Nazywam się Alicja Cybulska, zawodowo zajmuję się doradzaniem największym firmom w sprawie marketingu i reklamy, co pozwala mi sponsorować sport mojej córki Małgorzaty. Czytaliście Państwo zapewne o skandalicznej sytuacji która dotyczyła mojej córki kiedy to w czasie Mistrzostw Europy pracownicy ekipy z ramienia PZJ złożyli skargę do oficjalnych przedstawicieli FEI i ME na podstawie wymyślonej sytuacji. Zarówno czas i miejsce jak i okoliczności sytuacji opisane na Świecie Koni przez szefa ekipy i lekarza weterynarii są całkowicie nieprawdziwe o czym może zaświadczyć co najmniej czterech świadków.

Osobiście uważam, że donos ten został złożony przez lekarkę przy współudziale szefa ekipy jako „kara” dla zawodniczki, trenera i mnie, ponieważ nie chcieliśmy współpracować z niekompetentną naszym zdaniem lekarką w obawie o skutki jej błędów lekarskich. Zarówno szef ekipy jak i weterynarz swoim działaniem wskazali swoje priorytety – woleli poświęcić najlepszy wynik wśród MJ na ME aby załatwić swoje osobiste porachunki z niepokornymi osobami. Uważając, że nadane im stanowiska nadają im nadzwyczajne prawa i dogmat nieomylności wybrali działanie nie tylko etycznie naganne, ale nawet sprzeczne ze statutem własnego pracodawcy. Zgodnie z prawem wyłącznie właściciel, lub dysponent konia (np. dzierżawca) ma prawo zdecydować kto i czym będzie leczył konia. Właściciel lub dysponent konia MUSI wyrazić zgodę przed podaniem leku koniowi i potwierdzić ją podpisem w odpowiedniej dokumentacji medycznej. Wszystkie te prawa zostały nam w czasie ME odebrane przez szefa ekipy i członka zarządu PZJ, którzy w tym przypadku na bieżąco byli świadomi sytuacji.

Mając dzisiejszą wiedzę o sytuacji mieliśmy całkowitą rację odmawiając współpracy z lekarką. Nie tylko – zapewne z braku znajomości przepisów FEI - proponowała ona nam podanie leku zabronionego Sarapin, ale z dostarczonych i podpisanych przez samą lekarkę dokumentów wynika, że bez naszej wiedzy PODAŁA naszemu koniowi co najmniej trzy leki zawierające substancje zakazane, wpisane na listę dopingu FEI. Niestety mam mocne podstawy podejrzewać, że tą samą zabronioną przepisami FEI formę żelaza HEMO 15 lekarka podała wszystkim koniom kadrowym… Szef ekipy i niestety członek zarządu obecny na zawodach wspierając bezkrytycznie działania Pani doktor, nie przyjmując do wiadomości naszych merytorycznych argumentów są współodpowiedzialni tej skandalicznej sytuacji.

Obecnie toczy się przeciwko lekarce postępowanie dyscyplinarne w Izbie Weterynaryjnej, ponieważ na podaniu leku zabronionego nie kończy się lista sprzecznych z prawem działań lekarki, w związku z czym najprawdopodobniej poniesie ona konsekwencje zawodowe swojej niekompetencji. WYNIKI BADAŃ WETERYNARYJNYCH CHENARO ZOSTAŁY OPUBLIKOWANE I SĄ NEGATYWNE. Moralnie udowodniliśmy, że mieliśmy rację od samego początku zgłaszając jeszcze w Facimiechu, że lekarka nie ma kwalifikacji do wykonywania roli lekarza kadry w czasie zawodów rangi mistrzowskiej i tym samym stanowi realne zagrożenie dla wyników kadry. Niestety w czasie takich zawodów to nie umiejętności lekarskie, ale znajomość i przestrzeganie prawa, a przede wszystkim przepisów FEI są kluczowe. Pozostaje pytanie kto zrobił pani doktor największą krzywdę? Czy my pytając o jej doświadczenie twarzą w twarz miesiąc przez ME, czy PZJ który zatrudnił lekarkę do zadania przerastającego jej wiedzę w związku z czym umożliwił jej popełnienie drastycznych zawodowych błędów za co poniesie konsekwencje zawodowe? Kto tu najbardziej zaszkodził tej „reputacji” której jak lew bronił szef komisji WKKW w Facimiechu?

