"...Po półrocznym marszu pieszym przez Petersburg, Kaługę, Taraszczę i inne miejscowości dnia 18 grudnia 1817 r. przybyło do Janowa stado liczące 54 ogiery, 100 klaczy i 33 sztuki trzylatków, prowadzone przez 13 masztalerzy; było to stado bardzo zróżnicowane rasowo; były wśród nich m.in. konie angielskie, arabskie, perskie meklemburskie, duńskie..."

 

A wszystko zaczęło się tak …

Początek XIX  to okres kiedy po latach niebytu, będących konsekwencją rozbiorów, w 1815 na Kongresie Wiedeńskim utworzone zostało Królestwo Polskie, tzw. Kongresowe, niestety podległe Rosji. Należy przypomnieć, że okres ten to czas przed tzw. rewolucją przemysłową – dopiero w 1829 wyruszył parowóz Stephensona, w 1845 oddano pierwszy odcinek kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, a pierwszy samochód Dailmlera i Benza pojawił się na drogach w 1886 r. Podstawą życia – rolnictwa, transportu, przemysłu był koń; szybki i wytrzymały. Konie służyły również w armii, a po wojnach z przełomu wieków i kampanii napoleońskiej pogłowie koni w Europie, w tym i na ziemiach polskich zostało mocno przetrzebione i była pilna potrzeba odbudowy stad. Jako że Polska zawsze „koniem stała”, tradycje hodowlane mieliśmy we krwi, Komisja Spraw Wewnętrznych i Policji Królestwa Polskiego opracowała projekt odbudowy hodowli koni i przedstawiła go carowi Aleksandrowi I. Car, znany miłośnik koni, chcąc pokazać, że jest „dobrym panem” i pozyskać sobie sympatię ludności, odniósł się do projektu przychylnie i 6 października 1816 r. podpisał dekret o utworzeniu w Królestwie Polskim Rządowego Stada Koni. Na założenie stada ofiarował ze  swoich stad dworskich w Rosji 50 ogierów i 100 klaczy. Dyrektorem stada miał być Koniuszy Wielki Koronny; urząd ten piastował Aleksander hr. Potocki.  Po obiecane przez cara konie wysłany został koniuszy rodziny Rzewuskich Jan Ritz. W tym czasie zastanawiano się nad wyborem miejsca ulokowania stadniny i 17 maja 1817 r. wybór padł na będącą w gestii Dyrekcji Generalnej Dóbr Rządowych „Ekonomię Janowską”, i tak w świecie końskim pojawił się Janów zwany wówczas „Biskupim” (był siedzibą biskupów łuckich, a jednym z nich był poeta i myśliciel Adam Naruszewicz). Po półrocznym marszu pieszym przez Petersburg, Kaługę, Taraszczę i inne miejscowości dnia 18 grudnia 1817 r. przybyło do Janowa stado liczące 54 ogiery, 100 klaczy i 33 sztuki trzylatków, prowadzone przez 13 masztalerzy; było to stado bardzo zróżnicowane rasowo; były wśród nich m.in. konie angielskie, arabskie, perskie meklemburskie, duńskie.  Ogiery ulokowano w stajniach przy pałacu biskupim, a klacze i młodzież na folwarku Wygoda.  

 


Brama wjazdowa

 

W celu uzupełnienia stada dokonywano licznych zakupów, zarówno w kraju – od Potockich, Rzewuskich, jak i zagranicą – głównie w Anglii. W 1822 r. do Janowa przybyły dwa wyjątkowe ogiery, sprowadzone przez hr. Wacława „Emira” Rzewuskiego z jego wyprawy do Arabii – Alabadżak i Tuissan; szczególnie Alabadżak zasłużył się w hodowli i pozostawił wiele doskonałego potomstwa, potomstwo jego córek w latach 1840-1850 należało do najlepszych na mokotowskim torze wyścigowym, a krew Alabadżaka figurowała w janowskich rodowodach do pierwszej wojny światowej.

