Igrzyska Olimpijskie w Tokio miały być pierwszymi w karierze 36-letniego reprezentanta Australii.

 

Ale nie będą. Dla każdego sportowca start w Igrzyskach jest ukoronowaniem wieloletniej ciężkiej pracy. Jeśli jednak mimo kwalifikacji i nominacji do takiego wyjazdu nie dochodzi – z powodu kontuzji lub „modnych” w ostatnim czasie „błędach formalnych” to jest to ogromny cios dla zawodników. Jeśli jednak sami postępują tak, że ryzyko „wyrzucenia” ich z kadry jest duże, to już nie jest to nic innego jak głupota.

 

I takim przypadkiem jest Jamie Kermond. W dniu 26 czerwca przeprowadzono m. in. u niego testy antydopingowe i dzisiaj Australijska Federacja podała informację, że w próbce A wykryto kokainę. Zawodnik od razu został zawieszony przez krajową federację jak i również przez FEI i nie musi już pakować walizek do Tokio. Bo tam nie pojedzie.

 

Oczywiście ma on możliwość analizy próbki B, ale to raczej nic nie zmieni. Bo już się przyznał do tego, że narkotyki zażywał. Na Twitterze można przeczytać jego oświadczenie (https://twitter.com/BenFordham/status/1417695601261649920), w którym pisze, że zażył kokainę raz podczas imprezy i że to nie ma żadnego związku z jeździectwem. Jak się okazało – mylił się. Bo konsekwencje tego „zażycia” poniesie nie tylko on sam jako zawodnik, ale przede wszystkim zespół Australii w skokach przez przeszkody, który w tym momencie przestał istnieć.

 

Edwina Tops-Alexander napisała w swoich mediach społecznościowych, że nie sądziła, że taka sytuacja kiedykolwiek może mieć miejsce. I, że nie jest pewna jak się to zakończy. Ma nadzieję, że będzie miała okazję wystartować jako zawodniczka indywidualna.

 

Australia miała być reprezentowana w konkurencji skoków przez Edwinę Tops-Alexander, Katie Laurie  oraz Jamiego Kermonda.