Reputację niestety buduje się własną pracą i zachowaniem. Nie jest to wartość nadana ze stanowiskiem, dotyczy to nie tylko lekarki, ale też szefa ekipy, czy szefa komisji – to jest największa lekcja z sytuacji z tegorocznych ME i osobiście mam nadzieję, że osoby za nią odpowiedzialne będą w stanie tą lekcję zrozumieć.

Zdecydowałam się nagłośnić tą sytuację dlatego, że nie zgadzam się na przedmiotowe traktowanie zawodników, sponsorów i trenerów zawodników przez pracowników PZJ. Nie zgadzam się na zamiatanie pod dywan haniebnych zachowań pracowników PZJ wobec najważniejszych w tym sporcie osób – czyli zawodników. Nie zgadzam się na szykanowanie zawodników w czasie ME przez szefa ekipy i członka zarządu PZJ, na zawłaszczanie przez nich osiągnięć zawodników zapominając o ich ciężkiej wieloletniej pracy, która doprowadziła ich do tego miejsca (szef ekipy wielokrotnie zwracał się do zawodników per „jesteś tu dzięki mnie”…). Nie zgadzam się wreszcie na ignorowanie sponsorów (najczęściej rodziców) przez PZJ. Istnieje powszechne przyzwolenie na pogardliwe traktowanie rodziców przez środowisko. Powszechne komentarze o „oszalałych rodzicach, którzy są najgorsi”, niestety prowadzi do patologii, która np miała miejsce na tegorocznych Mistrzostwach Europy. Brak jakiejkolwiek rozmowy ze sponsorami/rodzicami/właścicielami koni, którzy często mają znacznie więcej praktycznego doświadczenia w tym sporcie niż działacze - prowadziło do takich kuriozów jak np. pomysł szefa ekipy, że pani lekarz kadrowa miała nadzorować pracę sponsorów i właścicieli koni podczas ME! Spotkania organizowane tylko z zawodnikami z pominięciem rodziców - bez których niemożliwa byłaby obecność ich dzieci na tych zawodach - podczas których członek zarządu szykanował zawodników wmawiając im że „współczuje tym którzy mają problem z rodzicami”, że nie są żadnym teamem, albo nawet że zostaną usunięci z mistrzostw jeśli nie będą posłuszni... Taki system przypomina mi najgorsze czasy socjalizmu, kiedy to stanowisko stanowiło o tym kim się jest i co się może. Skoro już mowa o stanowiskach – sponsorzy zawodników najczęściej piastują bardzo wysokie stanowiska, pełnią bardzo odpowiedzialne funkcje i gdyby PZJ umiał skorzystać z ich kompetencji – bardzo by skorzystał.

W dzisiejszym systemie prawo głosu i decydowania o przyszłości tego sportu mają kluby, ponieważ w momencie tworzenia tych przepisów, to kluby były sponsorami tego sportu – płaciły za trening, transport konie etc. Czasy się jednak zmieniły, kluby najczęściej nie inwestują, a zarabiają na tym sporcie, a prywatni sponsorzy zawodników wydający często kilkaset tysięcy złotych rocznie na WKKW nie mają racji głosu? Podczas ostatniego zgromadzenia delegatów PZJ uchwalono uchwałę o powołaniu komisji zawodników i trenerów, która miałaby zatwierdzać decyzje zarządu PZJ i znowu sponsorzy nie zostali tu zauważeni i włączeni do rozmów.