W 1831 r. w czasie Powstania Listopadowego konie zostały ewakuowane z Janowa, ale jeszcze w tym samym roku wróciły. Po upadku powstania nasiliły się represje i rusyfikacja, nastąpiła reorganizacja stada, rozwiązano Dyrekcję Stad, ze stanowiska ustąpił Aleksander Potocki, a bezpośredni nadzór nad stadniną objął namiestnik carski Iwan Paskiewicz. Ten krwawy tłumiciel powstania był jednocześnie miłośnikiem koni i dla rozwoju janowskiej stadniny nie szczędził środków. To za jego czasów przystąpiono do modernizacji – w 1841 r. wybudowano pierwszą murowana stajnię – Stajnię Czołową i w 1848 r. Stajnię Zegarową; projektantem tych stajni był znany i zasłużony architekt Henryk Marconi. To za czasów Paskiewicza  rozwinęły się wyścigi, a w pierwszej gonitwie zorganizowanej na „Wojennym Polu Mokotowskim” zwyciężyła janowskiej hodowli Lady Stanhope po Alabadżak od Georama po angielskim ogierze Achmet. Do 1860 r. stajnia janowska odgrywała w wyścigach rolę dominującą. Po Powstaniu Styczniowym w 1863 r. (w czasie którego oddział Romana Rogińskiego zarekwirował  35 koni, a po rozgromieniu oddziału w bitwie pod Siemiatyczami koni szukano po całym kraju, 23 odnaleziono)  stadninę przyłączono do Głównego Zarządu Stad Państwowych w Petersburgu, stajnię wyścigową zlikwidowano, reaktywowano ją w 1887 r. i działała do wybuchu pierwszej wojny światowej.

 

Stajnia Woroncowska

 

O jakości janowskiego stada wypowiadało się wiele ówczesnych autorytetów; z Gazety Rolniczej z 1869 r.:

 

Hrabia Aleksander Potocki postawiony na czele tego zakładu jako Dyrektor Stada umiejętnie i ze szczególnym rezultatem spożytkował tak bogaty materiał (podarowany przez cara) i stado pod jego zarządem stanęło na wysokim stopniu doskonałości…, utworzył dzielny typ koni janowskich z nader przyjemnymi kształtami, … odznaczały się niezwyczajną siłą i wytrwałością”.

 

Z czasem jednak ten pozytywny obraz janowskiego stada zaczął się zmieniać, negatywne skutki miało używanie prawie wyłącznie ogierów krwi angielskiej, a próba dolewu ciężkiej półkrwi niemieckiej doprowadziła do obniżenia jakości koni w latach 60. XIX wieku. Po Filipie Eberhardzie w 1881 r. głównym hodowcą został Aleksander Nieroth i to on oraz jego uczeń i następca Ryszard Zoppi (w Janowie od 1899 r.) podjęli próbę naprawienia stada. Zoppi był w Janowie do ewakuacji stada w 1915 r. do guberni Charkowskiej, gdzie w czasie rewolucji konie uległy rozproszeniu i nigdy do macierzystej stadniny nie wróciły – stado janowskie przestało istnieć.

 

Okres międzywojenny …

Odrodzone państwo polskie przejęło Janów pusty i zdewastowany; w Rosji zaginęły nie tylko konie, ale również dokumenty hodowlane, nagrody zdobyte na wyścigach i wystawach, portrety koni oraz inne materialne dobra rozwijającej się przez prawie 100 lat stadniny. Ale determinacja Polaków była ogromna; już w 1919 r. do odbudowanego Janowa, jedynego wówczas państwowego ośrodka hodowlanego, trafiły klacze pełnej krwi angielskiej, półkrwi arabskiej, angloarabskie i czystej krwi arabskiej. W 1924 r. klacze pełnej krwi odeszły do nowo utworzonej stadniny w Kozienicach,  pozostałe rasy zostawiono w Janowie, a szczególną uwagę poświęcono koniom czystej krwi arabskiej, które sprowadzane za ogromne fortuny z Półwyspu Arabskiego po zagładzie większości kresowych stadnin magnackich, stały się rzadkością . Zarząd Stadnin Państwowych wyszukiwał i skupował konie mogące odrodzić polską hodowlę. W okresie międzywojennym zakupiono ze stadnin w Radowcach, Juzupolu, Antoninach, Gumniskach, Marbach i Inocendvor do Janowa 20 klaczy czystej krwi arabskiej, które stały się założycielkami współczesnej hodowli. W 1919 r. hodowlę zaczęto od 2 klaczy czystej krwi Anielki po Amurath i Siglavy Bagdady – obie od sławuckiej Milordki, zakupione w Austrii. Pierwszym źrebięciem czystej krwi w Janowie była urodzona 15 kwietnia 1919 r. klaczka Arabja (Koheilan IV-11 – Anielka), której dwie córki po Amurath Sahib Lala (1938) i Amneris (1940) stały się po wojnie fundamentem hodowli w SK Michałów. Linii żeńskiej od klaczy Siglavy Bagdady zawdzięczamy takie znakomite konie jak ogiery: Wyrwidąb, Celebes, Gwarny, Gerwazy i klacze: Eskapada, Estebna, Czatanoga, Carawella.

