Długi okres czasu w duecie z G. Kubiakiem brylował w najwyższych konkursach, by po kilku latach wprowadzić w wysoki sport dwójkę młodych i utalentowanych zawodników. Najpierw Dawida Kubiaka, a potem Katarzynę Kowalik. Dziś „Orkinio”, jak pieszczotliwie mówi o nim jego stajenna opiekunka Ania, wiedzie spokojny żywot końskiego emeryta w podwarszawskich Teofilach. Nie pokonuje już kolejnych przeszkód na parkurze, ale dumnie przechadza się po leśnych ścieżkach Kampinosu.
Posadowskie korzenie
Orkisz przyszedł na świat w nieistniejącej już stadninie koni Posadowo. Jest on synem klaczy Orawa, która z kolei jest córką ogiera pełnej krwi Kadyks. Folblut ten, wyhodowany w SK Golejewko, z powodzeniem biegał na torze wyścigowym, a następnie zajął boks czołowego reproduktora w macierzystej stadninie. Krył także w SK Żołędnica i w Posadowie, gdzie zostawił cenne klacze matki (m.in. matkę Orkisza, ale i klacz Etiudę - matkę ogiera Eskudo). Kadyks xx zostawił po sobie także uznane ogiery: Island (startujący pod R. Rucińskim w skokach przez przeszkody), Czmoń, Erfurt (sprzedany do USA) i inne. Orawa, poza tytułowym bohaterem, pozostawiła po sobie cenne potomstwo, m.in. og. Orus po Cyferus (czołowy w SK Posadowo), klacze-matki: Orselia po Wieland, Oremba po Front, Orenda i Okaria po Cyferus. Ojcem Orkisza jest hanowerski Dido po Direx (Duell II i Giessen) od Libertas (Brack i Liebelle). Reproduktor ten został użyty m.in. w SK Nowielice, Posadowo i Bielinie. Zostawił po sobie ponad 20 klaczy wpisanych do ksiąg stadnych i kilkunastu uznanych synów. Wśród najwybitniejszych, oprócz Orkisza, należy wspomnieć: Eskudo od Etiuda - uczestnik wielu konkursów skokowych pod M. Modzelewskim, czołowy m.in. w SK Dobrzyniewo, Czad od Czastorii wielokrotny Mistrz Polski w skokach przez przeszkody pod Jackiem Bobikiem, (ojciec m.in. og. Jakcuk, og. Sabat, kl. Czara, Czako, Numizmat oraz og. Czejen), Fetysz od Fantazja - użytkowany w sporcie i hodowli (SK Nowielice), Dido występuje także w rodowodach takich koni jak Nabucco (W. Wąsowska), Cyprys (J. Wierzchowiecki), Bukiet Róż (ex Opryszek).
Fot. Małgorzta Żółtańska
Sam Orkisz po ukończeniu ZT z oceną bardzo dobrą rozpoczął karierę reproduktora w macierzystej stadninie i SK Nowa Wioska. Zaczął także starty w konkurencji skoków przez przeszkody pod Z. Woźniczko, z którym wywalczył m.in. brązowy medal Mistrzostw Polski.
Orkisz - koń ojca i syna
Orkisz bardzo dobrze zapowiadał się jako 6-7-latek, jednak coś się zdarzyło i koń „się zaciął i przestał skakać”. Wtedy to trafił do czołowego polskiego zawodnika - Grzegorza Kubiaka. „Koń przyjechał do mnie z macierzystej stadniny, z Posadowa. Był mocno przemęczony pracą, odmawiał skoków. To wspaniały koń, niesamowicie waleczny. Gdy się wzajemnie odnaleźliśmy i złapaliśmy nić porozumienia, to można było zrobić z nim wszystko - był bardzo oddany i dzielny. To typowy koń-sportowiec, gdy wchodził na parkur, doskonale wiedział, po co tam jest, chciał walczyć. Może nie do końca miał możliwości, bo podczas startów w Pucharze Narodów zdarzało nam się przejechać na zero, ale w Grand Prix zawsze trafiały się jedna, dwie zrzutki. Mimo tego że był bardzo uważny i dzielny, to chyba GP go przerastało. Gdy Orkisz przyszedł do mnie, bał się trochę skakać szeregi, być może miał jakieś przykre wspomnienia, miał spore kłopoty z prawidłowym pokonywaniem tego rodzaju zadań. W domu dużo ćwiczyliśmy - zaczynaliśmy od bardzo łatwych kombinacji przez coraz trudniejsze. W Łobzie pojechałem na nim konkurs barier. Skoczył wtedy 195 cm, po tych zawodach przestał mieć problemy. Od tego momentu wszystko poszło do przodu” - wspomina Grzegorz Kubiak.