Podczas ME obecny tam członek zarządu zadał mi pytanie jakie miałabym propozycje zmian w WKKW na co postanowiłam w tym liście odpowiedzieć. Proponuję trzymać się jednej zasady – JAKOŚĆ A NIE ILOŚĆ.

 

1. Jasne, czytelne kryteria zatrudniania osób oficjalnych. W WKKW od pewnego czasu mamy zarówno komisję WKKW, jak i dwóch trenerów. Trenerów KTÓRZY JAKO JEDYNI ZGŁOSILI SIĘ NA TO STANOWISKO. Kryteria minimalne zatrudnienia trenera kadry, szefa ekipy, czy ewentualnego menadżera WKKW powinny być jasno zdefiniowane, opublikowane i skrupulatnie przestrzegane. W przypadku trenera kadry wśród tych kryteriów powinny się znaleźć:

  1. Aktualne doświadczenie w prowadzeniu zawodnika na poziomie międzynarodowym
  2. Co najmniej kilkukrotna praca w charakterze trenera na zawodach międzynarodowych rangi mistrzowskiej
  3. Dobra znajomość przepisów FEI
  4. Kompetencje komunikacyjne – umiejętność dogadywania się z wieloma typami osobowości
  5. W przypadku trenera juniorów - zrozumienie specyfiki psychologii sportu-tylko pozytywne działania, wspieranie zawodników przynosi poprawę efektów sportowych
  6. Umiejętność działania długofalowego i ogromne zaangażowanie potrzebne do stałego monitoringu pojawiających się zawodników w grupach młodzieżowych

Być może nie ma wielu osób w Polsce o kompetencjach odpowiednich do tego, aby zasłużyć na zaufanie i szacunek kadry, ale to w obowiązkach zarządu jest pozyskać odpowiednie osoby do współpracy. Czas zrozumieć, że nie będzie dobrej współpracy bez akceptacji trenera kadry … przez kadrę. Czas zrozumieć, że trener kadry nie jest przełożonym zawodników i sponsorów. Jak pokazuje przykład skoczków – niebycie w kadrze nie blokuje sukcesów sportowych zawodnika, a jednak nie posiadanie najlepszych w kraju zawodników w drużynie narodowej podczas zawodów mistrzowskich przynosi wymierną szkodę wynikom sportowym Polski.

Osobiście nie rozumiem koncepcji zatrudniania jednego trenera do trenowania a drugiego do organizowania, jak to zostało przedstawione w czasie spotkania WKKW w Strzegomiu. Jeśli trener kadry narodowej, za pensję miesięczną ponad 6 tys złotych nie radzi sobie z wypełnianiem odpowiednich preliminarzy i dokumentów dla ministerstwa, to znaczy, że nie ma kwalifikacji do tego stanowiska.

Wnioskuję o sprawdzanie kompetencje zatrudnianych osób PRZED decyzją o ich zatrudnieniu. Doświadczenie w sporcie, ilość podopiecznych na odpowiednim poziomie sportowym są wymiernym kryterium zatrudnienia, czytelnym dla całego środowiska. Bycie jedynym który się zgłosił, jest kryterium zrozumiałym, ale nie merytorycznym.

Jeżeli nie ma osoby która ma odpowiednie kompetencje do pełnienia roli trenera kadry lepiej nie zatrudniajmy nikogo. Każdy z zawodników posiada swojego, starannie wybranego trenera i świetnie poradzą sobie bez trenera kadry w przygotowaniu do startu głównego. W takim przypadku lepiej zatrudnić doświadczonego managera dyscypliny o odpowiedniej znajomości przepisów i regulacji, mającego wyczucie i doświadczenie w danej dyscyplinie który poradzi sobie z formalnościami i organizacją najważniejszych startów.

