W odpowiedzi na szereg nieprawdziwych informacji przedstawionych przez osoby oficjalne z ramienia PZJ obecne w Fontainebleau chciałbym przedstawić opis całych przygotowań i wyjazdu na Mistrzostwa Europy WKKW oraz skandalicznego zdarzenia z udziałem naszych oficjeli. Niestety podawanie wyrwanych z kontekstu sytuacji (w dodatku fałszywych), nie pokazuje właściwego obrazu zdarzeń i atmosfery, jaka panowała na tych Mistrzostwach.
Na wstępie jednak chciałbym przedstawić się osobom, które mnie nie znają. Jestem szkoleniowcem od 20 lat i jako trener, a później szef ekipy brałem udział w 11 Mistrzostwach Europy do tej pory. Jestem człowiekiem, który wysoko stawia sobie jak również innym poprzeczkę. Uważam, że w składzie osób oficjalnych na imprezę rangi Mistrzostw Europy, niezbędne są osoby o odpowiedniej wiedzy i doświadczeniu, aby podołać ogromnej odpowiedzialności jaka na nich spoczywa w kilku kluczowych obszarach:
-
Pomoc zawodnikom w poruszaniu się w gąszczu procedur i przepisów, dostarczanie koniecznych informacji i sprawna organizacja, tak aby stworzyć zawodnikom optymalne warunki umożliwiające skupienie się wyłącznie na wyniku sportowym;
-
Zapewnienie możliwie jak najbardziej komfortowych warunków treningu, pobytu i transportu;
-
Aspekt psychiczny współpracy z zawodnikami, wsparcie ich i motywacja, które są nie mniej ważne, niż warunki fizyczne, w których przebywają czy trenują.
W tym roku byłem świadkiem wielu błędów i zaniedbań, a wręcz nadużyć w tych trzech niezbędnych dla sukcesu w sporcie elementach.
Ad 1:
Po pierwsze jako szefa ekipy wybrano człowieka, który w moim przekonaniu nie ma dostatecznego doświadczenia w pełnieniu takiej roli i zabrał się za organizację tego wyjazdu zdecydowanie za późno. W związku z tym nie zapewniono lekarza weterynarii dysponującego odpowiednią wiedzą i doświadczeniem. Lekarz weterynarii, która została zatrudniona w rozmowie ze mną podczas Mistrzostw Polski w Facimiechu powiedziała, że „Mistrzostwa Europy to taki sam maraton jak mistrzostwa Polski, tylko rozgrywany w wyższym tempie”. Każda osoba minimalnie zaangażowana w konkurencję WKKW wie, że jest to absolutna bzdura. Przykładem ignorancji Pani doktor było podanie podskórne koniom kadrowym „żelaza” przed wyjazdem do Fontainebleau. Kilka koni dostało odczynu szyi, które Pani Bestry zbagatelizowała. Najwyraźniej w tej sytuacji pani doktor nie potrafiła skonsultować się z bardziej doświadczonymi kolegami, którzy podpowiedzieliby jej, że przed tej rangi zawodami nie podaje się iniekcji podskórnych, eliminując niepotrzebne ryzyko przed przeglądem weterynaryjnym.
Kolejny przejaw braku wiedzy pani weterynarz miał miejsce w dniu w dniu 10.07 o godzinie 15.30. Poproszona o zaradzenie sztywności szyi występującej po iniekcji środków przed wyjazdem u konia Chenaro zaproponowała podanie leku o nazwie SARAPIN, który jest lekiem niedozwolonym, traktowanym jako doping. Podejrzewając niekompetencję lekarki osobiście skonsultowałem nazwę proponowanego leku z innym lekarzem i dowiedziałem się, że jest to lek niedozwolony, jednak lekarz kadry PZJ „ręczyła swoją reputacją, że lek jest dozwolony”. Wysiłku trzech osób wymagało przekonanie pani doktor, żeby jednak zweryfikowała swoją wiedzę. Jak sama później przyznała lek jest na liście leków zabronionych, ale według jej słów „jest niewykrywalny” (!). Świadków tej sytuacji było wielu, między innymi właścicielka konia i mama zawodniczki. Dodatkowo dysponuję materiałami dowodowymi w postaci wiadomości sms wysyłanych do polskiego lekarza w celu konsultacji nazwy leku. Sytuacja ta spowodowała całkowitą utratę zaufania do pani Bestry, a nawet obawę o szkody jakich może dokonać przez swoją niewiedzę.
