Trochę dziwne to były zawody. Z jednej strony można je uznać za udane, z drugiej pozostawiły po sobie sporą dozę niedosytu.
   Przede wszystkim dopisała w sumie pogoda, bo choć za ciepło nie było, ale przez prawie całe zawody świeciło słońce i co najważniejsze nie padało. Dzięki temu rozprężalnia, na której jeszcze w piątek było sporo kałuż i błota, z każdą godziną przesychała, a sam trawiasty parkur nie sprawiał zawodnikom większych kłopotów. Pod tym względem można powiedzieć, że Mistrzostwa miały szczęście, bo gdyby deszcze popadały jeszcze ze dwa dni byłoby tragicznie…
   Frekwencja na zawodach – z jednej strony do piątkowych konkursów przystąpiło ponad 120 koni, czyli wcale nie najgorzej, z drugiej strony nie przyjechało wielu zawodników, zwłaszcza tych z „górnej półki”. Zabrakło m.in. Jończyka, Zagora, Appela, Płatosów, Tomaszewskiego, Kalicińskiego, Przedpełskiego, Wilczewskiego…
W dniu finałowym obsada konkursów nie była porywająca, a przerwy pomiędzy konkursami bardzo długie i tzw. dynamika zawodów po prostu słaba.
Wydaje się, że błędem organizatorów było odstąpienie od regulaminu rozgrywania zawodów mistrzowskich i przeprowadzenie finałów jako konkursu zwykłego z rozgrywką, zamiast klasycznego finału dwunawrotowego. Organizatorzy zapewne obawiali się, że przy dużej ilości zgłoszeń mogą nie zmieścić się czasowo w coraz krótszym dniu, a okazało się, że nawet z dodatkowymi konkursami zawodów regionalnych i konkursem Memoriałowym czasu było aż nadto…
A że tym razem atrakcje dodatkowe były bardzo skromne (kilka stoisk ze sprzętem jeździeckim i świetna grochówka z kuchni polowej) można się było nieco wynudzić. Całe szczęście, że było dużo znajomych…
   Nie można mieć zastrzeżeń do oprawy dekoracji oraz prowadzenia zawodów. Marek Szewczyk tym razem zaangażował się dużo mocniej w prowadzenie zawodów i robił to dobrze i ciekawie. Był to z pewnością mocniejszy punkt organizacji zawodów.
Dużym plusem była również praca Komisji Sędziowskiej i obsługi wynikowej zawodów pod przewodnictwem SG Janusza Michalskiego.

   Pod względem sportowym też mam mieszane uczucia. Można to w pełni zrozumieć chociażby patrząc na wyniki. Ja oglądałem wszystkie przejazdy Mistrzostw i takiej „rzezi niewiniątek” dawno na zawodach rangi mistrzowskiej nie widziałem. Niby wszystko było w porządku, parkury wcale nie były takie za trudne, a mimo wszystko błędów – czasem „dziecinnych” – eliminacji, upadków było powyżej „średniej statystycznej”. Jednym słowem poziom co najwyżej średni, a na parkurze działała jakaś „dziwna aura”…
Z drugiej strony walka o czołowe miejsca była emocjonująca i trzymała w napięciu do ostatniej chwili w rozgrywkach.
Do GT i KS można mieć tylko jedno zastrzeżenie. Nie tylko moim zdaniem na parkurze powinna stanąć przeszkoda próbna. Być może przy przejściu z ziemnej rozprężalni na trawę pomogłoby to kilku, kilkunastu koniom w nabraniu pewności… Czasu było wystarczająco dużo, żeby umożliwić chętnym zawodnikom skok próbny…

Generalnie niby wszystko było ok., ale nie czuło się atmosfery dużego wydarzenia sportowego.  Publiczności, zwłaszcza w piątek i sobotę też nie było za wiele…
Czegoś brakowało - może odrobiny jakiejś radości, uśmiechu…

Jak przebiegała rywalizacja?