Para G. Kubiak-Orkisz uzyskiwała bardzo dobre wyniki począwszy od konkursów podczas MPMK (kategoria ogiery starsze - wysokie 4 miejsce), przez HMPS –B (1 miejsce w 1999 r. i 2000 r.), HPP (1 miejsce w 2003 r.) i MPS (2000-2001 - 4 miejsce) na międzynarodowych konkursach kończąc (CSI, CSIO, CSI-W).
Orkisz miał wyjątkowy charakter. „Transport Orkisza na zawody był dość trudny, był bardzo dominującym ogierem w relacjach z innymi końmi także trudny, bo potrafił się "ogierzyć" i skoczyć na drugiego konia. Trzeba było po prostu przy nim uważać i szybko reagować” - wspomina G. Kubiak.
Fot. Małgorzta Żółtańska
Kolejnym jeźdźcem związanym z Orkiszem był Dawid Kubiak. „To był najlepszy moment, żeby dostać do jazdy konia takiego jak Orkisz - starszego, doświadczonego profesora, na którym mógłbym dalej się rozwijać. Miałem wtedy 17 lat i dopiero zaczynałem starty w rundach juniorskich na innym koniu (Fides). Tamten koń był niezły, ale nie tak dobry jak Orkisz. To właściwie u taty urodził się pomysł, żebym zaczął jeździć Orkisza. Początki naszej współpracy były dobre. Koń był bardzo doświadczony, potrafił bardzo wiele wybaczyć i wiele pomóc, a do tego dużo nauczyć. Do tego był niesamowicie ambitny. I chyba właśnie ta ambicja powodowała, że nie był to najłatwiejszy koń. To nie był typowy, równy skoczek. Czasami wystarczyła publiczność, emocje związane ze startem, by zaczynał być mocniej pobudliwy i to niestety trzeba było bardzo szybko wyczuć i kontrolować. Naszym wspólnym, największym sukcesem było 6 miejsce w Mistrzostwach Europy (2005), poza tym wygranie GP juniorskich w Niemczech w tym samym roku, drużynowa wygrana w Pucharze Narodów podczas tych samych zawodów. Zdarzały się też 4 miejsca na MP i Pucharze Polski Juniorów i Młodych Jeźdźców. Orkisz był niesamowicie waleczny, na każdym polu. Wchodził na parkur i wyglądał jak taki "zabijaka". Szukał przeszkód, chciał wszystko skakać. On doskonale czuł, kiedy są zawody, kiedy jest na rozprężalni, kiedy zaczyna start i kiedy wygrywa. To było coś niesamowitego" - mówi Dawid. „Miał też swoje za uszami. Na rozprężalni, w stosunku do innych koni, potrafił być niebezpieczny, mocno się „ogierzył”, dla niego każdy ogier w zasięgu wzroku był konkurencją i wrogiem, którego należało pokonać. Niejednokrotnie próbował zaczepiać i walczyć z innymi końmi. Zdarzało się tak, że nie zdążyłem wjechać na halę na rozprężalnię, a on już próbował stawać dęba i zaatakować innego konia" - dodaje zawodnik.
Orkisz - nieosiągalny…
Po dwóch sezonach wspólnych startów Dawida Kubiaka i Orkisza pojawiła się nowa amazonka dosiadająca syna Dido. Dla wielu „dogranie się” i sukcesy tej pary było nie lada niespodzianką… Bardzo miłą niespodzianką.
„Sprzedaż Orkisza była przemyślana. To koń, który wtedy miał jeszcze bardzo wiele do zaoferowania takiej zawodniczce jak Kasia Kowalik - mógł ją jeszcze bardzo wiele nauczyć. Taki był zamysł tej transakcji, koń nie był sprzedany za jakieś bardzo duże pieniądze, chodziło o to, by trafił w dobre i odpowiedzialne ręce. I tak się stało. Dziś mogę tylko podziękować tacie Kasi i samej Kasi, bo fantastycznie się nim zajmują. Odwiedzamy go na jego urodziny - ciągle o nim pamiętamy” - podkreśla G. Kubiak. Dawid Kubiak uzupełnia: "Koń miał już swoje lata, konkursy; które ja zaczynałem jeździć, to było już trochę za dużo dla niego. I nie chodzi o wynik, ale o jego fizyczne możliwości i obciążenia treningiem i startami. Mieliśmy zbyt dużą sympatię dla tego konia i postanowiliśmy, że nie będziemy na siłę brnąć dalej w ten najwyższy sport. Kasia, jako juniorka, jeździła niższe konkursy, w których Orkisz spokojnie się sprawdzał. Poza tym, znaliśmy dobrze całą rodzinę i wiedzieliśmy, że koń pójdzie w najlepsze możliwe ręce. I tak się stało”.
