Tematem rozmowy w kolejnym spotkaniu z członkiem Zarządu Polskiego Związku Jeździeckiego, odpowiedzialnego za sport wyczynowy, będą wydarzenia obecnego sezonu startów na otwartych hipodromach w konkurencji skoki przez przeszkody.

 

ŚK – Z naszej rozmowy przed obecnym, kończącym się już sezonem startów na otwartych hipodromach w odniesieniu do skoków przez przeszkody wynikało, że głównymi celami w tym sezonie miał być awans polskiego zespołu do Finału Longines EEF Nations Cup rozgrywany we wrześniu w Warszawie oraz start polskiej drużyny w Mistrzostwach Świata rozgrywanych w sierpniu, w Herning. Obydwu celów nie udało się osiągnąć. Jaka jest więc ocena tego sezonu?

 

Hubert Kierznowski – To prawda. Nie możemy jednak w mojej opinii spłycić tematu do krótkiej oceny, że jest źle lub jest dobrze. Przecież na plany i ich realizację składa się cały szereg decyzji i wydarzeń. Musimy więc nieco rozszerzyć sobie tło i kontekst tych wydarzeń. Nie ukrywam, że trener Jan Vinckier i ja byliśmy na początku bieżącego roku bardzo zmotywowani żeby walczyć o awans do warszawskiego Finału Longines EEF Nations Cup i przede wszystkim o to, by w Mistrzostwach Świata ponownie wystartowała polska drużyna. Mocno wierzyliśmy, że to może się udać. I kiedy zaufali nam pozostali członkowie Zarządu i Komisji Skoków PZJ mogliśmy wiosną wysłać na zawody do Hiszpanii tak szeroką grupę polskich zawodników. Dało to nam możliwość rywalizowania z dobrą stawką jeźdźców w wysokich konkursach. Między innymi dzięki temu podczas zawodów CSIO5* w Sopocie nasza drużyna w doborowym towarzystwie ekip z 1. Dywizji uplasowała się na piątym miejscu. Niejako przy okazji na tych zawodach zdobyliśmy kwalifikację do Mistrzostw Świata.

 

ŚK – Wpadnę jednak w tym momencie w słowo, bowiem w tym samym czasie, kiedy w Sopocie startowaliśmy z sukcesem, w mocno obsadzonym konkursie Pucharu Narodów, nie mogliśmy wystawić najmocniejszego składu podczas zawodów kwalifikacyjnych serii Longines EEF Nations Cup rozgrywanych w norweskim Drammen.

 

H. K. - Owszem, ale to nie do końca tak było. Po pierwsze większy priorytet nadaliśmy kwestii udziału polskiego zespołu w Mistrzostwach Świata. Ponadto jak mówiłem w trakcie naszej bodajże majowej rozmowy, obydwa te starty traktujemy jako początek drogi do walki o olimpijską kwalifikację polskiego zespołu. Z tej perspektywy zrealizowanie tych etapowych zadań nabiera innego wymiaru. W sytuacji spiętrzenia w jednym terminie zawodów w Sopocie i w Drammen byliśmy zmuszeniu do szukania kompromisów. Musimy też pamiętać o tym, że dla większości polskich zawodników start w Sopocie to często start sezonu i jedyna okazja do udziału w zawodach rangi 5 gwiazdek. Wszyscy doskonale wiemy jak trudno naszym czołowym jeźdźcom dostać się na tego typu zawody. Bądźmy poważni, wywieranie przez nas jakiejkolwiek presji na FEI czy EEF, by lepiej dopasować kalendarz zawodów do potrzeb naszej Kadry Narodowej jest raczej niemożliwe.

 

ŚK – Oczywiście. To chyba zrozumiałe dla wszystkich choć trochę znających realia organizacji międzynarodowej rywalizacji. Niemniej jednak to nie z tych powodów mieliśmy duży problem ze skompletowaniem w Drammen polskiej drużyny.

 

H. K. - Tak, to prawda. Powód był zgoła inny. Proszę jednak pozwolić mi byśmy wrócili do niego nieco później. Wrócę do kwestii nie tylko kalendarza zawodów, ale również i samej organizacji rozgrywek serii Longines EEF Nations Cup. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że nasze szanse na skuteczną rywalizację w półfinale z potęgami jeździeckimi z Regionu Zachodniego są znikome. Co prawda nie mogą w tej rywalizacji uczestniczyć ich podstawowi zawodnicy na pierwszych koniach startujących w Dywizji 1, ale ich konie numer dwa znacznie przewyższają swoją klasą podstawowe konie polskiej czołówki. By ciągle podnosić poziom naszych skoków musimy szukać okazji do częstych konfrontacji z najlepszymi. To jedyna droga prowadząca do sukcesu. Z drugiej strony musimy jednak w ważnych kwalifikacyjnych startach mieć szansę na nawiązanie rywalizacji. Dzięki bardzo aktywnej pracy na międzynarodowym forum wiceprezes Zarządu PZJ, Kai Koczurowskiej-Wawrzkiewicz oraz temu, że finał tej serii rozgrywany jest w Warszawie, mamy nadzieję, że uda się nam zmienić Region Północny, do którego nas przypisano. Wydaje się, że bardziej naturalnym byłby nasz udział w rywalizacji regionu Centralnego. Mielibyśmy wtedy chyba łatwiejszą drogę do warszawskiego finału poprzez półfinał z udziałem najlepszych drużyn z Regionu Centralnego i Regionu Południowego. Gdybyśmy byli w tym roku w Regionie Centralnym z pewnością zakwalifikowalibyśmy się z węgierskiego półfinału do warszawskich zawodów. Startowało tam tylko 7 ekip, a awans wywalczyło jak we Francji najlepszych 5 ekip. Mamy nadzieję, że uda nam się doprowadzić do zmiany optyki w EEF i zaczną tam dostrzegać potrzeby takich federacji jak PZJ, a nie tylko tych największych potęg jeździeckich. Wierzę, że uda nam się w Polsce rozegrać kwalifikację do IO. A nawet jeśli nie, to że zawody te będą rozegrane bliżej nas. A nie na przykład w Moskwie czy Barcelonie.

