W rozegranym w czwartek konkursie Grand Prix CDIO3*-NC polskiej drużynie udało się osiągnąć to po co do Pilisjászfalu przyjechali, czyli awans na IO w Paryżu. Ekipa w składzie Magdalena Jura, Żaneta Skowrońska-Kozubik, Marta Sobierajska i Mateusz Cichoń, zwyciężyła w kwalifikacji z wynikiem 204,892%.

 

 

Konkurs Grand Prix CDIO3*-NC rozpoczął się o 12:15. Jako pierwszy w ekipie wystartował Mateusz Cichoń na hanowerskim wałachu Herzregent 2. Para zaprezentowała bardzo dobry przejazd, kończąc go z wynikiem 67,913%, co dało dobry początek reprezentacji. Jako kolejna na czworobok wjechała Marta Sobierajska na wałachu Ultrablue de Massa. Przejazd tej pary oceniono na 65,565%. Kilka minut później wystartowała Magdalena Jura na wielkopolskim wałachu Ron i swój przejazd ukończyła z wynikiem 67,283%. Decydujący dla nas okazał się występ Żanety Skowrońskiej-Kozubik na niemieckim wałachu Romantic P. Para zaprezentowała świetny przejazd, oceniony na 69,696%, co dało nie tylko prowadzenie nad Węgrami, ale też drugie miejsce indywidualnie w konkursie GP. 

 

Żaneta Skowrońsa-Kozubik na wałachu Romantic P

 

Tym samym polska reprezentacja wygrała kwalifikacje olimpijską grupy C i wywalczyła bilet na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. To jednak nie koniec rywalizacji dla naszej ekipy. Jutro zawodnicy wystartują w konkursie GPS zaliczanym do klasyfikacji  Pucharu Narodów, w której na ten moment zajmujemy drugie miejsce za reprezentacją Niemiec. 

 

O kilka słów “na gorąco” poprosiliśmy szefa ekipy Andrzeja Sałackiego: 

Awans wywalczony w dobrym stylu, ale było bardzo, bardzo ciężko. Losy toczyły się w zasadzie do końca konkursu, no i Żaneta Skowrońska-Kozubik uratowała honor drużyny. Tak to się potoczyło, daliśmy radę, nawet pomimo nieobecności Beaty Stremler, która jest świetnym zawodnikiem. Warto też podkreślić, że nasz zarząd jest bardzo prosportowy. Wszelkie kwestie, które należało uzgodnić były zawsze zrozumiane. Mieliśmy na miejscu też dr Przewoźnego, który zaoferował i zrealizował niezbędną nam pomoc. Czarnym koniem konkursu okazał się Mateusz Cichoń, który pojechał właściwie bezbłędnie, poza jednym drobnym błędem w cofaniu. Cały zespół wspaniale się wspierał, co jest wyjątkową rzeczą w ogóle dla takiego sportu jak nasz i bardzo budującą dla nas na przyszłość. Zawodnicy przygotowują się oczywiście do jutrzejszych startów, ale na pewno musi odbyć się dzisiaj uroczyste spotkanie. Jutro dalej walczymy, ale zeszło z nas już powietrze, bo to co było najważniejsze już nam się udało.

 

fot. Łukasz Kowalski