W kategorii zawodników z III licencją (konkursy klasy P) rywalizację rozpoczęło 47 zawodników. 12 pojechało w I półfinale bez błędów. Po drugim półfinale z wynikiem 0 pkt. pozostała tylko czwórka, a 4 pkt. miała kolejna szóstka.
W finale, w którym wystartowało 39 par, wszyscy z 4 pkt. po półfinałach solidarnie mieli po jednym błędzie i walka o podium toczyła się pomiędzy „czystymi”. Dwójka z nich – Julita Miedzianowska z KJ Szumawa Bobrowiec na Pauli oraz Magdalena Kiljańczyk z SKJ Bajardo Czosnów na Cavanaste pojechała bezbłędnie i stanęła do rozgrywki o złoto. Obie amazonki miały po jednej zrzutce, ale nieco szybsza była Magda i tym samym obroniła tytuł z ubiegłego roku. Brązowy medal zdobyła z 4 pkt. karnymi w finale Martyna Witczak z KJ Dworek Okuniew na Agrosie.

W kategorii juniorów na starcie stanęło 10 zawodników. W pierwszym półfinale tylko Cezary Kalinowski z KJ Kuźnia Nowowiejska na Karbanie pojechał bez błędów i on objął prowadzenie. Z 4 pkt. była kolejna czwórka zawodników. W drugim półfinale tylko trzy „0” w tym Czarka, który samodzielnie prowadził. Na drugim miejscu przed finałem był Antoni Strzałkowski z KJ Strzała Krubiczew na Rossini – 4 pkt., a na 3-4 miejscu Sara Podwapińska z KJ Aromer na Kasandrze i Katarzyna Kowalki z KS Garo Zaborów na Orkiszu – po 8 pkt.
W finale Kasia na Orkiszu robi tradycyjnie już jedną zrzutkę i kończy finał z 12 pkt. Za chwilę również Sara ma 4 pkt. i wiadomo, że będzie rozgrywka. Do tej rozgrywki dołączył Antek po dwóch zrzutkach. Czarek jadąc jako ostatni miał w zapasie 2 zrzutki – i tak się jego przejazd zakończył – 8 pkt. i złoty medal. Na najwyższym podium zastąpił starszego brata Piotra, który Mistrzem WiM był w roku ubiegłym.
Rozgrywkę wygrał bezbłędny Antek i zdobył podobnie jak rok temu srebrny medal.
Dziewczyny miały po jednej zrzutce. Szybsza Kasia Kowalik stanęła na najniższym podium.

W kategorii seniorów do rywalizacji stanęło 18 zawodników, w tym 9 na dwóch koniach . W pierwszym półfinale obejrzeliśmy 5 bezbłędnych przejazdów, w drugim tylko jeden. Do walki finałowej stanęło ostatecznie 8 par, w tym 4 z bagażem 4 pkt. karnych. O podziale medali decydowały dwie rozgrywki. O brązowy medal pomiędzy Eugeniuszem Koczorskim z SKJ Poczernin na The Neighbour oraz Anną Szlezinger ze Stowarzyszenia Warszawski Klub Jeździecki na Escudero L. Oboje mieli po jednej zrzutce, ale szybciej pojechała juniorka Ania i Ona zdobyła brązowy medal.
Walkę o złoto rozpoczęła Marika Antolak na Latino – jedna zrzutka i oczekiwanie… Antoni Strzałkowski – już srebrny w juniorach – na En Viable po zrzutce i wyłamaniu zrezygnował z dalszej jazdy. Tym samym złoto dla Mariki Antolak, srebrny dla Juniora Młodszego!!! 15-letniego Antoniego Strzałkowskiego.

W dwunawrotowym konkursie Memoriału mjr Wiktora Olędzkiego pewnie zwyciężyła Karolina Ferenstein z LKJ Gałkowo na Paradoksie, która jako jedyna pokonała oba parkury klasy C1/CC bez błędów.

L.D.