Przedpołudniowa sesja dzisiejszego konkursu rozegranego na Stade Michel d'Ornano w Caen (FRA) nie dostarczyła nam niestety zbyt przyjemnych wrażeń. Po rozbudowaniu przeszkody nr 5 (stacjonata 160 cm) Crazy Quick pod Jarosławem Skrzyczyńskim w niczym nie przypominał walecznego konia, którego znamy z wielu startów na polskich, i nie tylko, hipodromach. Lider Rankingu PZJ zjechał z parkuru bogatszy o 30 pkt. karnych.

Jako drugi w polskiej ekipie wystartował (również w przedpołudniowej sesji) Radosław Zalewski i siwy Duke of Carneval. Para przygotowywana do startu w Mistrzostwach Świata przez światowej klasy szkoleniowca Henka Noorena również i dzisiaj nie zaprezentowała przejazdu na jaki wszyscy liczyli. Sześć błędów i przekroczenie normy czasu przyniosły jej kolejne 26 punktów karnych.

W popołudniowej sesji było już znacznie lepiej. Najpierw Marek Lewicki i Abigej, podobnie jak wczoraj pokazali, że zawodnicy z białym orłem na czerwonych frakach jeździeckich mogą zaprezentować dobrą jazdę na wymagającym parkurze Mistrzostw Świata. Ich wynik 9 pkt. karnych z pewnością nie przyniósł nam wstydu. Dołączył do niego, z takim samym wynikiem, zamykający starty naszych reprezentantów Piotr Morsztyn, startujący na Osadkowski Van Halen.

Po dwóch dniach rywalizacji nasza drużyna zajęła ostatecznie 29. miejsce (z wynikiem 72,42 pkt.) na 31 startujących ekip. Indywidualnie najwyżej, na 79. miejscu uplasował się z wynikiem 16,27 pkt. karnego Marek Lewicki. Na 86. miejscu, z wynikiem 18,23 pkt. karnego znalazł się Piotr Morsztyn. Jarosław Skrzyczyński z bagażem 41,92 pkt. znajduje się na 127. miejscu. Zaraz za nim uplasował się z wynikiem 43,11 pkt. Radosław Zalewski.

W specjalnej rozmowie dla Świata Koni, trener koordynator Kadry Narodowej, Zbigniew Kaczorowski drugi dzień startów tak podsumował:
„Co tu dużo mówić. Zabrakło nam naprawdę trzeciego konia. Zarówno Marek Lewicki na Abigej, jak i Piotr Morsztyn na Osadkowski Van Halen pojechali dobrze. Można nawet powiedzieć, że bardzo dobrze, bo pojechali lepiej od wielu bardziej utytułowanych zawodników. Wyraźnie nie poszło tak jak oczekiwaliśmy Jarkowi Skrzyczyńskiemu na Crazy Quick. Koń się spłoszył na stacjonacie, którą rozbudował. Dostał mocno drągami po nogach i stracił całkowicie ochotę na skoki. A przecież pozostało jeszcze 9 przeszkód i 10 skoków. W przypadku Radka Zalewskiego to powiem szczerze, że nie można mu zarzucić jakiś spektakularnych błędów. Zrobił wszystko tak jak powinien. Koń jednak nie respektował w Normandii drągów. Rozmawiałem z Henkiem Noorenem by jakoś to zrozumieć. Powiedział mi, że na treningach Duke skakał pod Radkiem to wszystko, co skakały konie ekipy szwedzkiej. Oczywiście nie tak spektakularnie jak one, ale bez specjalnych problemów. Tymczasem w Caen widać było wyraźny brak dokładności tego konia. Radek jechał bardzo poprawnie a drągi spadały i smutno nam było na to patrzeć. W przypadku konia Jarka być może zabrakło trochę obskakania na tych wysokościach, bo nie ukrywajmy, Crazy Quick dopiero wchodzi w starty na tym poziomie. Już wczoraj mówiłem, że bardzo przygląda się otoczeniu, bardzo się wszystkim interesuje. Nie ma co ukrywać, to trudny do jazdy i prowadzenia koń. Z pewnością nie dla każdego zawodnika. Potrafi być bardzo nieprzewidywalny. Cieszy dobra postawa Marka i Piotra, którzy dzisiaj bardzo dobrze się zaprezentowali i za co należą się im słowa uznania. Według moich informacji na tym zakończyliśmy starty naszych skoczków w tych Mistrzostwach Świata. W klasyfikacji drużynowej dalej rywalizować będzie 10 najlepszych ekip.
W rywalizacji indywidualnej żadnemu z Polaków nie udało się zakwalifikować do pierwszej 50., jednak czekamy na oficjalne potwierdzenie, bo w tej kwestii panują tutaj jeszcze jakieś niejasności. Według jednak mojej wiedzy, to koniec startów w Caen dla polskich skoczków. Z pewnością osiągnięte wyniki nie spełniają naszych ambicji. Trzeba będzie te starty na chłodno przeanalizować po powrocie do kraju.”

 

Na zdjęciu: ORIENT EXPRESS HDC - Patrice DELAVEAU - prowadzący w klasyfikacji indywidualnej.