 

ŚK – Wydaje się, że to bardzo ważne i niosące nadzieję na zmianę tej sytuacji słowa. Oby te działania się powiodły. Wrócę jednak do faktu, że pomimo wyższego priorytetu kwestii kwalifikacji polskiego zespołu do Mistrzostw Świata do takiego startu nie doszło.

 

H.K. - Nie doszło. Niestety w naszym sporcie musimy w każdym momencie liczyć się z kontuzją konia, która takie plany weryfikuje w ostatniej chwili. Kontuzja konia Wojciecha Wojciańca - Chintablue oraz konia Andrzeja Opłatka - Diaroubet przekreśliły nasze nadzieje na udział polskiego zespołu w Mistrzostwach Świata.

 

ŚK – Pozwolę sobie od razu przerwać, bowiem pomimo kontuzji dwóch koni planowanych wcześniej do startu w Herning, w kraju pozostał jeździec mający kwalifikację do tej imprezy. Teoretycznie więc mogliśmy wystawić drużynę w trzyosobowym składzie. Tak jednak się nie stało.

 

H.K. - I teraz właśnie jest właściwy moment żebyśmy wrócili do kwestii problemów ze złożeniem składu naszego zespołu na zawody kwalifikacyjne w Drammen i nie tylko tam. Jeźdźcem, który nie pojechał do Herning pomimo posiadanej kwalifikacji był Kamil Grzelczyk. Ale zawodnik ten był również tym, który odmówił nam startu w drużynie aż trzykrotnie. Zresztą robił to regularnie przez 2 sezony. W tej sytuacji ja jako odpowiedzialny za sport wyczynowy członek Zarządu PZJ w porozumieniu z trenerem KN rekomendowałem nie wysłanie Go na MŚ. Skoro zawodnik odmawiał ciągle startów w naszym zespole, to nie widzę możliwości, by wyjechał na kluczową imprezę. Członkowie KN mają swoje prawa ale i obowiązki.

 

ŚK – Jeśli mogę, przejdźmy może do kategorii młodzieżowych.

 

H.K. - Z pewnością weselszych, ale nie tylko. Kluczowa impreza czyli lipcowe Mistrzostwa Europy w Olivie były zawodami kontrowersyjnymi. Ale najpierw o wynikach. W kategorii dzieci nasz zespół uplasował się na 10. miejscu. W finale indywidualnym Roksana Nawrocka startująca na Penny Lane uplasowała się na 26. miejscu, a 13-letnia Małgorzata Babczyńska startująca na klaczy Happylina uplasowała się na 5. miejscu. To naprawdę bardzo dobre wyniki. W kategorii juniorów nasza drużyna po bardzo dobrych przejazdach uplasowała się na 6. miejscu, a do ścisłego finału awansowały Klara Kozioł i Daria Pietrzak. Klara uplasowała się ostatecznie na 25. miejscu, a Daria na 27. pozycji. Tak więc i w tej kategorii możemy być zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy. Nieco słabiej wypadł start naszej ekipy w kategorii młodych jeźdźców. 15. miejsce w klasyfikacji drużynowej i brak naszej pary w indywidualnym finale z pewnością nie spełniają naszych oczekiwań. Uważam, że imprezy jeździeckie w lecie powinny być rozgrywane w strefie umiarkowanego klimatu. Bardzo dobrze zaprezentowali się nasi młodzieżowcy podczas Finału FEI Youth Nations Cup rozgrywanego na hipodromie Peelbergen w Niderlandach. Drużyna dzieci uplasowała się w nim na 9. miejscu oraz w konkursie Challenge Cup miejsce 3. W indywidualnej klasyfikacji, w konkursie GP zwyciężyła Małgorzata Babczyńska. W kategorii juniorów nasza drużyna ze stratą zaledwie 2 pkt. do zwycięskiej ekipy Niderlandów uplasowała się na drugim miejscu. W kategorii młodych jeźdźców polska drużyna zajęła 12. miejsce, a w konkursie Challenge Cup uplasowała się na pozycji 6. W indywidualnym konkursie GP triumfowała Ola Kierznowska. Jak widać mamy się z czego cieszyć i mamy też nad czym myśleć, żeby kolejne pokolenia polskich jeźdźców mogły się dalej prawidłowo rozwijać. Patrząc jednak na dobre rezultaty naszych młodych reprezentantów pamiętajmy, że wraz z kolejną kategorią wiekową wymagania rosną w postępie wręcz geometrycznym. Zarówno te techniczne jak i te ekonomiczne, czy co do klasy dosiadanych koni. Doskonale to widać po wynikach naszych seniorów.