 

2. Jasne, czytelne normy do powołania do kadry i na ME. Jeśli zawodnik spełnia kryteria zostaje powołany do kadry czy na ME w sposób transparentny. Jeśli nie mamy zawodników, którzy są w stanie spełnić wysokie wymagania, napiszmy taki regulamin który jest osiągalny przez zawodników których mamy i się tego trzymajmy. Niestety w tym roku mamy wiele przykładów absolutnego braku przejrzystości w powołaniach. Jedna z juniorek spełniła kwalifikacje do powołania do kadry już w maju, ale nie została do niej powołana aż do końca czerwca, kiedy to było za późno na porządne przygotowanie tej pary do ME. Dlaczego? Ponieważ trenerzy kadry działali na zasadzie uznaniowej, a nie na zasadzie trzymania się kryteriów spisanych w regulaminie powołań. Kolejny przykład to nieszczęsne zgrupowanie kadry w Holandii. Oficjalna informacja była taka, że bez udziału w tym zgrupowaniu zawodnik nie jedzie na ME. Jeśli coś takiego jest ogłoszone wszystkim zawodnikom, dlaczego pozwala się niektórym uznaniowo (bez oficjalnej informacji o przyczynach tej decyzji) na nie jechanie na zgrupowanie i trenowanie przez ten czas ze swoim trenerem (co przyniosło świetne skutki w wyniku na ME…) w czasie gdy pięcioro innych nie miało takiej możliwości? Obecny zarząd szczyci się transparentnością swoich działań – dlaczego pozwolił na tak nietransparentne praktyki swoich pracowników?

 

3. Zmiana w umowie trójstronnej. To jest bardzo szeroki temat, który jest wąskim gardłem w powołaniach do kadry.

  1. Po pierwsze wnioskuję o konsultacje z zawodnikami i właścicielami koni i sponsorami na temat kształtu umowy. Umowa ta jest jednostronnie napisana, często z błędami prawnymi. Mamy wśród sponsorów i rodziców prawników, którzy mogą pomóc w wypracowaniu umowy akceptowalnej przez zawodników i właścicieli koni.
  2. Przykładem koniecznych zmian w umowie jest uwzględnienie odpowiedzialności PZJ za działania swoich pracowników. Jak wiadomo w przypadku pozytywnego wyniku dopingu zawodnik i koń ponosi konsekwencje dyscyplinarne związane z przepisami FEI w postaci zawieszenia możliwości startów na określony czas. W naszym przypadku wg dokumentacji lekarki kadry podała ona koniowi bez naszej wiedzy leki zawierające substancje zabronione, a następnie złożyła skargę, która skierowała córkę na badania dopingu u konia. Wg umowy trójstronnej PZJ nie ponosi w związku z tym żadnych konsekwencji prawnych czy finansowych. Pomimo tego, że to pracownik z ramienia PZJ podał lek, zgodnie z umową w przypadku pozytywnej próby zawodnik i właściciel konia powinni zwracać koszty przygotowania konia do ME. Z naszej perspektywy natomiast to pracownicy ekipy z ramienia PZJ przyczynili się do zagrożenia wyniku naszej wieloletniej pracy. W przypadku pozytywnego wyniku badania wynikłego z działania lekarki wynajętej przez PZJ koszty poniesione przeze mnie w związku z ME – m.in. na wynajem mieszkania, opłacenie przelotów, pracy trenera, czy koszty właścicielki konia, która przyjechała specjalnie na te mistrzostwa z USA powinny zostać zwrócone nam przez PZJ. Działania zarządu PZJ w tym temacie w najbliższym czasie będą papierkiem lakmusowym rzeczywistych motywacji zarządu PZJ odnośnie transparentności działań i współpracy z kadrą.
  3. Negocjacje warunków umowy dostosowujące jej kształt do indywidualnej sytuacji zawodników. Z jakiego powodu najlepsi skoczkowie nie mogą podpisać umowy tego nie wiem, ale obowiązkiem zarządu PZJ jest znalezienie takiej formuły umowy, aby najlepsi zawodnicy reprezentowali nasz kraj. To jest podstawowy obowiązek zarządu PZJ zgodnie ze statutem związku.