Kolejny przykład niekompetencji to przegląd koni kadrowych przed oficjalnym przeglądem weterynaryjnym. Pani doktor nie przeszkadzało, że dwa z tych koni przyszły do niej prosto z treningu oraz lonżowania. Dodatkowo przed drugim przeglądem weterynaryjnym konie Młodych Jeźdźców były oglądane tylko wieczorem, natomiast rano już nie, być może dlatego, że w tym momencie pani doktor składała zawiadomienie na moją zawodniczkę do delegata technicznego…
Do tej ostatniej sprawy należy się odnieść dużo szerzej. Po utracie zaufania do lekarki w związku z propozycją podania leku niedozwolonego postanowiliśmy skorzystać z pomocy innego lekarza w celu podania suplementów pomagających zregenerować konia po ciężkim krosie i przed finałowym startem. Jednak aby uczynić zadość procedurom udaliśmy się do boksu weterynaryjnego, gdzie jak wszyscy wiedzieli lekarz PZJ z pomocą szefa ekipy podawała wlewy innym koniom kadrowym. Trzeba rzeczywistej ignorancji, aby uznać, że w celu podania niedozwolonych substancji przez nieuprawnioną osobę udalibyśmy się do oficjalnego boksu weterynaryjnego, będąc w miejscu najbardziej monitorowanym pod względem podawanych substancji, gdzie przebywa największa liczba osób oficjalnych i świadków. Wspólnie z właścicielką konia oraz mamą zawodniczki udaliśmy się tam w celu uzyskania od polskiej weterynarz i szefa ekipy oficjalnej zgody na podanie suplementów przez innego lekarza weterynarii, tymczasem wspomniane wyżej osoby zareagowały dużym zdenerwowaniem i stanowczo zaprotestowały. Należy podkreślić, iż wbrew temu co twierdzi pani Bestry i pan Kowerski zarówno wskazany przez nas lekarz weterynarii jak i zawodniczka z koniem nie byli obecni w trakcie tej rozmowy. Po burzliwej wymianie zdań właścicielka konia zgodziła się na podanie przez polską lekarz weterynarii suplementów wyłącznie dostarczonych przez innego lekarza w związku z czym do niego zadzwoniłem z prośbą o przyniesienie leku. Sytuacja miała miejsce dokładnie o godzinie 21.15 dnia 14.07 (informacje z bilingów telefonicznych), więc spokojnie można było o tej godzinie zadzwonić do delegata weterynaryjnego z zapytaniem o procedury. Moje bilingi telefoniczne potwierdzają fakt, że w boksie weterynaryjnym nie było w czasie rozmowy z lekarką i szefem ekipy lekarza norweskiego jak również konia, który został przyprowadzony dopiero po telefonie do zawodniczki. Bilingi potwierdzają również, że „późne godziny wieczorne” podane w przez szefa ekipy są po prostu kłamstwem. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na jakikolwiek atak fizyczny (tym bardziej wobec kobiety) i absolutnie nic takiego nie miało miejsca o czym mogą zaświadczyć świadkowie zdarzenia. Insynuacja jakobym chciał użyć przemocy fizycznej wobec pani doktor jest bezpodstawnym i podłym oskarżeniem godzącym w moje dobre imię i moją reputację. To z ust pana Kowerskiego podczas podawania leków w moją stronę padły niecenzuralne groźby, czego świadkiem była zawodniczka.
