W spotkaniu tym uczestniczył niemiecki autor i właściciel systemu oraz ze strony PZJ zaproszeni eksperci. Jak wynika z rozmowy z prezesem Łukaszem Abgarowiczem, podczas spotkania PZJ zaprezentował swoje stanowisko w sprawie systemu Toris i umówiono się, że do kolejnego spotkania dojdzie w Niemczech. Pytany o kierunek prowadzonych przez PZJ rozmów prezes Abgarowicz powiedział, że PZJ będzie dążył do tego by do końca 2015 roku zakończyć wszelkie rozmowy i wdrożyć system Toris w takim zakresie, jaki będzie możliwy w polskich warunkach. Ponadto PZJ dąży na drodze renegocjacji do maksymalnego obniżenia kosztów związanych z pozyskaniem i wdrożeniem Torisa.

   Jaki będzie więc ostateczny efekt rozmów i co za tym idzie poziom kosztów związanych z systemem Toris przekonamy się w późniejszym terminie. Wypada mieć tylko nadzieję, że podana graniczna data, czyli koniec bieżącego, 2015 roku zakończy przydługą sagę Torisa w Polsce.

   Nie znamy prawdziwych intencji autorów pomysłu zakupu tego systemu w Niemczech. Od 2010 roku, kiedy to powstała idea zakupu podobno gotowego do pracy i łatwego do zaimplementowania w polskich warunkach systemu, padło na ten temat wiele słów. Wyłowienie jednak w tym gąszczu „prawdy” wydaje się dzisiaj tak naprawdę niemożliwe.

   Toris od początku przedstawiany był jako  informatyczny, kompletny system do przeprowadzenia zawodów. System, który mówiąc w skrócie w oparciu o centralną bazę zawodników, klubów i koni zakresem swojego działania obejmować będzie moduł zgłoszeń do zawodów, generowania list startowych i na koniec wyników z każdego konkursu oraz kompleksowego rozliczenia zawodnika z organizatorem. Tymczasem z rozmów z osobami mającymi do czynienia z tym systemem w Niemczech wynika, że tak naprawdę jego główną funkcją jest zarządzanie systemem fiskalnym Niemieckiej federacji Jeździeckiej.

   Trudno jednak wyobrazić sobie, żeby w naszych warunkach funkcjonował poprawnie system, który oparty jest na zasadzie, że każda zmiana na liście startowej, nawet zawodów regionalnych, możliwa jest dopiero po jej opłaceniu.

   Poza tym, jak mówią zorientowani w sprawie, do codziennej obsługi tego systemu w Warendorfie zatrudnionych jest kilka osób. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Obsługa danych napływających do Warendorfu z każdych, warto to podkreślić: każdych zawodów wymaga z pewnością sporo pracy.

   Warto by więc może postawić zasadnicze pytanie: czy koniecznie musimy wdrażać sprawdzony w warunkach niemieckich system niepasujący do naszej, polskiej mentalności i rzeczywistości?

   Przecież przez kilka lat pompując w jego wdrożenie i lokalizację (wykonanie wersji polskojęzycznej) niemałe pieniądze nie mamy dzisiaj tak naprawdę nic!

   A może lepiej byłoby zminimalizować jak tylko się da koszt zakupu Torisa i wrzucić go do najgłębszej z głębokich szaf, na samo jej dno, i zapomnieć o nim?