Pandemia koronawirusa Sars-CO-V-2 w Europie spowodowała odwołanie niemal wszystkich imprez sportowych rozgrywanych na „Starym Kontynencie”. Decyzje te jednak oznaczają również, że wielu sportowców zmuszonych jest do zmiany swoich planów i wcześniejszych powrotów z zagranicznych wojaży.

 

Powroty takie w przypadku sportów konnych to konieczność odbywania długich podróży nie tylko ludzkich sportowców, ale przede wszystkim transport koni.

W dalekiej od Polski Hiszpanii rozgrywano dwa turnieje na otwartych placach.

W turnieju Sunshine Tour 2020 rozgrywanym w Vejer de la Frontera, ostatnim dniem zawodów była sobota 14 marca. Czy 7 kwietnia dojdzie do jego wznowienia w kolejnej, czwartej części tych zawodów trudno dzisiaj powiedzieć. Wydaje się to jednak mocno wątpliwe.

Barwy Polski reprezentowali tam Natalia Czernik i Bartosz Adamus z KJ Verso la Natura oraz Andrzej Opłatek.

 

W zasadzie planowaliśmy zostać jeszcze troszkę dłużej - powiedziała nam Natalia Czernik - Jednak zdecydowaliśmy się wyjechać, ponieważ nie moglibyśmy jeździć na koniach - konie zostałyby zamknięte w stajni. Organizatorzy chcieli zabezpieczyć się w ten sposób przed brakiem potencjalnej interwencji lekarskiej. Wszystkie miejsca w szpitalach dedykowane są przypadkom zarażenia Koronawirusem. Wyjeżdżając z Hiszpanii ruszaliśmy z końmi tak trochę w nieznane. Nie wiedzieliśmy czy i kiedy zostaną zamknięte granice np. Niemiec. Szczęśliwie po drodze wszystko się ułożyło i dzisiaj wjechaliśmy do Niemiec, jutro mamy nadzieję być w Polsce, gdzie utworzony będzie specjalny konwój. Z tego co wiem, dołączy do niego Krzysztof Retka. Pomocą służyli nam przedstawiciele Ministerstwa i PZJ. Ministerstwo Sportu pomaga polskim zawodnikom powrócić do kraju bez względu na uprawianą dyscyplinę.

 

W miejscowości Oliva rozgrywano wielotygodniowy turniej Mediterranean Equestrian Tour - Spring MET 2020. Barwy Polski reprezentowali tam Sandra Piwowarczyk oraz Krzysztof Retka.

Oto co nam opowiedział o powrocie do Polski, jeden z uczestników hiszpańskich zawodów, Krzysztof Retka:

 

W Hiszpanii nie było paniki. Próbowano utrzymać zawody ograniczając ilość widzów, a potem całkowicie wyczyścić trybuny. Kiedy już wszyscy myśleliśmy, że ta forma pozwoli na dokończenie zawodów, 13 marca, nie żebym był specjalnie przesądny, ale jednak był to piątek, w związku z ogłoszeniem stanu alarmowego w Hiszpanii odwołano między innymi wszystkie imprezy sportowe. Spora część zawodników ruszyła od razu w drogę powrotną. My postanowiliśmy poczekać. I to był dobry pomysł, bo miałem sygnały od znajomych, że utknęli oni w długim korku na granicy hiszpańsko – francuskiej. Myśleliśmy nawet o pozostaniu nieco dłużej, bo przecież mieliśmy na miejscu wszystko opłacone, ale w niedziele dostaliśmy informację, że raczej powinniśmy ruszyć w drogę powrotną do domu. Zamknięte miały być między innymi wszystkie punkty gastronomiczne. Jak ja jechałem, na pierwszej granicy Hiszpanii i Francji było w porządku. W dalszej podróży bardzo pomógł mi Rudiger Wassibauer, który pomógł znaleźć miejsce na nocleg z końmi, co wcale takie łatwe nie było. W kilku miejscach po pierwszym potwierdzeniu później mi odmawiano, bo tego wymagały lokalne zarządzenia władz. Finalnie jednak wszystko dzięki panu Rudigerowi skończyło się pomyślnie. Bardzo mu serdecznie dziękuję. Jadę teraz przez Niemcy do stajni niedaleko Szczecina, ale jeszcze po niemieckiej stronie. Bardzo pomaga mi też PZJ. Pani Iwona Maciejak jest w stałym kontakcie i stara się zorganizować od Szczecina konwój, który pozwoli mi, mam taką nadzieję, dojechać do Warszawy. Potem wiadomo, kwarantanna i zobaczymy co dalej. Na razie jednak muszę skupić się na bieżącej drodze, bo jadę koniowozem co prawda w 5 osób, ale tylko ja jestem kierowcą. Już jestem nieco zmęczony, a jeszcze trochę kilometrów przede mną.