W mojej ocenie Pani doktor nie wpisała leków do formularza, ponieważ nie znała obowiązujących procedur i nie wiedziała, że podane suplementy nie wymagają wpisywania w formularz jeśli są podawane w treatment boksie, spanikowała, sfabrykowała tę historię i postanowiła donieść na kolegę po fachu oraz moją zawodniczkę. Podczas składania skargi nie powiedziała o tym, że to ona podała leki, a dodatkowo zafałszowała zaistniałe fakty i godzinę wydarzenia, żeby usprawiedliwić złożenie swojego doniesienia. Gdy komisja dowiedziała się z przesłuchania, iż to pani doktor Bestry podawała leki, nakazała wypełnienie formularza przez lekarza, który podał suplementy jako jedyne potrzebne działanie. W mojej ocenie nierzetelne zeznanie Pani doktor i szefa ekipy można odbierać, jako chęć zaszkodzenia zawodniczce i dyskwalifikuje tę panią i szefa ekipy jako osoby oficjalne reprezentujące Polski Związek Jeździecki. Szef ekipy cały czas współpracował z panią weterynarz w fabrykowaniu tej historii i poświadcza nieprawdę. Co więcej Pan Oskar Szrajer wiedział o tych zamiarach i nie zapobiegł tej sytuacji, co czyni go współodpowiedzialnym.
Należy podkreślić, iż zgodnie z przepisami osobą odpowiedzialną za dochowanie procedur i wypełnienia ewentualnych formularzy jest lekarz weterynarii, który podaje leki lub suplementy. W żadnym wypadku nie można mówić o odpowiedzialności za te czynności osoby, która tylko dostarczyła leki i suplementy. Sugerowanie przez pana Kowerskiego i przez panią Bestry, iż powstała jakakolwiek wątpliwość i problem formalny kto powinien wypełnić ewentualne dokumenty są niczym innym jak kolejnym dowodem braku kompetencji i wiedzy ww. osób oficjalnych odpowiedzialnych za start polskiej kadry na imprezie rangi mistrzowskiej.
Ad 2:
Należy wskazać na szereg błędów i zaniechań ze strony osób oficjalnych PZJ w organizacji wyjazdu na Mistrzostwa Europy:
- Brak osoby z uprawnieniami do opieki nad osobami nieletnimi zarówno podczas zgrupowania w Holandii jak i samych Mistrzostw Europy. Pomimo tego, że wcześniej informowałem szefa komisji WKKW o takim wymogu prawnym, nie został on zrealizowany.
- Szef ekipy bądź inny członek komitetu organizacyjnego nie dopełnił obowiązków i nie zabezpieczył rezerwacji hotelu dla zawodników o czym dowiedziano się po przyjeździe ekipy do Francji. W związku z tym hotel awaryjnie zaproponował dla wszystkich ośmiorga zawodników dwa pokoje czteroosobowe z piętrowymi łóżkami, o bardzo małej przestrzeni. Najgorszym jest jednak fakt, że hotel który zarezerwowano dla młodzieży i osób nieletnich (wciąż bez obecności osoby z uprawnieniami do opieki nad nieletnim) znajdował się w podejrzanej okolicy. Obok hotelu znajdował się dom publiczny, pod hotelem na trawnikach i w samochodach spały podejrzane osoby, a po korytarzach kręcili się pijani mężczyźni. Wszyscy zawodnicy chcieli się wyprowadzić z tego hotelu za co spotkali się z szykanami, a nawet groźbą „wypisania z zawodów”, którą to wg słów Pana Kowerskiego miał wypowiedzieć sam Prezes PZJ. Najlepszym dowodem fatalnej jakości miejsca noclegu jest fakt, że razem z zawodnikami wyprowadziła się z hotelu sama pani weterynarz. Po konsultacji z Prezesem PZJ szef ekipy zgodził się na wyprowadzkę z hotelu pod warunkiem podpisania przez zawodników kolejnych umów zwalniających PZJ z odpowiedzialności finansowej i prawnej związanej z tą sytuacją. Należy dodać, że zawodnicy wyprowadzili się do warunków skromniejszych niż hotel, a niektórzy nawet do namiotów.
- Brak zapewnienia swobodnego wejścia na teren stajni niektórym właścicielom koni (do czego mają pełne prawo), poprzez ukrywanie informacji o możliwości otrzymania czterech wejściówek na konia.
