejszym wyzwaniem, dwukrotne zdobycie złotego medalu i tytułu Mistrza Polski czy dwukrotne macierzyństwo?

Oh, nie podejmuje się rozstrzygać tych kwestii (śmiech). Zdobycie Mistrzostwa Polski po raz pierwszy w 2007 roku w Chojnowie to było niesamowite i wspaniałe uczucie. Było to 12 lat temu. Udało się powtórzyć ten sukces dwa lata później w Warce. Mamą zostałam pierwszy raz w styczniu 2017 roku. Po raz drugi we wrześniu tego roku. Szczerze mówiąc to jest wspaniałe uczucie. Nieco odmienne od tego z Chojnowa i Warki ale naprawdę niesamowite. Myślę, że macierzyństwo dopełniło moje życie. Poza tym macierzyństwo spowodowało, że nabrałam do mojego stajennego życia i pewnych spraw z nim związanych jakiegoś rodzaju dystans. Nagle okazało się, że nie wszystko muszę robić osobiście. Owszem, ciężko mi było patrzeć jak byłam w zaawansowanej ciąży i ktoś inny jeździ moje konie i jest z tym jakiś problem. Ale okazało się, że można. Macierzyństwo pokazało mi, że można żyć mniejszym tempem i czerpać z tego życia wielką radość. Mało tego, macierzyństwo pokazało mi, że można lepiej organizować swój czas i w sytuacji kiedy przybyło obowiązków ogarnąć wszystko bez większych problemów. No i chyba największy z plusów jakie przynosi macierzyństwo to uśmiech tych dwóch małych istotek, który zdolny jest rozjaśnić nawet najbardziej pochmurny dzień. Poza tym nie jestem w tym wszystkim sama. Mam bardzo duże wsparcie ze strony Artura, mojego męża. Artur wspaniale wywiązuje się z roli tato-mamy, bo przecież ja dalej pracuję z końmi. Rodzice Artura bardzo pomagają nam w prowadzeniu stajni. Czasem zastanawiam się nawet nad tym, czy decyzja z odwlekaniem macierzyństwa była niepotrzebna. Choć zaraz tłumaczę sobie to w ten sposób, że do wszystkiego w swoim życiu trzeba dojrzeć i jak przyjdzie odpowiedni czas, to życie napisze swój scenariusz. Tak więc wracając do Twojego pytania, nie da się chyba porównać tych dwóch wyzwań.

 

No właśnie, mówisz, że dalej pracujesz z końmi. Czy fakt, że jesteś teraz mamą dwóch córeczek nie wnosi do Twojej jazdy jakiegoś elementu zachowawczego? Czegoś, co podczas startu w zawodach spowoduje, że dołożysz zamiast urwać foule w dojeździe do przeszkody rozgrywki?

Tak mi wszyscy mówili, że macierzyństwo przyniesie ze sobą bardziej asekurancką jazdę, bo pewnie to masz na myśli. Ja jednak myślę, że to są bardzo indywidualne sprawy, bo u mnie jest inaczej. Fakt, że w domu czekają na mnie córeczki, młodszą karmię jeszcze piersią i oby to trwało jak najdłużej można, bo to nie tylko najlepszy dla niej pokarm, ale pozwala na swoistą bliskość, która jest cudowna, bardzo mnie to wszystko motywuje. Myślę, że świadomość tego czyni dzisiaj moją jazdę bardziej dojrzałą. Oglądając dzisiaj filmy z dawnymi przejazdami widzę dzisiaj wiele spraw, które wcześniej mi umykały. Analizując dzisiaj te przejazdy widzę, że można było inaczej, lepiej rozwiązać kilka spraw. Ale to chyba normalne. Ideałem byłoby mieć dzisiejszą głowę i dalej ciało 20-latki (śmiech). Ale przecież tak się nie da. Życie pod tym względem jest chyba sprawiedliwe. Dodając nam lat jedno nam zabiera, a drugie nam daje. Pogarszają się możliwości ciała ale znacznie poprawiają się możliwości głowy. A w jeździectwie, po pierwsze mamy to szczęście, że możemy uprawiać je na wysokim poziomie stosunkowo długo. Po drugie jak w większości sportów sukces lub porażka rodzą się w głowie zawodnika. Jeśli więc w jakiejś rozgrywce dołożę w dojeździe do przeszkody foule, to będzie znaczyło, że tak powinnam zrobić nie z powodu auto asekuracji, tylko dlatego, że ten koń wymagał takiej decyzji. Nie możemy zapominać o fakcie, że w naszym sporcie ambicje jeźdźca czy właściciela konia muszą zejść na drugi plan, bo na pierwszym powinny być aktualne możliwości konia. Ja wiem, że to są tylko słowa. Słowa, które łatwo się wypowiada, ale w sytuacji kiedy człowiek siedząc na koniu walczy o wygraną ciężko je wprowadzić w życie. Myślę, że do tego trzeba po prostu dojrzeć. Dojrzeć do tego by umieć oprzeć się zastrzykowi adrenaliny, która potrafi wprost eksplodować w jeźdźcu.