 

Klacz Gazella II

 

Najcenniejsze klacze trafiły do Janowa ze stada Władysława Dzieduszyckiego w Juzupolu; pochodziły one od sprowadzonych w 1845 r. klaczy Gazela, Mlecha i Sahara. Były to Gazella II, Mlecha i Pomponia; Gazellę II miały w swoim rodowodzie m.in.  Wielki Szlem, Witraż, Negatiw, a od Pomponii (mimo, że padła w 1923 r.) pochodziła m.in. Monogramma, matka ogiera Monogramm (po Negatraz), który bardzo zasłużył się w polskiej i światowej hodowli. Córka Pomponii  - Zulejma (po Koheilan or.ar) to babka Ofira (Kuhailan Haifi or.ar – Dziwa/ Abu Mlech).

I tak można by wyliczać kolejne zakupione klacze i ich potomstwo, a były to konie, które trafiły na wszystkie kontynenty i zapisały się jako „kamienie milowe” w światowej hodowli. Warto jednak wspomnieć jeszcze pochodzącą z linii białocerkiewskiej Szamrajówki klacz Kewa (Siglavy Bagdady – Kalga) 1923. Losy Kewy,  jej córek i wnuczek ukazują tragizm naszej historii i heroizm w odzyskiwaniu starych polskich rodów koni arabskich. W pierwszych miesiącach II wojny światowej  Kewa i jej córki, w tym Włodarka (po Ofir) uprowadzone zostały przez Armię Czerwoną i trafiły do Tierska, gdzie „budowały” rosyjską hodowlę. Córka Włodarki  - Piewica (po Priboj) trafiła po wojnie do Polski i założyła jedną z najważniejszych polskich rodzin – słynną janowską linię „P”, z której wywodzi się wielu zwycięzców czempionatów Polski, Europy i Świata.

Ale zanim do tego doszło przeszedł mroczny okres II wojny światowej.

 

Rok 1939 …

Wybuch II wojny światowej brutalnie przerwał 20-letni okres pracy hodowlanej, która podziwiana była daleko poza granicami Polski. Naoczny świadek i czynny uczestnik wydarzeń tragicznych dni września 1939 r. Andrzej Krzyształowicz opisuje dzień po dniu heroiczne wysiłki janowskiej załogi dla ratowania powierzonych im koni. Tu ograniczymy się do kilku fragmentów jego wspomnień:

 

…W dniu 1 września 1939 r. praca w stadninie zaczęła się o godz. 4.00, jak każdego dnia w okresie letnim. Około godz. 5.00 dały się słyszeć silne i liczne detonacje… O godz. 7.00 już powszechnie było wiadomym, że te wybuchy to bomby niemieckiego lotnictwa rzucone na Podlaską Wytwórnię Samolotów (PWS) w Białej Podlaskiej, że zaczęła się druga wojna światowa… W dniu 4 września w godzinach popołudniowych, kiedy konie były już w stajniach, niemieckie samoloty zaatakowały obiekty stadniny i stada. Ostrzelane zostały stajnie z broni maszynowej, samoloty zrzuciły kilka bomb - zresztą niecelnie. Pociski karabinowe uszkodziły dachy i wybiły kilkanaście szyb. Nikt z ludzi ani koni nie doznał żadnych obrażeń... W dniu 8 września wszystkie instytucje płatne z budżetu (a więc i PSK i PSO) otrzymały polecenie wypłacenia trzymiesięcznego wynagrodzenia z góry i bez żadnych potrąceń. Równocześnie stadnina i stado otrzymały polecenie z Ministerstwa Rolnictwa przygotowania się do ewakuacji…