Orkisz nie trafił, jak wiele innych końskich profesorów, w przypadkowe ręce, ale do rodziny, która doceniła nie tylko legendę, jaka urosła wokół konia, ale doskonale zaopiekowała się wymagającym starszym sportowcem.
„Orkisza pierwszy raz zobaczyłam, gdy pojechaliśmy kupić kucyka Tiffany. Usłyszałam wtedy o jego „legendzie”, sukcesach itp., do tego wyglądał niesamowicie - piękny, majestatyczny. Potem zobaczyłam go na zawodach - wtedy wpadłam w uwielbienie dla tego konia Był pełny animuszu, taki… nieosiągalny. Po jakimś czasie tata i trener uznali, że to byłby rewelacyjny koń dla mnie - na czas, kiedy przesiadałam się z kucyków na duże konie i zaczynałam starty w wyższych konkursach. Jazda próbna w Garo trwała trzy dni. Wszyscy nas straszyli, że jest to niebezpieczny i trudny koń. Wsiadłam na niego i... on chyba wyczuł, że ma na sobie dziecko i był zupełnie inny niż pod Panem Kubiakiem. Nie czułam wtedy żadnego strachu. To było niesamowite uczucie. Szybka decyzja i koń trafił do nas do stajni. W dniu, kiedy zabieraliśmy Orkisza, miałam wrażenie, że pan Grzegorz cieszy się, że koń trafił w dobre ręce. Gorzej chyba było z synem pana Grzegorza - widać było, że jest mocno zżyty z tym koniem” - wspomina Kasia Kowalik.
„Orkisz zawsze bardzo mi się podobał, ale zawsze był poza zasięgiem. Moim zdaniem, był to z pewnością najciekawszy koń, jakiego wydała nasza kochana ojczyzna. On miał ogromne osiągnięcia, a ja miałem młodą amazonkę, która potrzebowała doświadczonego konia i to chyba wystarczyło, by pojawiła się decyzja, że Orkisz trafi do nas. Orkisz miał opinię nie najłatwiejszego konia, ja dziś z tą opinią nie do końca się zgodzę. Tak jak zauważyłem, gdy Grzegorz wsiadał na konia, to miało się wrażenie, że ten duet to taka bomba, odbezpieczony granat. Natomiast gdy Kasia wsiadła na Orkisza, miałem wrażenie, że koń doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że siedzi na nim dziecko - drobna, nastoletnia dziewczynka, wtedy jeszcze z niewielkimi umiejętnościami. Ani razu nie było przejawu agresji czy niesubordynacji z jego strony w stosunku do Kasi. Było to wielkie zaskoczenie dla wszystkich tych, którzy wygłaszali opinie, że jest to trudny i niebezpieczny koń. Być może nie był to rzeczywiście łatwy koń, ale bardziej ze względu na to, że nie był to koń dla amatora, bo wychodził przecież spod profesjonalisty, jakim jest Grzegorz Kubiak” - opowiada tata Kasi, Zbigniew Kowalik.
Kupując starszego konia trzeba się liczyć z wieloma niespodziankami, także tymi niekoniecznie pozytywnymi. Z tego względu wielu młodych jeźdźców odrzuca starsze, sprawdzone konie. Tu jednak było inaczej: „Wielu trenerów popełnia często błąd "ubierając" niedoświadczonego zawodnika w młode konie bez doświadczenia. Dużo lepszym rozwiązaniem, moim zdaniem, jest posiadanie 1 profesora, takiego jak Orkisz i do tego młodszego konia. Gdy kupowałem Orkisza, przez myśl mi nie przeszło, by go przebadać. Interpretacja wyników jego badań na pewno byłaby na jego niekorzyść. Jak się jest wybitnym sportowcem, nie ma mowy o dobrym zdrowiu”.
"Koń miał wtedy 16 lat, a Kasia 15. Przesiadała się z kucyków na duże konie. Powoli zaczynała jeździć rundy juniorskie. Tak a propos różnic wieku… kiedyś na zawodach na Legii Marek Szewczyk skomentował jeden z pierwszych wspólnych przejazdów Kasi i Orkisza zdaniem, że jest to jeden z bardzo rzadkich przypadków, kiedy to koń jest starszy od jeźdźca. Bardzo mnie to rozbawiło. Co ciekawe, w naszej stajni Orkisz zawsze chciał przewodzić stadem, być takim maczo, musiał to podkreślać. Do tego stopnia, że podkreślając swoją dominację wybił sobie wszystkie siekacze. Natomiast w stosunku do człowieka… oddaje się pieszczotom jak dziecko, uwielbia jak się go dotyka, drapie, głaszcze, przytula. Z jednej strony waleczny zabijaka, a z drugiej… niesamowity pieszczoch. Charakter ma typowego mężczyzny" - śmieje się doktor Kowalik.