 


Aleksandra Lusina - Ekwador - MP Warka 2009

 

Jakie są Twoje plany na zbliżający się coraz szybciej rok 2020?

Dysponuję w tej chwili stawką stosunkowo młodych koni, z których większość to konie wyhodowane przez mojego męża lub mojego teścia. Muszę powiedzieć, że patrząc z perspektywy lat widzę olbrzymi postęp hodowanych w Polsce koni. Z każdego rocznika zarówno Artur jak i jego tata selekcjonują  5 – 6 koni z którymi pracuję. Bardzo cenię sobie taki bezpośredni kontakt z hodowcą, bo to chyba fajne, kiedy hodowca słucha uwag jeźdźca o tym co w konkretnym koniu można by zmienić. Na przykład siedząc na jakimś wyhodowanym przez któregoś z nich koniu mówię, że jego ruch mógłby być bardziej obszerny. Zaczynają się wtedy rozmowy o tym jakim ogierem pokryć matkę tego konia żeby osiągnąć zamierzony efekt. To bardzo przyśpiesza i chyba ułatwia pracę hodowcy. I patrząc na stawkę koni, które trafiają do mnie do jazdy widzę, że z każdym rocznikiem ich jakość się poprawia. Oczywiście nie wszystkie dojadą do poziomu startów w konkursach 160 cm. Dla części z nich docelowa grupa może być jakiś zdolny junior czy inny  młody jeździec. Trudno w chwili kiedy dobrze rokujący koń ma 6 czy 7 lat oceniać jego   graniczne możliwości. To zawsze są bardzo indywidualne kwestie. Niektóre konie dojrzewają szybciej, inne wolniej. Niektóre szybciej dadzą określić swoje graniczne możliwości, inne przeciwnie, ciągle będą nas zaskakiwać nieustannym progresem. Wróćmy jednak do moich planów na przyszły rok. Myślę, że ze spokojem zacznę z kasztanowatą Coni I G oraz siwą Cambel I G wchodzić na poziom konkursów 145 zaliczanych do Longines Rankings. Jeśli wszystko będzie przebiegało planowo, bez większych wpadek i obydwie klacze odnajdą się na tej wysokości, to pomyślę o przyjeździe do Jakubowic na wrześniowe Mistrzostwa Polski. Ale warunkiem jest to, że osiągniemy razem poziom, który pozwoli na dobre starty w Jakubowicach i zaprezentowanie tam takiej formy, która umożliwi walkę o wysoką pozycję z jednoczesnym zachowaniem wysokiego poziomu przygotowania do tych trudnych w sumie zawodów. Ja nie mam sytuacji, że jeżdżę na cudzych koniach i muszę za wszelką cenę wystartować w Mistrzostwach Polski, bo tak życzy sobie właściciel konia. Startuję na koniach mojej rodziny i jeśli uznam, że start 9-letnich koni w tak trudnych jak MP zawodach nie będzie dla nich zbyt dużym obciążeniem, to się tam pojawię. W przeciwnym wypadku Mistrzostwa będę oglądać z trybun.

 

Czy wobec jest jeszcze w Tobie głód sukcesów w najtrudniejszych, njwyższych konkursach?

Ależ oczywiście mam w sobie ten głód. Mam jednak w sobie również świadomość tego, że nie można osiągnąć sukcesu za wszelką cenę. Do wysokich, trudnych konkursów należy podchodzić z odpowiednią pokorą. Nie można bez jakiegoś rozsądnego planu, przedwcześnie, pakować w te konkursy obiecujących koni. Jest zbyt duże ryzyko, że kariera konia w którego do tej włożyliśmy sporo pracy i środków, załamie się na skutek zbytniego pośpiechu i zaaplikowanie mu zbyt wcześnie za dużych obciążeń. Odzyskanie utraconego zaufania do jeźdźca wymagać będzie sporo czasu i kolejnych środków. Nie zawsze zresztą odzyskanie zaufania konia będzie możliwe. Czy warto więc ryzykować? Ja nie zamierzam. Mam dzisiaj w sobie dostateczną ilość spokoju, żeby opanować ten głód sukcesu i działać racjonalnie. Myślę, że mam dużo szczęścia w moim życiu. Moja praca jest moją pasją. Otaczają mnie wspaniali ludzie. No i mam te swoje dwa szczęścia – moje cudowne córeczki. Osiągnęłam chyba stan równowagi. I to w moim życiu jest najwspanialsze.

 

Życząc spełnienia wszystkich noworocznych postanowień i planów dziękuję bardzo za rozmowę.

Ja również dziękuję.