Monika Bartyś to najbardziej utytułowana polska zawodniczka paraujeżdżenia, która ma szansę znaleźć się w Paryżu. O możliwościach i zasadach kwalifikacji paraolimpijskich rozmawiamy tuż po Mistrzostwach Polski i CPEDI w Sopocie.


Patrycja Gepner: Gratuluję kolejnego złotego medalu Mistrzostw Polski i świetnych wyników na CPEDI. Czy to znaczy, że kwalifikację do Paryża masz już w kieszeni?
Monika Bartyś: Dziękuję. Nie, zupełnie nie. Wciąż wszystko się może zdarzyć, szczególnie, że zasady są dość skomplikowane.


Właśnie, porozmawiajmy o zasadach. W tej chwili pewne jest tylko to, które drużyny zagrały się do Igrzysk podczas Mistrzostw Świata, czyli Holandia, Dania, USA, Wielka Brytania, Belgia, Niemcy i Włochy. Do tego 4 zawodników kraju gospodarzy, czyli Francji. 
Mam umysł analityczny, więc bardzo dokładnie wiem, jak obliczać swoje szanse. Do 32 miejsc, które wymieniłaś, trzeba jeszcze dołożyć po 4 miejsca dla Afryki, Ameryki, Azji i Oceanii. Z tym, że Afryka ma obecnie, z tego co wiem, tylko 1 reprezentantkę, więc każdy, kto myśli o dostaniu się do Paryża z rankingu FEI ma kolejne, oprócz oficjalnych 15, 3 szanse. Jest jeszcze miejsce dla najlepszej, poza wymienionymi, drużyny z Mistrzostw Europy i dla 2 drużyn najwyżej sklasyfikowanych w rankingu. Razem z 3 zawodnikami, którym przyznana zostanie „dzika karta” to 78 jeźdźców. Czy polska ekipa albo zawodnik indywidualny znajdzie się w tym gronie - szczerze - nie wiem. Bardzo bym chciała. 

 


Kiedy zaczęłaś myśleć, że to może się udać?
Jak tylko wsiadłam pierwszy raz na Caspara. Mieliśmy trudne początki, ale od razu poczułam ten potencjał. Chociaż nie zrobilibyśmy postępów bez codziennej pracy, wzlotów i upadków. 


Szczególnie ostatnio wyraźnie widać Wasze wzloty. To wynik zmian w metodach treningowych?
Nie, to raczej wynika z konsekwentnie wdrażanego planu treningowego. Wszystkie puzzle, z których składała się nasza, tzn. moja i Caspara, współpraca, wymagały dopasowania. I teraz wygląda na to, że wszystko zaczęło się układać zgodnie z pomysłem trenera. Dominika Kraśko- Białek bardzo zwraca uwagę także na jazdę konkursową, na czworoboku. Szlifujemy różne, wydawałoby się, drobiazgi i niuanse. Ja też na pewno mam więcej wyczucia, co jeszcze poprawić albo zmodyfikować. Nawet inaczej postrzegam teraz nasz program. Na moim poziomie IV jeździ się mniej więcej jak w krajowej klasie P/N. Wydaje się to dość łatwe, ale diabeł tkwi w szczegółach. Zresztą dopiero zrozumiałam, że i do jeździectwa można odnieść pojęcie o krzywej nauki. U nas ona akurat pikuje do góry i to mnie bardzo cieszy. 


Jakie masz zatem plany na dalszą część sezonu? Myślisz tylko o Paryżu?
O Paryżu myślę, ale przed nami jeszcze Mistrzostwa Europy, poza tym, ponieważ każdy dobry wynik ma znaczenie, więc skupiam się na każdym konkursie, który jadę. Teraz w Sopocie byłam tak skoncentrowana, że umknęła mi myśl o Mistrzostwach Polski. Ten medal mnie nawet trochę zaskoczył.  


Jakie emocje Ci towarzyszą w związku ze zbliżającymi się Igrzyskami i wielką niewiadomą co do Twojego startu?
Czekam cierpliwie, co się wydarzy, szczególnie po doświadczeniach z Tokio, kiedy wyjazd nie doszedł do skutku. Staram się dawać z siebie wszystko podczas zawodów, ale do samej kwalifikacji podchodzę na luzie. Jestem z tych, co nie konsumują od razu sukcesów, walka trwa do końca. Patrzę z nadzieją na Mistrzostwa Europy, bo uważam, że jako drużyna mamy szansę dobrze tam wypaść i kto wie, może uzyskać kwalifikację drużynową,  jeśli wszyscy utrzymamy wysoką formę. Jesteśmy coraz lepsi nie tylko pod względem sportowym, ale też coraz lepiej postrzegani i rozpoznawani jako team. To wielka wartość, którą należy pielęgnować. Ale  wiem jednocześnie, że czynniki niezależne i wypadki losowe, zwłaszcza w jeździectwie, trzeba zawsze brać pod uwagę. Chociaż myśl o świętowaniu urodzin w Paryżu bardzo mi się podoba… 


Bardzo dziękuję za rozmowę i życzymy Tobie i całej drużynie świetnych wyników i Igrzysk oraz oczywiście, udanych urodzin pod wieżą Eiffla.


Zasady kwalifikacji paraolimpijskich: TUTAJ


fot. Yadel Möhler