Początki współpracy Kasia-Orkisz, jak przyznaje sama amazonka, nie były najłatwiejsze. „ Wcześniej jeździłam tylko na kucach, tam to ja podejmowałam decyzję, ja byłam głównodowodząca. W przypadku jazdy na Orkiszu… było zupełnie inaczej. On miał większe doświadczenie, na początku, gdy ja próbowałam mu narzucić jakieś swoje pomysły i wizje jazdy, po prostu nie wychodziło. Musiałam schować dumę młodego jeźdźca do kieszeni i uznać wiedzę i doświadczenie Orkisza. Tak było przez pierwszy rok. Potem wzajemnie się poznaliśmy, dotarliśmy i zaczęliśmy być partnerami. Mogłam wreszcie korzystać z jazdy. To była czysta przyjemność z jazdy. Nasz pierwszy start… konkurs 110 cm. Jak wjechaliśmy na parkur… koń popatrzył i wyraz jego pyska mówił: „Kobieto… ale o co chodzi? Że niby ja mam to skakać”, ja miałam wrażenie, że on się zaraz przewróci ze śmiechu. Dla mnie wtedy to były już spore wysokości, a dla niego… Potem doceniłam to, czego mnie ten koń nauczył. Całą wiedzę i doświadczenie, jaką mi przekazał mogłam przenieść na pracę z innymi, młodszymi końmi. Jakby nauczył mnie uczyć. Dzięki niemu przestałam się bać. Stworzyliśmy bardzo zżyty zespół. Orkisz po prostu się mną zaopiekował, pokazał wszystko, przekazał wiedzę i pokazał, jak to przenieść na inne konie. To było bardzo wyjątkowe. Orkisz miał swoje humorki, potrafił się obrazić, gdy wyjeżdżałam na kilka dni, nawet teraz, jak wracam po kilku miesiącach, na początku jest bardzo obrażony, ale potem mu przechodzi. Gdy startowaliśmy miał też swoje przyzwyczajenia, przed startem podczas spacerów uwielbiał się tarzać. Czasem nawet śmiałam się, że to tarzanie pozwalało nam zrobić dobry wynik. Zakończyliśmy starty ze względu na jego zdrowie, choć plan był początkowo był taki, że będziemy startować 3 razy do roku, tylko i wyłącznie dla jego frajdy. Dodatkowo o przerwaniu startów zadecydowały moje studia za granicą”.
Katarzyna Kowalik i ORKISZ * Fot. Anna Pawlak
Orkisz wprowadził Kasię w ten wyższy sport. Niestety, para za szybko „się zestarzała”, w znaczeniu - „Kasia musiała zacząć jeździć coraz wyższe konkursy, a Orkisz powoli kończył karierę sportową i w pewnym momencie nie mógł już więcej jej dać” - dodaje G. Kubiak.
Katarzyna Kowalik i ORKISZ - VII eliminacje HPP w Skokach przez Przeszkody w Janowie Podlaskim - konkurs Rundy Juniorskiej - 2. miejsce w konkursie
Orkisz - reproduktor
Mimo ogromnych sukcesów w sporcie, posiadania świetnego rodowodu i poprawnej budowy Orkisz nie był szeroko wykorzystany w hodowli. Do dnia dzisiejszego nie dochował się syna ani córki, którzy święciliby triumfy na parkurach jak ich ojciec. Do najbardziej znanego potomstwa Orkisza należą m.in. ogier Rumianek, szalenie urodziwy syn klaczy Rumia (po Ajax han.), zbonitowany na 85 pkt, który jednak nie wykazał się użytkowo i nie wzbudził zainteresowania wśród żadnego z czołowych zawodników skokowych, jego pełny brat Rulon (ocena wybitna na ZT), ogier Komplement (ZT Kwidzyn, ocena bdb.), startujący wcześniej pod M. Goraus (MPMK 5-latki, 3. miejsce), a obecnie pod A. Przedpełską w skokach przez przeszkody, ogier Taxis (ZT Kwidzyn, ocena bdb.), ogier Kevin (ZT Kwidzyn, ocena bdb.). Orkisz pozostawił także stawkę ciekawych matek wcielonych do stada w SK Dobrzyniewo.