W dniu 10 września wyszły z Janowa ogiery PSO. Każdy masztalerz jadący konno miał przy boku drugiego ogiera. Do wozów, do których zaprzęgnięte były ogiery uwiązane były jeden lub dwa dalsze ogiery… Znacznie gorzej przedstawiała się sprawa prowadzenia klaczy ze źrebakami i młodzieży, ok. 100 klaczy i 150 sztuk młodzieży trzeba było prowadzić w ręku… Zgłosiło się wielu chętnych do prowadzenia koni …W dniu 11 września ok. godz. 17 wyszło ze stadniny w kierunku południo-wschodnim ok. 260 koni i 19 wozów konnych. Kierownik stadniny wspólnie z kierownikiem zakładu treningowego postanowili: marsze tylko nocą celem uniknięcia ataków lotnictwa niemieckiego, możliwe tylko bocznymi drogami ze względu na kopyta niekutych koni, długość jednego etapu 20-30km…

Najtrudniejszy był pierwszy dzień marszu… Po przejściu kilkudziesięciu kilometrów bocznymi drogami stadnina chcąc przekroczyć rzekę Krzynę, musiała przejść odcinek ok. 2km szosą bitą. Do szosy kolumna doszła ok. godz. 1 w nocy... Kolumna stadniny miała ok. 2km długości, użytkownicy szosy powinni byli przepuścić całą kolumnę. Niestety tak się nie stało. Po wyjściu na szosę ponad połowy koni jeden z niecierpliwych kierowców wojskowej ciężarówki włączył światła i na sygnale zaczął wyprzedzać będące na szosie konie. Wystarczyło, że jedna czwórka młodych koni spiętych ze sobą wyrwała się prowadzącemu i galopowała przed jadącą tuż za nią ciężarówką. Tętent koni galopują­cych, światła samochodu, warkot silnika płoszyły mijane konie, które przestraszone wyrywały się prowadzącym… Był to pierwszy tragiczny moment w czasie ewakuacji stadniny. Po przejściu mostu pomimo ciemności zos­tał zrobiony remanent wśród koni. Ustalono, że tej nocy uciekło ponad 80 koni w różnym wieku, przeważnie młodzież. Ze starszych koni zginęła jedynie ze źrebakiem córka Kuhailana Haifi Oda… Wzdłuż dróg były zasieki; w następnych dniach duże nie­bezpieczeństwo dodatkowo powodowały konie, które się wyrwały i biegały wzdłuż lub w poprzek kolumny, nierzadko ciągnąc za sobą przyczepiony do nogi lub ogona kawałek drutu, czasem nawet z przyczepionym wyrwanym z ziemi słupkiem. Sytuacja stawała się dramatyczna, gdyż coraz więcej koni biegało płosząc te jeszcze trzymane przez prowadzących. Z nastaniem świtu sprawę opanowano; kilkanaście koni było pokaleczonych trzeba bvło zgładzić 3 konie starsze ze złamanymi nogami. Wśród tych ostatnich była siostra Kaszmira Laka (Farys-Hebda). Ofir tak sobie zaplątał tylne nogi, że upadł, tylko dzięki spokojnemu zachowaniu można było go z drutów uwolnić….