- Wpisanie na listę wejściówek jednej zawodniczki fikcyjnych osób i pobranie na nich wejściówek przez szefa ekipy;
- Chaos informacyjny, niepodawanie informacji koniecznych do zapewnienia bezproblemowych i zgodnych z procedurami treningów. Dopiero po interwencji rodziców i wyraźnym żądaniu przekazywania informacji z briefingów, szef ekipy zaczął je wysyłać, ale tylko wybranym osobom;
- zawody w Maarsbergen (Holandia) poprzedzające zgrupowanie, które miały być próbnym startem przed Mistrzostwami Europy okazały się nietrafione. Szef ekipy nie sprawdził, że w czasie tych zawodów obowiązuje zupełnie inny czworobok w 1*, niż na Mistrzostwach Europy, w związku z czym jedna z kadrowych zawodniczek w ogóle nie wystartowała w tych zawodach. Według słów Pana Szrajera na zgrupowanie, w którym uczestniczyło 5 zawodników zamiast 8 wydano łącznie 40 tys. zł, najwięcej w dotychczasowej historii. Jednak wyniki Mistrzostw pokazały, że merytorycznie miało ono odwrotny od zamierzonego skutek.
Ad 3:
Za skandaliczne należy uznać zachowanie pana Kowerskiego wobec zawodników kadry WKKW.
- zastraszanie wycofaniem z zawodów, wypominanie zawodnikom podczas indywidualnych rozmów, że „tylko dzięki niemu są na Mistrzostwach”, publiczne mówienie że nie są jednym zespołem, próba wprowadzenia wymyślonych przez siebie reguł niespotykanych na ME niemal siłą (np. wszystkie paki w jednym boksie zamiast przy własnych koniach). Człowiek ten o wątpliwej przeszłościstosował wobec słabszych od siebie osób metody iście z czasów komunizmu w celu bezwzględnego podporządkowania ich sobie.
- brak jakiejkolwiek integracji ekip z różnych dyscyplin. Pomimo obecności na ME członka zarządu, nie zorganizowano ani jednego wspólnego spotkania z zawodnikami innych polskich ekip. Jedyne spotkanie jakie zorganizował pan Szrajer dotyczyło wyśmiewania ich decyzji o wyprowadzce z hotelu i zarzutu: „gdybyście byli zgraną drużyną wytrzymalibyście we czwórkę w pokoju przez dwie noce”. Są na to wszystko liczni świadkowie.
Jeśli PZJ wydaje ponad 150.000 złotych rocznie na wypłaty dla dwóch osób odpowiedzialnych za taki wyjazd to proszę mi wybaczyć, że wymagam od nich profesjonalizmu podczas współpracy.
Jeśli chcemy związku działającego na najwyższym poziomie musi składać się on z ludzi kompetentnych, rozumiejących na czym polega ich rola i przede wszystkim rozumiejącym że są w związku DLA zawodników. Muszę przyznać w pewnym stopniu rację Panu Oskarowi Szrajerowi, który stwierdził, że jestem odpowiedzialny za wynik Mistrzostw Europy. Z pewnością w takim stopniu w jakim przygotowałem zawodniczkę, która osiągnęła najlepszy wynik wśród młodych jeźdźców, pomimo faktu że przynajmniej dwoje osób z ekipy PZJ starało się jej to uniemożliwić. Gratuluję walki zawodnikom we wszystkich dyscyplinach i życzę, aby mogli startować w czasach gdzie rodzima federacja będzie ich rzecznikiem i partnerem.
Zaświadczenie świadka zdarzenia z Fontainebleau
Jestem mamą osoby powołanej do Kadry Narodowej na ME, w związku z tym byłam obecna w czasie Mistrzostw Europy WKKW w Fontainebleau. Poprosiłam Świat Koni o ukrycie mojego nazwiska w obawie o niecenzuralne i krzywdzące wypowiedzi internautów ukrywających się pod nickami na forum Świata Koni w kierunku mnie lub mojego dziecka.
