Za nami pierwszy konkurs rozgrywany jako konkurs szybkości, w którym naszym reprezentantom nie udało się zając wysokich lokat. Najwyżej z Polaków uplasował się startujący na klaczy TROJKA Antoni Tomaszewski, który ukończył swój przejazd z wynikiem 102,74 sek (12 pkt na parkurze), zajmując ostatecznie z wynikiem 11,94 pkt 57 miejsce. Brązowy medalista ostatnich MP – Andrzej Lemański startujący na swoim podstawowym, siwym BISCHOF L ukończył swój wczorajszy start z wynikiem 104,80 sek (16 pkt na parkurze) plasując się po pierwszym dniu na 60 miejscu z wynikiem 12,97 pkt. Dwukrotny i aktualny złoty medalista MP – Mściwoj Kiecoń zajmuje z wynikiem 15,38 pkt po pierwszym dniu zawodów w Madrycie pozycję 64. w dniu wczorajszym jego start zakończył się uzyskaniem wyniku 109,61 sek (20 pkt na parkurze). Na miejscu 65 Z WYNIKIEM 15,72 PKT plasuje się w ME kolejny Polak – Łukasz Wasilewski startujący na WAVANTOS vd RENVILLEHOEVE. W dniu wczorajszym nasz reprezentant zakończył swój przejazd z wynikiem 110,30 sek (24 pkt na parkurze).

   Dzisiaj startujący zawodnicy zmierza się parkurem na którym jego budowniczy Santiago Varela ustawił 13 przeszkód z drągami wiszącymi na wysokości 160 cm. Konie oddadzą 16 skoków (jeden podwójny i jeden potrójny szereg) by pokonać tor przeszkód składający się z 7 stacjonat, 7 okserów, jednego triple bara i jednego rowu z wodą.

   Na liście startowej znalazło się niestety już tylko trzech polskich reprezentantów.
Dzisiejszego ranka okazało się, że odnowiła się chyba kontuzja siwego BISCHOFA L. W trosce o zdrowie konia i biorąc pod uwagę jego potencjalny start w zawodach mających odbyć się w przyszły weekend w Barcelonie, Andrzej Lemański w uzgodnieniu z trenerem Rudigerem Wassibauerem wycofali konia z dalszych startów w Madrycie.

   Pokażmy naszym zawodnikom, że potrafimy kibicować tak jak na kibiców sportowych przystało. Bo prawdziwy kibic jest ze swoimi sportowcami nie tylko w chwilach gdy oni wygrywają! Jest z nimi przede wszystkim wtedy, kiedy osiągnięte wyniki nie spełniają nadziei zarówno zawodnika  jak i kibica. Wtedy, gdy okaże się, że inni okazali się lepsi lub kiedy kontuzja uniemożliwia dalszy udział w rywalizacji sportowej. . Bo na tym właśnie polega rywalizacja sportowa i rola w niej kibiców. Tylko w ten sposób stają się oni „współtwórcą” późniejszych sukcesów.
Czytając niektóre z zamieszczanych pod newsami komentarzy nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ich autorami nie są kibice jeździeccy. Że korzystający ze względnej anonimowości autorzy niektórych wpisów usiłują nieudolnie podreperować swoje nadwątlone kolejną eliminacją w konkursie klasy LL ego poprzez „dokopanie” komuś innemu.

   Dobrze by było, żeby autorzy takich wpisów naprawę polskiego jeździectwa zaczęli od poprawy siebie.

   Z pewnością po powrocie do kraju grono osób kompetentnych dokona niezbędnej analizy wystepu polskiej ekipy w Madrycie i później w Barcelonie.
W rozmowie z Panem Rinaldo Kieconiem dowiedziałem się, że wszystkie polskie konie bardzo dobre zniosły trudy dalekiej podróży do Hiszpanii. Niestety wesołe pobrykiwania się skończyły a panujące w tym kraju wysokie temperatury (35 – 36 stopni Celsjusza) spowodowały pewna „ospałość” naszych koni.

   Jak z tym problemem poradziły sobie inne ekipy? Niemal wszystkie korzystają z ciągłego monitoringu weterynaryjnego swoich koni ze strony lekarza lub lekarzy ekipy, którzy codziennie przy pomocy kroplówki dostarczają końskim organizmom po kilka litów płynów fizjologicznych (czynność dopuszczona do stosowania i nie stanowiąca dopingu). Wszystkie liczące się w ME ekipy przyjechały do Hiszpanii co najmniej 2 tygodnie przed terminem Mistrzostw, tak by konie w spokoju i bez pośpiechu zaaklimatyzowały się do warunków temperaturowych tam panujących.
Z powodów wszystkim doskonale znanych, na takie „fanaberie” nie stać w tej chwili  (i nic nie wskazuje, by stan uległ jakiejkolwiek poprawie w dającej się przewidzieć przyszłości) naszej reprezentacji w żadnej z jeździeckich dyscyplin sportowych.

Sławomir Dudek