Po kilku dniach dotarła do stadniny wiadomość, że armia radziecka wkroczyła do Polski! Decyzja - powrót!… Kierownik stadniny dowiedział się, że wojska radzieckie znacznie zbliżyły się do stadniny i przysłowiowo „depczą jej po piętach". Wobec tego postanowił ostatnie dzielące stad­ninę do Janowa 80km pokonać bez dłuższych postojów… Do Janowa konie doszły (niektóre prawie dowlekły się) 25 września o godz. 3.30. W ciągu 14-dniowej wędrówki przeszły około 350km… Tydzień od 25 września do 1 paź­dziernika minął raczej spokojnie. Konie trochę odpoczęły, odjadły się, lekarz częściowo zaleczył rany. Jedynie od czasu do czasu przyjeżdżał jakiś oficer radziecki na kulawym, chu­dym koniu, zabierał w zamian ze stadniny ogiera z siodłem sportowym. Zakaz rekwizycji koni stadniny i stada wydany na prośbę kierownika stadniny przez radzieckiego komen­danta rejonu, został podarty przez pierwszego, któremu go pokazano… 2 października stacjonujący między stajniami oddział radziecki sprowadził ludność zza Buga i wspólnie z nią wyprowadził za Bug (promem) wszystkie ogiery stada, czo­łowe ze stadniny i z zakładu treningowego. Nie potrzebne były spisy, wykazy, birki - konie zabierano w największym jak można sobie wyobrazić bałaganie i rozgardiaszu. Po zapad­nięciu zmroku na terenie stadniny zostali tylko żołnierze radzieccy koczujący na dworze. Teren oświetlali i sami się grzali ogniskami, na które początkowo brano ogrodzenia wybiegów i pastwisk, a w miarę jak ich zabrakło urządzenia stajenne (ściany boksów, drzwi, okna itp.)… 3 października na sygnał dany ręczną syreną pożarową przez żołnierzy radzieckich na teren stadniny wpadło kilkuset mieszkańców wiosek położonych za Bugiem. W pierwszym rzędzie rozgrabione zostały konie, zabierane ze stajen w straszliwym chaosie… Po koniach przyszła kolej na uprzęże, siodła i wszystko to, co było w stajniach i w gospodarstwie. Tłum szalał, pławił się w grabieży, kradł i niszczył to, co było „solą w oku" przez 20 lat niepodległości Państwa Polskiego… Od dnia 10 października nastał całkowity spokój na terenie stadniny, która robiła wrażenie olbrzymiego śmietnika… W stajniach została jedynie Najada (Fetysz- Gazella II), siwa, urodz. 1932r., która nie pozwoliła się wyprowadzić z boksu rabującym konie. W nocy zabrał ją gospodarz z sąsiedniej wioski i później wróciła do stadniny.

 

Pierwszy etap historii janowskiej stadniny zakończył się po ewakuacji koni w głąb carskiej Rosji w 1915r. Drugi w dniu 10 października 1939r., kiedy nie było w stajniach żadnego konia, a wszystkie urządzenia były zniszczone. Tak smutnie zakończył się wspaniały rozwój stadniny w okresie międzywo­jennym.

13 października w godzinach popołudniowych pojawiły się w stadninie pancerne wozy niemieckiego Wermachtu. Niemcy byli zaskoczeni, że armia radziecka sprzątnęła im „sprzed nosa" konie, a obiekt zostawiła prawie doszczętnie zrujno­wany… Do pracy zaangażowano wszystkich masztalerzy… W tym też okresie został wydele­gowany na teren powiatu Biała Podlaska koniuszy stadniny Stanisław Więcek, w celu odnalezienia koni zgubionych podczas pierwszego etapu ewakuacji wrześniowej. Wyznaczona została nagroda, początkowo w wysokości 250 zł, a następnie 500 zł za oddanie janowskiego konia... Po remoncie najmniej zniszczonych stajen tzw. czołowej i wyścigowej w dniu 19 grudnia wojskowymi samochodami zostały przetransportowane do Janowa pierwsze konie z tych znalezionych. Było ich 21. Wśród koni zgubionych w pierwszym dniu ewakuacji stadniny i odnalezionych przez koniuszego St. Więcka znalazły się między innymi: Trypolis (Enwer Bey - Kahira), siwy, 1937r., Wielki Szlem (Ofir  - Elegantka), gn., 1938r. i Witraż (Ofir - Makata), gn. 1938r.Te trzy ogiery, używane  podczas wojny jako czo­łowe, walnie przyczyniły się do odbudowy hodowli konia arabskiego w Polsce po II wojnie światowej. Tak się zaczęła ponowna odbudowa hodowli w janowskiej stadninie. Dalsze znale­zione konie, przychodziły w ciągu 1940r. W styczniu 1940 r. przyszły do Janowa pierwsze ogiery ze stad ogie­rów w Prusach Wschodnich. Niemiecka komenda stadniny i stada, poza masztalerzami, zatrudniła przedwojennych rze­mieślników, a także na stanowiskach technicznych asysten­tów kierownika Stanisława Pohoskiego i Tadeusza Mar­chowieckiego…