W dniu 14 lipca wieczorem po krosie nasz koń został zabrany przez moje dziecko do boksu weterynaryjnego w celu zbadania i ewentualnej suplementacji. Ponieważ długo nie miałam wiadomości na temat konia udałam się w kierunku boksu weterynaryjnego żeby sprawdzić co się dzieje. Było to na pewno przed 21 ponieważ wyszłam ze stajni bramą, która była zamykana o godzinie 21.00. W drodze do boksu weterynaryjnego spotkałam Alicję Cybulską, Marzennę Walden i Piotra Kulikowskiego idących również do boksu weterynaryjnego, więc poszliśmy tam razem. Po dojściu na miejsce podeszłam do swojego konia, a trzy wyżej wspomniane osoby podeszły do lekarki oraz szefa polskiej ekipy, którzy obsługiwali konia jednej z zawodniczek. Ta trójka rozpoczęła rozmowę z szefem ekipy i weterynarzem. Była to normalna, spokojna rozmowa, w jej wyniku jednak lekarka i szef ekip się zdenerwowali, co zauważyłam słysząc podniesiony głos szefa ekipy w kierunku pana Kulikowskiego na co ten ostatni odpowiedział, że nie są na ty i prosi o szacunek w odnoszeniu się do siebie. Nie miało miejsce żadne szamotanie między osobami, o czym wiem bo stałam w sąsiednim boksie trzymając swojego konia. Po pewnym czasie przyszedł do boksu weterynaryjnego nieznany mi człowiek, który zawołał lekarkę polską, wyjął opakowania z medykamentami i umieścił je w trzech strzykawkach. Podczas całej tej procedury spokojnie tłumaczył lekarce co wyjmuje i co robi, a następnie zostawił strzykawki na stole, który był obok boksów i wyszedł. W międzyczasie do boksu wet dotarła zawodniczka z koniem Chenaro, który natychmiast został zabrany do boksu weterynaryjnego i miał podane suplementy zostawione przez tego drugiego mężczyznę. Po koniu Chenaro lekarka zajęła się moim koniem. Skończyliśmy po 21.00 ponieważ wracaliśmy już do stajni tzw nocną bramą otwartą w godzinach 21.00-6.00. Ponieważ byłam świadkiem wydarzeń o których mowa, za prawdziwość moich słów zaręczam.
Rodzic osoby z kadry WKKW
Marzenna Walden
20 Lipca 2018 r.
List Otwarty w Odpowiedzi na
Relację Przedstawicieli PZJ w Sprawie Okoliczności
Podania Suplementów Koniowi na 2018 ME J/YR w WKKW
Nazywam się Marzenna Walden, jestem z zawodu prawnikiem i mieszkam i pracuję w Nowym Jorku. Jestem również właścicielem konia zawodniczki Małgorzaty Cybulskiej (“Zawodnik”), która była członkiem ekipy kadry narodowej na tegorocznych Mistrzostwach Europy Juniorów i Młodych Jeźdźców w Fontainebleau we Francji, w lipcu 2018 r. (“ME”), którego to konia przedmiotowa sytuacja dotyczy.
Zdecydowałam się opublikować ten list otwarty aby oficjalnie ustosunkować do relacji przedstawicieli PZJ-tu, (1) Agnieszki Bestry jako weterynarza ekipy WKKW na ME, (2) Jacka Kowerskiego, szefa ekipy WKKW na ME, oraz (3) Oskara Szrajera, członka zarządu PZJ-tu obecnego na ME, opublikowanych 16 lipca, 2018 r., na łamach Świata Koni, co do sytuacji jaka wynikła w ramach ME dotyczącej mojego konia jak i mojej osoby. Jako prawnik z zawodu, który jest zobowiązany do etycznego zachowania nie tylko w ramach obowiązków zawodowych, ale również w życiu osobistym, czuję się osobiście oskarżona bezpodstawnie o nieetyczne i nielegalne zachowanie, które w sposób negatywny rzutują na moją osobistą i zawodową sytuację.
