Do zmagań o zaszczytne tytuły przystąpi 102 zawodników z 24 europejskich krajów w klasyfikacji indywidualnej oraz 21 zespołów narodowych. Medale z tej imprezy mają w światowym środowisku jeździeckim bardzo wysoka wartość i opinię bardzo trudnych do zdobycia. Wpisanie się na listę zwycięzców tej imprezy obok sław i legend światowego jeździectwa to wielki honor dla każdego zawodnika.

Nazwiskom tegorocznych zwycięzców będą towarzyszyły takie wielkie postacie jak choćby zdobywca indywidualnego tytułu sprzed 56 lat, kiedy to w Rotterdamie (NED) w 1957 roku, Hans Gunther Winkler (GER) zapoczątkował hegemonię na podium Mistrzostw Europy niemieckich zawodników. Do tej pory zote medale w indywidualnej klasyfikacja aż 14 razy zwieszane były na piersi niemieckich reprezentantów. Niemiecka drużyna zdobyła drużynowe złoto w 1975 roku w Monachium, gdzie po raz pierwszy wprowadzono tę klasyfikację do Mistrzostw.
Alwin Schockemöhle, Hartwig Steenken, Hendrik Snoek i Sönke Sönksen na trwale wpisali się do annałów europejskiego i światowego jeździectwa. Zresztą ten ostatni zawodnik przejął od Gunthera Winklera pałeczkę indywidualnego zdobywcy medali.

Podczas tegorocznych zmagań w Herning (DEN) drużyna niemiecka będzie broniła tytułu mistrzowskiego zdobytego w 2011 roku w Madrycie (ESP). Szef niemieckiej ekipy, Otto Becker ma stosunkowo komfortową sytuację. Dysponując takimi zawodnikami jak prowadzący w Longines Rankings Christian Ahlman, Carsten-Otto Nagel, Daniel Deusser, Philipp Weishaupt i Ludger Beerbaum może sobie pozwolić na pozostawienie „na ławce” takich sław jak Marcus Ehning i Meredith Michaels-Beerbaum. To dowodzi niezwykle bogatego zaplecza niemieckiego jeździectwa i jego niesamowitych możliwości. Mówi też o tym, że ekipa ta poważnie myśli o powtórzeniu hiszpańskiego sukcesu i nawiązaniu do wielkich tradycji Niemiec w Mistrzostwach Europy.

Z pewnością żadna z pozostałych ekip nie będzie im tego zadania ułatwiała.
Brytyjczycy mają za sobą poważny dorobek 6 indywidualnych i 4 zespołowych tytułów. Złoty medal olimpijski z ostaniach igrzysk to też argument mający swoją wagę. Robert Smith, William Funnell, Michael Whitaker oraz dwaj członkowie olimpijskiego zespołu Scott Brash i Ben Maher z pewnością mają apetyty by przywieźć do domu złote medale.

Srebrni w poprzedniej edycji Francuzi to z pewnością jeden z kandydatów do medali. Drużyna w której są Patrice Delaveau, Rogera Yves Bost, Eugenie Angot i Aymeric de Ponnat wydaje się dostatecznie mocna by podjąć walkę z każdym przeciwnikiem i realnie myśleć o sukcesie podczas Mistrzostw Europy.

Z pewnością czwarte miejsce w Madrycie nie zaspokoiło ambicji drużyny z Holandii. To bardzo niewdzięczne miejsca, tuż za podium, może wyzwolić w holenderskim składzie płomienną chęć wzięcia na przeciwnikach srogiego rewanżu. Wydaje się, że Jeroen  Dubbeldam w sytuacji niemożności skorzystania ze zdobywcy srebrnego medalu  podczas IO w Londynie - Gerco Schrödera, zestawił naprawdę mocną jak skała ekipę. Weszli do niej: Leon Thijssen, Willem Greve, Maikel van der Vleuten i Jur Vrieling.