 

... do 1945 roku

Ze stada 32 klaczy zarodowych z 1939 r. pozostała w Janowie jedynie Najada; niemieckie raporty podają, że odnaleziono dwie roczne klaczki Wierną i Wilgę oraz źrebię od klaczy Makata – Zalotną. Ogrom strat jakie poniosła stadnina obrazuje wykaz koni wpisanych do rosyjskiej księgi stadnej jako „sprowadzone” z Polski w 1939 r., są wśród nich: Gazela II, Bajka, Dziwa, Kewa,  Krucica, Makata, Narada i wiele innych (z 32 aż 23!). Niemcom, którzy przejęli stadninę udało się odnaleźć 53 konie, w tym 4 klaczki i 13 ogierków czystej krwi. Stado klaczy odbudowywano zakupami  oraz sprowadzaniem klaczy wcześniej wybrakowanych z Janowa; przybyły Norma, Okupacja, Cecylia, Saga, Elsissa, Iwonka III (matka m.in. Bałałajki, babka Bandoli i Baska). W 1944 r. stado matek  czystej krwi liczyło 15 klaczy. W okresie okupacji komendantami janowskiej stadniny byli Egon Grimm (1939-1930), Hans Fellgibel (1940-1944) i Oberst v. Bonnet (1944-1945). Największe zasługi dla stadniny miał Hans Fellgibel; nie szczędził sił i środków na odbudowę stadniny i przywrócenie jej dawnej pozycji hodowlanej, otaczał opieką polskich pracowników stadniny. Przy ich pomocy organizował tzw. Hengstparady dla niemieckich żołnierzy i okolicznej ludności prezentując ogiery i klacze „w ręku” , pod siodłem oraz w zaprzęgach. Musiał dobrze zasłużyć się swoją działalnością, bo w 1956 r. został zaproszony do Polski jako gość Ministerstwa Rolnictwa, a jego przewodnikiem był pełniący wówczas funkcję inspektora ZHK Andrzej Krzyształowicz, który w czasie wojny był najpierw asystentem, a później kierownikiem stadniny odpowiedzialnym za sprawy hodowlane. Przedwojenny hodowca, twórca janowskiego stada Stanisław Pohoski aż do swojej śmierci w 1944 r. przebywał w Janowie i dzielił się swoim doświadczeniem; jego opinie często cytowane były w raportach wysyłanych do Gustawa Raua, który był szefem stad i stadnin na terenach okupowanych.

Zbliżający się front wschodni oznaczał dla janowskich koni kolejną ewakuację – 13 lipca 1944 r. zostało ewakuowane stado ogierów do PSO Łąck, a 16 lipca 34 wagonami podstawionymi  na stację w Białej Podlaskiej odjechały do zakładu treningowego w Sohland w Saksonii 244 konie – towarzyszył im Andrzej Krzyształowicz z rodziną i janowscy masztalerze. 12 sierpnia dołączyły do nich ogiery z PSO Łącka i tak janowska stadnina ponownie opustoszała.

A w 1945 r. konie janowskie wyruszyły w dalszą wędrówkę; 13 lutego marszem pieszym do koszar kawaleryjskich w Dreźnie. Ogiery poprzedzające idące wolniej klacze w nocy 13/14 lutego znalazły się w strefie dywanowego nalotu na Drezno; 21 ogierów zostało bezpowrotnie straconych. Dzięki heroicznej wręcz postawie Jana Ziniewicza, który w czasie nalotu utrzymał prowadzone przez siebie konie, ocalone zostały Witraż i Wielki Szlem ! Ludzie i uratowane konie 23 lutego dotarli do Torgau, skąd koleją stadnina przewieziona została na północ Niemiec, do Schonbocken trafiła młodzież, a klacze i ogiery do Nettelau k/Kilonii. Tam doczekały końca wojny.