Według raportu służ szeryfa hrabstwa Tulare do interwencji doszło o godzinie 16 w dniu 27 maja 2012 roku po zawiadomieniu, że dwóch mężczyzn bije konia przy użyciu młotka.
Po przyjeździe na miejsce zdarzenia zastępców szeryfa odkryli oni, że na podjeździe do rezydencji w Porterville do przyczepy transportowej  został przywiązany  koń. Zwierzę żyło, ale zastępcy stwierdzili liczne urazy jego głowy.
Wezwany na miejsce zdarzenia lekarz weterynarii po badaniu potwierdził liczne i poważne obrażenia końskiej głowy.
     Obrażenia były na tyle poważne, że weterynarz nie dając koniowi szansy na przeżycie skrócił cierpienia zwierzęcia podając środek usypiający.

     Nie wiadomo czy ten akt bestialstwa podyktowany był  „nieprzydatnością” konia do dalszych wyścigów konnych. Jest przecież dostatecznie dużo przykładów, że konie wyścigowe po zakończeniu swojej kariery z powodzeniem zyskują swoją druga szansę w innym użytkowaniu ich przez ludzi.
      Maximo Rodriquez i Martin Padilla zostali aresztowani na miejscu zdarzenia i każdemu z nich postawiono zarzut stosowania okrucieństwa wobec zwierząt.
Służby szeryfa hrabstwa Tulare odizolowały obydwu zatrzymanych od mediów, nie było więc możliwe uzyskanie ich komentarza  do tej bulwersującej sprawy.
      Choć z drugiej strony co sensownego mogliby powiedzieć ludzie, którzy dopuścili się takiego czynu? Czy zasługują oni na to by mianować ich dalej mianem człowieka?