Ekipa ze Szwecji ze swoją gwiazdą, obrońcą tytułu indywidualnego Rolfem-Göranem Bengtssonem wyglądają również bardzo solidnie. Co prawda Ninja La Silla, podstawowy koń aktualnego jeszcze Mistrza Europy korzysta teraz z w pełni zasłużonej emerytury, ale „ławka rezerwowych” tego zawodnika może imponować. W szwedzkiej ekipie wspomagają go Angelica Augustsson, Emma Emanuelsson, Henrik Von Eckermann oraz Jensem Fredricson. Ten ostatni wraz ze swoim 15-letnim wałachem Lunatic zachwycił tłumy widzów podczas walki o końcowy sukces w konkursie Grande Prixe w  Falsterbo. Naprawdę niewiele jest par mogących szczycić się zwycięstwem nad niemieckim jeźdźcem Marcusem Ehningiem, kiedy ma on dobry dzień. Lunatic i Jens Fredricson zrobili to w spektakularny sposób.

Ekipa szwajcarska błyszczy blaskiem Mistrza Olimpijskiego z Londynu - Steve'a Guerdat. Blask ten dopełniają Paul Estermannn, Christina Liebherr, Pius Schwizer i Janika Sprunger.
Gwiazda zespołu Szwajcarii do olimpijskiego złota z ubiegłego roku dołączyła drugie z rzędu zwycięstwo w kwietniu 2013 roku w Göteborgu (SWE) podczas finałowych zmaganiach Rolex FEI Jumping World Cup. Wydaje się, że z tą ekipa trzeba się będzie liczyć w walce o medale w klasyfikacji drużynowej, a z jej członkami w walce w klasyfikacji indywidualnej.

Belgowie, którzy przeszli jak burza przez rywalizację w Furusiyya  FEI Nations Cup w Europejskiej Dywizji 2 i już teraz zapewnili sobie zwycięstwo w tej grupie, pojawią się w najmocniejszym składzie w Danii. Skład ekipy ustalony przez  Kurta Gravemeiera, to  Dirk Demeersman, Judy-Ann Melchior, Ludo i Nicola Philippaerts oraz Jos Verlooy to zapowiedź ambitnej walki i wydaje się, że można tą ekipę przed zawodami w Herning określić mianem „czarnego konia”.

Robert Splaine złożył ekipę Irlandii spośród zawodników, którzy w ostatnich miesiącach sygnalizowali dobrą formę. Shane Breen i jego koń Balloon pokazali spektakularne skoki w Aachen (GER), Cameron Hanley wraz z Antello Z powrócił we wspaniałym stylu do reprezentacji a Conor Swail wywalczył sobie miejsce w zespole zwycięstwem na koniu  Lansdowne w Spruce Meadows (CAN). Shane Sweetnam i Billy Twomey to jeźdźcy o ugruntowanej, mocnej pozycji w światowych skokach. Z pewnością zespół ten będzie walczył o jak najlepszy wynik.

Szef ekipy hiszpańskiej, Marco Fuste, na Mistrzostwa Europy wybrał następujący skład: Manuel Fernandez Saro, Pilar Cordon Julio Arias, Manuel Anon oraz Sergio Alvarez Moya dosiadający konia Carlo 273. Tego samego na którym Nick Skelton zdobywał brązowy medak indywidualnny w poprzednich Mistrzostwach Europy w Madrycie w 2011 roku.

A przecież w Herning pojawią się również inne ekipy. Austria, Białoruś, Czechy, Dania, Finlandia, Węgry, Włochy, Norwegia, Polska, Portugalia, Rosja i Ukraina z pewnością podejmą wyzwanie i będą chciały zaprezentować szczyty swoich możliwości.
W klasyfikacji indywidualnej w roli obrońcy tytułu wystąpi gwiazda światowych parkurów ze Szwecji - Rolf-Göran Bengtsson.  
Jak na tym tle wygląda polska ekipa? No cóż, jak wszyscy wiemy z pewnością nie należymy do ogólnych faworytów. Nikt nawet nie pokusi się o to, żeby określić zespół z Polski mianem „czarnego konia”. Nie ma co ukrywać, w tym towarzystwie jesteśmy „Kopciuszkiem” i nic tego nie zmieni. Sytuacja ta jednam ma swoje i dobre strony. Brak mocnej presji na medale, osiągnięcie jakiegoś wyśrubowanego minimum może pozwolić naszym reprezentantom na śmiałe sięgnięcie do granic swoich i swoich koni możliwości. Pozwolić na to by mocna jeździecka Europa zauważyła nasze istnienie.