„ Na zachodzie ogier tej klasy co Orkisz był zupełnie inaczej używany w hodowli niż u nas. Ogier sam niczego nie poprawi, szczególnie jeśli używany jest na średnich klaczach, takim podejściem można tylko mu krzywdę zrobić i zepsuć renomę. Pod takie konie powinny trafiać tylko wyselekcjonowane klacze. Dlatego mamy takie a nie inne potomstwo takich ogierów jak Orkisz”- podkreśla G. Kubiak.
Orkisz - król Kampinosu
Dziś Orkisz widzie spokojny żywot dostojnego końskiego emeryta w stajni w Teofilach pod Warszawą. Ma specjalne względy, indywidualną opiekę, doskonale dobrany program żywieniowy dopasowany do jego wieku i stanu zdrowia. Wszystko to nie wzięło się znikąd.
„ To legenda tego konia sprawia, że dziś nadal jest pod taką a nie inną opieka” - śmieje się doktor Kowalik.”Bardzo szybko zżyliśmy się z tym koniem, do tego zafascynowanie Kasi jazdą Grzegorza na tym koniu spowodowało, że kochała niejako z automatu wszystkie konie, na których jeździł. Dziś mogę powiedzieć, że dla mnie największym sukcesem pary moja córka i Orkisz był fakt, że oni w ogóle byli razem, że stworzyli bardzo fajną parę, która zawsze była w centrum uwagi, na każdych zawodach. Trudno mówić o jakiś pojedynczych, wybranych sukcesach, bo właściwie każdy start tej pary oscylował w granicach - 0-4pkt karne. O zakończeniu startów zdecydowało chyba to, że wolę mieć go zdrowego i sprawnego niż kulawego i ciągle w połączeniu z lekarzem weterynarii. Orkisz odegrał bardzo dużą rolę w sportowym i prywatnym życiu Kasi. Nadal jest bardzo ważny. Podczas każdej wizyty w Polsce córka jeździ na nim, odwiedza go. Ja również zacząłem wsiadać na niego i obydwaj korzystamy ze spacerów po Puszczy Kampinoskiej. Sprawia nam to ogromną frajdę, a brykanie, jakie Orkisz potrafi wykonać… to nie jest takie o! bryknięcie, tylko porządna seria wysokich wyskoków. Najważniejsze jest to, by Orkisz był zdrowy i chodzący niż chory i leczony. Dodatkowo w stajni były wtedy już inne, młodsze konie, którym Orkisz mógł ustąpić miejsca”.
W stajni Państwa Kowalików opiekę nad Orkiszem sprawuje Ania. To właśnie ona codziennie dba o to, by ogier miał zapewniony ruch podczas spacerów po lesie, mógł wychodzić na piaszczysty padok i to ona przygotowuje mu specjalne posiłki co kilka godzin.
„Orkisza pierwszy raz spotkałam kilka lat temu, gdy startował jeszcze pod G. Kubiakiem. Nigdy nie spodziewałam się, że spotkam tego konia w mojej przyszłej pracy i że będę się nim zajmować. Wsiadłam na niego pierwszy raz gdy wracał do pracy pod siodłem. Muszę przyznać, że jest to świetnie ujeżdżony i bardzo wygodnie noszący wierzchowiec. Ma oczywiście swoje „ogierze” zachowania, ale i tak ma dobry charakter. Rok temu Orkiszowi zatkał się przełyk, koń trafił do kliniki, udało się go uratować, ale od tamtej pory wymaga stałej, specjalnej opieki - nie je siana, słomy, a pasza musi być odpowiednio przygotowana i zbilansowana. Nie może także stać na trawiastym padoku - je co półtorej, dwie godziny specjalnie przygotowywane papki. Moim zdaniem, takie konie jak Orkisz, końscy sportowcy na emeryturze, muszą mieć zapewnioną specjalną opiekę - nie można ich zostawić samemu sobie. Codziennie powinny mieć zapewniony ruch czy to pod siodłem, czy w karuzeli, czy na wybiegu, do tego właśnie obecność człowieka, dobra pasza i to na początek wystarczy, by taki koń dożył późnego wieku. Orkisz ma i padok, i karuzelę, i spacery w teren - sam pokazuje, jakim tempem chce iść, do niczego go nie zmuszamy. Myślę, że dzięki temu nadal jest w dobrej formie”.
Kasia dodaje: „Każdy sportowiec - czy to człowiek czy koń, musi po zakończeniu kariery nadal uprawiać aktywność fizyczną. Inaczej jego serce (i nie mówimy tu tylko o narządzie jako takim) zacznie szwankować”.
Szukaj
Zaloguj się