Jako właściciel konia byłam obecna na ME i byłam również obecna przy przedmiotowym zdarzeniu. Relacja jaką P. Bestry i P. Kowerski przedstawili mija się kompletnie z prawdą i rzeczywistością. Ponieważ i rodzic zawodnika, Alicja Cybulska (“Rodzic”) i trener zawodnika, Piotr Kulikowski (“Trener”) wypowiedzieli się wcześniej, jak również ja wypowiedziałam się po części w moim komentarzu opublikowanym wcześniej pod wypowiedziami reprezentantów PZj-tu, chciałam tu oficjalnie potwierdzić i uzupełnić moją wcześniejszą wypowiedź jak następuje:
1) P. Bestry zaoferowała nam drugiego dnia zawodów, 10 lipca, 2018 roku, podanie koniowi niedozwolonego środka SARAPIN. Na zgrupowaniu w Holandii, P. Bestry podała koniom podskórnie formę “żelaza,” która wywołała reakcję u konia. Po przyjeździe na zawody, w odpowiedzi na pytanie zawodnika czy można by temu jakoś zaradzić, P. Bestry zaoferowała w obecności mojej, Zawodnika, Trenera, i Rodzica, podanie koniowi środka, który miał pomóc w tej sytuacji. Pytanie o nazwę środka potraktowała jako podważanie jej reputacji. Po naleganiach podała nazwę środka jako SARAPIN, zapewniając, że kolega ją upewnił i ona “ręczy swoją reputacją,” że lek jest dozwolony i może być podany. Po naszych naleganiach, P. Bestry zweryfikowała swoje informacje, po czym przyznała, że faktycznie lek jest niedozwolony ale dodała, parafrazując, że jest niewykrywalny, więc wszystko byłoby “OK” jak by go podała w boksie tak, aby nikt tego nie wiedział. Po tej informacji, ja jako właściciel, Rodzic, Zawodnik i Trener ustaliliśmy, że nic nie będzie podawane koniowi tego dnia ani w przyszłości bez naszej wiedzy i zgody, szczególnie przez P. Bestry.
2) W związku z opisanym powyżej zdarzeniem, po utracie zaufania do wiedzy P. Bestry, w sobotę po krosie postanowiliśmy zapytać P. Bestry, czy inny oficjalny weterynarz mógłby podać dozwolone substancje wspomagające koniowi w treatment boksie. Nie stało się to nocą tylko wczesnym wieczorem, w miejscu publicznym, w obecności osób postronnych, co można łatwo potwierdzić. To Rodzic i ja jako właściciel rozmawiałam z reprezentantami PZJ-tu, w obecności Trenera. Jak wspomniałam w mojej wcześniejszej wypowiedzi, wbrew opublikowanej wersji reprezentantów PZJ-tu nie doszło do żadnych rękoczynów, Trener nie zaatakował P. Bestry i zachowywał się bez agresji i spokojnie. Ani Zawodnik, ani inny weterynarz nie był obecny początkowo przy rozmowie. P. Bestry zgodziła się na podanie suplementów dostarczonych przez norweskiego weterynarza. P. Kowerski obecny przy rozmowie również wyraził na to zgodę. Weterynarz norweski przyniósł suplementy i poinformował P. Bestry w obecności P. Kowerskiego, jakie suplementy przyniósł, przy niej przygotował je do podania, a następnie zostawił je i odszedł. P. Bestry sama przyznała w mojej obecności i w jej relacji, że środki znała i miała w posiadaniu. Jeśli P. Bestry i P. Kowerski uważali nasze zapytanie jako wg swojej znajomości przepisów, za nieodpowiednie to nie powinni wyrazić zgody i nic nie podawać, a następnie wyjaśnić zainteresowanym dokładnie przepisy na jakich opierają odmowę. Taka jest funkcja szefa ekipy i oficjalnego weterynarza na zawodach aby, między innymi, chronić zawodników i ekipę przed sytuacjami niezgodnych z przepisami i działać w jak najlepszej intencji na rzecz tychże zawodników i kadry narodowej. Jest to, w mojej opinii, zawodowo i prawnie, nieetyczne aby weterynarz bez znajomości FEI przepisów co do dopuszczalnych leków i procedur obowiązujących na zawodach rangi ME, podejmował się takiej funkcji i na dodatek pobierał za to opłatę. Jak pokazała przedmiotowa sytuacja, naraziło to nie tylko zawodnika i właściciela na nieprzyjemności, ale również wystawiło to polskiej federacji i polskim weterynarzom złą opinię.
