Świat Koni – Gratulacje! Czy mogę poprosić o kilka słów komentarza  po trudnych chyba obradach Walnego Zjazdu i wyborze prezesa oraz składu zarządu, który trochę chyba przewrócił Pana propozycje?
 
Łukasz Abgarowicz – Dziękuję bardzo i panu i portalowi Świat Koni. No cóż, trochę żałuję, że nie wszedł do zarządu pan Wiszniowski dlatego, że nawet przy największych zmianach pewne rzeczy wymagają kontynuacji. Zwłaszcza dotyczy to spraw finansowych. Jednak taka jest wola wyborców. Będziemy więc pracować w takim składzie i będziemy to robili najlepiej jak potrafimy. Jeśli chodzi o  moje  obserwacje dotyczące tego zjazdu to chce powiedzieć, że z rozmaitych problemów które stoją przed środowiskiem jako całością doskonale zdawałem sobie sprawę. Musze jednak powiedzieć, że nie zdawałem sobie jednak sprawy z aż tak wielkiego rozkołysania emocji. Jest to więc też kolejne zadanie stojące przed nami. Zadanie dotyczące integracji i sposobu organizacji życia wewnątrz środowiska. To z cała pewnością jest potrzebne. Potrzebny jest częstszy kontakt i dobra wymiana informacji. Wydaje mi się również, że musimy wypracować takie postępowanie, żeby środowisko kreowało swoich liderów, czego teraz jak mi się wydaje brakuje. Mam nadzieję, że za 4 lata, przy kolejnych wyborach, będziemy ich dokonywać w dużo bardziej komfortowych warunkach szerokiego spektrum kandydatów.

Powracamy do pewnych wątków naszej poprzedniej rozmowy i obszernego wywiadu zamieszczonego na stronie internetowej ŚK. 
 
Tak powracamy. Będę chciał działać tak, że poważne zmiany i decyzje, choć pewnie nie będą takie szybkie, podejmować w taki sposób żeby rozesłać wcześniej propozycje, założenia do dyskusji a potem organizować konferencje, niekoniecznie zobowiązujące, na których pojawialiby się chętni i gotowi do merytorycznej dyskusji. Uczestnicy z całej Polski będą się poznawali będąc przy tym transmiterem do środowiska tego co się dzieje w Związku. Takie gremia będą właśnie kreowały liderów. Poza doskonałą pracą trenerską, ciężka pracą zawodników i organizacyjną w WZJ-otach  my potrzebujemy liderów w tym środowisku.

Jesteśmy po wyborze Prezesa i Zarządu czekając na ogłoszenie wyników wyboru 9-osobowej Rady Związku. Jak Pan widzi przyszłą współpracę Zarządu z Radą Związku, osadzonej jako połączenie super komisji rewizyjnej i ciała nadzorującego na bieżąco prace Zarządu?
 
Możemy śmiało powiedzieć o tej roli, że jest bliska radzie nadzorczej w instytucjach gospodarczych. Zakładam, że ta rola będzie nawet większa. Uważam bowiem, że pewne sprawy merytoryczne Związku powinny być rozstrzygane w tej radzie, pewne wskazania dla Zarządu. Zatem to z nią z całą pewnością będziemy przede wszystkim konsultowali swoje pomysły. Będę też dążył do tego czego z pewnością brakowało do tej pory, czyli pewnej bieżącej informacji finansowej. Jeśli takie gremium się zbiera to takie kwestie jak stan finansów, przepływy, decyzje finansowe czy swoiste „winien-ma” powinny być na bieżąco znane członkom Rady i delegatom.

Podczas Zjazdu delegaci podjęli tylko jedna uchwałę obligującą zarówno Zarząd  jak i Radę Związku do wspólnego opracowania, nie bójmy się tego określenia, projektu ordynacji wyborczej PZJ, która będzie odnosić się do przyszłych wyborów władz stowarzyszenia i kampanii wyborczych. Jak Pan widzi temat wspólnej pracy nad tym tematem?
 
Nie widzę żadnego z tym problemu. Musimy ten temat w końcu ująć w ramy zgodnie z oczekiwaniami środowiska. Bezsprzecznie uporządkowanie procesu wyborczego jest nam potrzebne. Kampania wyborcza to przecież nic innego jak taka debata na temat przyszłości Związku, dotycząca programu czy rozwoju środowiska powinna bezapelacyjnie odbywać się wcześniej, przed obradami Walnego Zjazdu. Tymczasem mieliśmy tutaj tylko krótkie prezentacje, niektórzy kandydaci pewnie z zaskoczenia wycofywali się w trakcie. To nie jest chyba najlepsze czego możemy oczekiwać. Jeżeli środowisko się rozwija, jeżeli jest w gruncie rzeczy taka sytuacja, że widać upadek autorytetów wewnętrznych, bo to widać, to konieczne jest uregulowanie takich chwil jak wybór nowych władz mających nadawać kierunek przemian. Wcześniejsza kampania da szanse na odbycie rzetelnej dyskusji. Dyskusji nie tak bardzo emocjonalnej, jak to co obserwowaliśmy w dniu dzisiejszym. Będzie to czas na prawdziwą merytorykę i późniejsze świadome, przytomne podejmowanie decyzji podczas wyborów.

Czy może Pan krótko opisać swoje refleksje z powoli kończącego się Zjazdu PZJ?
 
Niewątpliwie Zjazd ten jest bardzo ważnym wydarzeniem. Nowy Statut Związku całkowicie zmienił sposób funkcjonowania i zarządzania Związkiem. W moim przekonaniu Zjazd odbył się w bardzo ważnym momencie. Otóż uważam, że jeśli Związek nie zbuduje pewnej polityki promocji jeździectwa, nie rozwiąże teraz problemu amatorskich konkursów czy zawodów, nie przygotuje się należycie do czasu wzrostu gospodarczego kiedy społeczeństwo będzie miało więcej pieniędzy, a nastąpi to przecież za 2 lata, i będzie w znacznie większym stopniu potrzebowało rozrywki, rekreacji, jeśli my do tego nie będziemy gotowi, to ktoś inny tą przestrzeń zagospodaruje. Życie nie znosi pustki. To jest taki czas, że jeżeli my dobrze nie popracujemy, to zmarnujemy okres wzrostu tak jak, w moim przekonaniu, częściowo zrobiliśmy to z latami dziewięćdziesiątymi.
Chciałbym swoimi działaniami uspokoić emocje, doprowadzić do rzeczowej debaty na każdy drażliwy nawet temat. Pokazać, że rozmaite jego aspekty o charakterze ekonomicznym, gospodarczym rynkowym, z których nierzadko nie wszyscy zdają sobie sprawę. To pozwoli na podejmowanie świadomych decyzji dla dobra wszystkich.

Idzie nowe?
 
Mam nadzieję.