W tamtych czasach nie było to wcale łatwe, ponieważ w zakładach przebywało nawet po 60 koni. W tak licznej stawce trzeba było wyróżniać się nie lada talentem i możliwościami. Po ukończeniu zakładu, dzięki Panu Józefowi Zagorowi od razu trafił do sportu, a jego jeźdźcem stał się Jacek Zagor, który jak się okazało z biegiem lat był jego podstawowym jeźdźcem przez całą karierę. Jacek był wtedy świeżo po maturze i dorastał razem z koniem. Przebojem wdarli się najpierw na polskie, a następnie zagraniczne hipodromy. W parkurach nie był łatwy w prowadzeniu, ale to chyba odziedziczył po swoich rodzicach i dziadkach. Był koniem walczącym o zwycięstwo i niezwykle szybkim. Miał bardzo wydajną foule, więc żaden dystans nie sprawiał mu problemu. "Ciągle się spieszył", co czasami utrudniało jazdę i sprawiało, iż ciężko było przewidzieć jaki osiągnie wynik w danym parkurze.

   Gdy razem ze swoim jeźdźcem trafili na poznańską Wolę, która była wtedy dużym i prężnie działającym ośrodkiem jeździeckim trenowali na co dzień z P. Zbyszkiem Ciesielskim, a trenerem kadry i koordynatorem był Hubert Szaszkiewicz. To on organizował wszystkie wyjazdy zagraniczne i zaproszenia na duże zawody międzynarodowe, które jak wiadomo nie tylko bardzo rozwijają jeźdźca i konia, ale również otwierają drzwi do dużej kariery. Elf razem z Jackiem, mimo młodego wieku osiągnęli  bardzo dużo, co było wręcz zadziwiające. Ponoć po pierwszych startach nikt nie spodziewał się, że ten koń zajdzie, aż tak daleko. Oto kilka najważniejszych sukcesów pary:

  • 2000 r. złoty medal na  Mistrzostwach Polski (Starogard Gdański) oraz brązowy medal Halowe Mistrzostwa (Poznań)
  • 2001 r. złoty medal na Mistrzostwach Polski (Warszawa) oraz 2 miejsce w finale HPP (Poznań Wola)
  • 2002 r. 6. miejsce w Grand Prix Aachen
  • 2003 r. 4. miejsce w finale HPP (Leszno)

Ponad to w 2002 roku dokonali rzeczy niezwykłej mianowicie wygrali pierwszy półfinał Finału Pucharu Świata w Lipsku.

 W roku 2000 Elf wygrał ranking ogierów sportowych, a w 2002 roku dostał nagrodę dla najlepszego konia sportowego.

   Nasz bohater przy swoim imieniu miał różne przydomki. Najpierw nazywał się Era GSM Elf, następnie VW Elf, a obecnie to Elf BH. Wszystko związane było ze strategicznymi sponsorami ośrodka Wola, którzy zmieniali się co jakiś czas. Skrót BH to inicjały obecnej właścicielki ogiera.

   Elf to bardzo wymagający koń, któremu trzeba było poświęcać bardzo dużo czasu. Nawiązał ze swoim jeźdźcem niezwykłą więź, która łączy ich do dzisiaj. Koń niezwykle inteligentny, potrafił otworzyć każdy boks. Zabezpieczenie w postaci zawiązanego uwiązu nie stanowiło dla niego problemu - po kilku minutach potrafił rozwiązać supeł i chodzić wolno po stajni. Raczej nie był koniem agresywnym, ale "szefował" w stajni. Podchodził do każdego konia i ciekawsko obwąchiwał.

   Po upadku stowarzyszenia na Woli usiłowano sprzedać konia za granicę. Po kilku próbach znalazł się kupiec z Polski. Pani Bogna Hupa bo tak nazywa się obecna właścicielka Elfa kupiła go w celach hodowlanych.

   Obecnie 21-letni Elf jest w dobrej formie i cieszy się życiem na emeryturze. Jest codziennie wypuszczany na padok i bardzo wesoły. Stoi w malowniczym ośrodku jeździeckim w Osiecku, gdzie kryje sporo klaczy Pani Bogny jak również prywatnych hodowców.

   Jacek bardzo ciepło opowiadał mi o swoim wierzchowcu, aż chciało by się żeby każdy jeździec tak dobrze pamiętał losy swojego konia. Pytając go o najmilsze wspomnienie z Elfem trudno mu było odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ cała ich historia była niesamowita. "Elf bardzo dużo mnie nauczył. Wiele z tych rzeczy mogę teraz  wykorzystać do pracy z innymi końmi. On zawsze mnie zaskakiwał, prawie codziennie wymyślał nowe numery. Raz przydarzyła nam się śmieszna historia, kiedy wsiadałem na niego w lesie szarpnął głową uderzając mnie potylicą i ukruszył mi ząb. Nie złościłem się za to. Po prostu wiedziałem, że jest z niego niezły figlarz. Zaczynałem na nim jeździć jako młody chłopak. Pierwsze wygrane Grand Prix w Klikowej miało dla mnie duże znaczenie, udało mi się wtedy wygrać z Grzegorzem Kubiakiem, który jechał na Orkiszu. Para ta była wtedy nr 1 w Polsce. A parkur konkursu i rozgrywkę pamiętam do dzisiaj. Gdy mam wolną chwile od zawodów odwiedzam Elfa w stajni u Bogny. Wiem, że jest tam zadowolony i szczęśliwy."