Aleksandra Szulc równo trzy miesiące po feralnym dniu, kiedy to 11-letni ogier Rumba Hit (Samba Hit, Rowa/Rotspon) wyhodowany przez Pana Piotra Wiese nabawił się w swoim stajennym boksie poważnej kontuzji, napisała na swoim koncie na Facebooku, że przeżywa najprawdopodobniej najlepszy dzień w swoim życiu.
Ola, co było powodem tej euforii z 3 października 2015 roku?
Co mam powiedzieć? To był dzień powrotu mojego ukochanego konia Rumba Hit do domu po szczęśliwie zakończonej kuracji. Pierwsze diagnozy były straszne. Lekarze dawali koniowi tylko 5% szans na przeżycie. Powrót do jakiejkolwiek jazdy pod siodłem to było tylko 2%. Sport, powrót do startów w ogóle nie wchodził w rachubę. A jednak po trzech miesiącach, dokładnie 3 października Rumba zameldował się w swoim boksie zdrowy. To było coś nieprawdopodobnego. Prawdziwy cud, który wydarzył się dzięki wielkiemu zaangażowaniu wspaniałych lekarzy, Marka Zengerlinga i Nilsa Adolphsena jak i całej ekipy Kliniki Wolfesing.
Co zmieniło się przez ten miesiąc, jaki upłynął od tego szczęśliwego dnia?
Po dosyć długiej przerwie wróciliśmy do pracy. Pracujemy teraz nad odbudowaniem muskulatury, która, co jest naturalne, nie jest jeszcze najlepsza. Starty w konkursach Grand Prix nie są bez tego możliwe.
Kiedy możemy się spodziewać,że pojawicie się na konkursowych czworobokach?
Nie będę się z tym specjalnie spieszyć. Chciałabym wystartować pod koniec grudnia podczas zawodów CDI5* rozgrywanych w Belgii, w Mechelen. To dostatecznie dużo czasu, żeby koń odbudował swoje mięśnie i miał szansę na dobre zaprezentowanie się na czworoboku. Zdaję sobie jednak sprawę, że może nie dojść do tego startu.
Z jakiego powodu obawiasz się o ten start? Czy Rumba nie robi dostatecznych postępów treningowych?
Ależ nie. Rumba pracuje fantastycznie i jestem bardzo, bardzo zadowolona z jego postawy i postępów treningowych. Zapewniam, że wszystko pod tym względem jest w największym porządku. Sprawa jest zupełnie innej natury. Kontuzja spowodowała, że nie mogliśmy startować, zdobywać punktów rankingowych. Naturalną konsekwencją tego jest mój spadek w rankingu FEI. Nie ma z tym żadnej tragedii, ale spadliśmy w ostatnim notowaniu na 172 pozycję. Przed kontuzją ogiera byłam na 130 miejscu. W kolejnym zestawieniu pewnie też spadnę, a to ono będzie istotne w grudniu, kiedy będzie trzeba wysyłać zgłoszenia do Mechelen. Tak to już po prostu jest.
Przed kontuzją Twojego podstawowego konia miałaś realną szansę powalczyć skutecznie o olimpijski awans. Czy w tej chwili jeszcze o tym myślisz?
Kontuzja Rumby i jego powrót do zdrowia to niezwykle ważne doświadczenie w moim życiu. Wiele spraw przemyślałam, wiele rzeczy w swoim życiu przedefiniowałam. Ale marzenie o olimpijskim występie to chyba cel, do którego dąży każdy sportowiec. To się nie zmieniło. Zmieniły się jednak priorytety. Oczywiście nie poddaję się i zrobię wszystko, żebyśmy razem, ja i Rumba pojechali do Rio de Janerio. Ale najważniejsze jest dla mnie zdrowie konia. Nie będę robiła nic na siłę, za wszelka cenę. Mamy szansę na olimpijski awans i zamierzam po tę szansę sięgnąć. Grudniowy start w Mechelen to jeden z etapów na tej drodze.
Ale jak sama mówisz może być z tym problem. Czy masz jakiś plan awaryjny?
Oczywiście, że mam alternatywne wyjście. Uprawiając jeździectwo na tym poziomie trzeba myśleć o racjonalnym planowaniu startów i być przygotowanym na różne scenariusze. To chyba normalne? A nawet jak takie nie jest, to myślę, że powinno być. Dlatego jesli będą problemy z przyjęciem mnie na CDI5* w Mechelen, to wystartuję na zawodach CDI4* rozgrywanych we Frankfurcie. Tam też będę mogła powalczyć o punkty rankingowe w wyścigu po olimpijską nominację. W początkach grudnia cała sprawa się rozstrzygnie.
Jakie są Twoje dalsze plany startowe?
Nie ukrywam, że będą one zależeć od tego jak wypadnie nasz pierwszy po kontuzji start w Mechelen lub Frankfurcie. Zobaczę jak Rumba się tam zachowa. Czy będzie dał się kontrolować? Na razie wszystko jest dobrze. Nasza współpraca podczas treningów jest bardo dobra. Ogier nie przejawia żadnych niepokojących objawów. Jeśli w grudniu uzyskamy dobry wynik, to będziemy dalej walczyć. Pojedziemy po kolejne punkty w styczniu przyszłego roku do Amsterdamu, a potem na dwa turnieje w lutym. Jeśli jednak grudniowy wynik nie będzie dobry, to odpuścimy olimpijski wyścig i wystartujemy dopiero w kwietniu. Powtórzę jeszcze raz, że dobro konia jest tutaj najważniejszym kryterium, ma zdecydowanie najwyższy priorytet. Moje ambicje muszą ustąpić im miejsca. I mówię to zupełnie bez żalu.
Czego Ci wobec tego dzisiaj trzeba? Jak Ci pomóc?
Mam wszystko na tym etapie. Mam wspaniałego i zdrowego konia oraz zapał i chęć do pracy z nim. Trzymajcie za nas kciuki, za nasz grudniowy start. Od niego dużo zależy. Jak będzie dobrze, to zobaczymy co będę potrzebowała dalej. Dzisiaj mam wszystko co potrzebne mi do szczęścia.
Szukaj
Zaloguj się