3) Jak stwierdziłam wcześniej, kuriozalne jest dla mnie dlaczego i w jakim celu, mimo tego, że substancje były dozwolone i P. Bestry je znała i sama je podała w obecności i za zgodą P. Kowerskiego, P. Bestry i P. Kowerski złożyli oświadczenie do oficjalnych przedstawicieli ME, na tyle kuriozalne, że wszystkie strony zostały wezwane na rozmowę wyjaśniającą, włączając norweskiego weterynarza, a koń był potem sprawdzany specjalnie na doping. Nie przypuszczam aby to się stało z powodu niewinnego zapytania o wypełnienie formularza, a raczej w związku z wypowiedzią i zachowaniem P. Bestry, na tyle źle rzutującym na zachowanie moje, Rodzica, Trenera, Zawodnika i norweskiego weterynarza, że wymagało to w opinii organizatorów wzywania wszystkich na rozmowę wyjaśniającą. Proszę sobie wyobrazić zdziwienie i zniesmaczenie organizatorów gdy P. Bestry przyznała po wyjaśnieniach, że wiedziała jakie substancje były podane i, że sama osobiście je podała. Więc to nie Rodzice, Trener i Zawodnik rozdmuchali sprawę i przedstawili ekipę Polski w złym świetle tylko P. Bestry i P. Kowerski, który na to się zgodził, nie wiem czy przez brak znajomości przepisów i regulacji czy może z innych powodów? P. Szrajer, jako członek zarządu, jak widać z jego wypowiedzi nie wykazał się zdolnościami decyzyjnymi i nie uczynił nic po uzyskaniu wersji zdarzenia od P. Bestry aby sprawę wyjaśnić z drugą stroną i ewentualnie zapobiec żenującej i szkodliwej dla wszystkich sytuacji. W związku z czym, w mojej opinii przyczynił się do tej sytuacji w równej mierze jak P. Bestry i P. Kowerski.
Dodam, że jako prawnik, uważam to za szokujące i karygodne, aby szef ekipy i oficjalny weterynarz polskiej kadry narodowej, za zgodą obecnego członka zarządu, OFICJALNIE i BEZPODSTAWNIE, z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ FAŁSZYWOŚCI przedstawianej informacji, oskarżali członka INNEJ NARODOWEJ EKIPY o tak poważne naruszenie etyki zawodowej przed organizatorami międzynarodowych zawodów rangi mistrzowskiej. Po tym zdarzeniu, nie wyobrażam sobie aby członek innej ekipy narodowej zdecydował się w przyszłości pomóc polskiemu zawodnikowi na zawodach międzynarodowych. Po co? Aby być narażonym na takie nieprzyjemności jak opisane powyżej? Uważam, że bez względu na pozostałe okoliczności, sam ten fakt wymaga od PZJ-tu wyciągnięcia surowych i kategorycznych konsekwencji w stosunku do P. Bestry, P. Kowerskiego i P. Szrajera, a brak takich konsekwencji będzie tylko świadectwem przyzwolenia obecnego zarządu na niekompetencję ich reprezentantów.
Uważam, że całe przedmiotowe zajście z podaniem suplementów nie dawało żadnych podstaw do akcji i wypowiedzi podjętych przez przedstawicieli PZJ-tu w sposób jaki to zrobili w finale ME. Uważam akcje te, jak również relacje przedstawione na łamach Świata Koni, joko dokonane z pełną świadomością fałszywości (w przypadku P. Bestry i P. Kowerskiego), lub też niesprawdzone przez nich (w przypadku P. Szrajera), jako dokonane w złej wierze, oszczercze i uderzające w moje i moich koni dobre imię i naruszające moje dobra osobiste. W związku z tym zastrzegam sobie możliwość podjęcia dalszych kroków prawnych w związku z tą sprawą.
Szanowni Państwo, po publikacji post został ukryty na prośbę właścicielki konia, która chciała uzupełnić wypowiedź Pana Kulikowskiego, swoim stanowiskiem w tej sprawie.
Szukaj
Zaloguj się