 

4. Odpowiednie wynagradzanie pracowników. Zarząd PZJ i komisja WKKW szczyci się faktem nie pobierania wynagrodzenia za swoją pracę dla PZJ. Niestety najlepsi fachowcy nie pracują za darmo. Co z tego że PZJ oszczędził na pensjach zarządu i komisji, jeśli w tym sezonie stracił duże pieniądze na kosztach błędnych decyzji osobowych, oraz kosztach źle zaplanowanych działań przygotowawczych do ME. Jakość przed ilością oznacza zatrudnienie jednego kompetentnego menadżera dyscypliny zamiast wielu osób o wątpliwym doświadczeniu. Znowu nie jest dla mnie akceptowalnym argument, że nikt się nie zgłosił. W obowiązkach zarządu jest znalezienie i dogadanie się z osobami kompetentnymi.

5. Zauważenie i uwzględnienie w zarządzaniu związkiem głosu sponsorów i właścicieli koni. W świecie w którym żyjemy, osoba która płaci decyduje. Przy produkcji każdego filmu producent – czyli sponsor – ma decydujący głos. W sporcie Polskim sponsor jest absolutnie lekceważony i pozbawiany prawa głosu. Jeśli chcemy aby jeździectwo się w Polsce rozwijało, działania zarządu powinny być skierowane na przyciągnięcie sponsorów do jeździectwa, na zadbaniu o to, aby chcieli sprowadzać do Polski dobre konie. Nie zauważając ich istnienia a szczególnie już lekceważąc ich rolę powodujemy, że dla sponsora wkład finansowy w sport w Polsce nie ma sensu.

6. Wyciągnięcie lekcji na przyszłość z tegorocznej sytuacji na ME. Jeśli żaden doświadczony lekarz nie chciał współpracować z zarządem PZJ, zarząd powinien zanalizować tą sytuację, porozmawiać OSOBIŚCIE z kilkoma doświadczonymi lekarzami i dowiedzieć się od nich jakie były tego przyczyny i nie popełniać ponownie tych samych błędów.

Lekceważenie zawodników, ich trenerów i sponsorów ma jedno proste przełożenie. Osobiście słyszałam o co najmniej trzech przypadkach naszych najlepszych jeźdźców którzy rozważają zmianę barw kraju który reprezentują. Oczywiście podniosą się głosy o zdradzie, czy nieetycznym zachowaniu. Czyja to jest jednak zdrada – zawodnika, który pomimo osiągnięć sportowych nie jest dopuszczany przez polski związek sportowy do reprezentowania kraju w najważniejszych zawodach, czy związku sportowego który ignoruje najlepszych zawodników i uniemożliwia im rozwój sportowy? W lekkoatletyce przed olimpiadą następuje kilkudziesięciu procentowa zmiana barw kraju wśród zawodników. Skala tego procederu jest tak wysoka, że powstały osobne przepisy ograniczające możliwość zmiany barw. Przy obecnych działaniach zarządu ten fatalny dla sportu Polskiego proceder przyjdzie także do jeździectwa.

7. Długofalowe planowanie związane z rozwojem sportu. Za dwa lata mamy Olimpiadę, podczas której w związku ze zmianą przepisów mamy szansę wystawić pierwszą od lat drużynę narodową w WKKW. Działacze PZJ nie poruszają tego tematu, ani nie planują długofalowych działań związanych z przygotowaniem zawodników do tej imprezy. Przygotowania powinny się zacząć na początku roku 2018  a to i tak jest mało czasu. Częste zmiany trenerów kadry sprzyjają myśleniu krótkofalowemu. Oczekuję od zarządu PZJ ogłoszenia konkretnych, długofalowych i strategicznych działań związanych z przygotowaniami do Olimpiady, a także planu działań w celu pozyskania zewnętrznych sponsorów którzy te przygotowania sfinansują.

Postawa przedstawicieli PZJ w czasie i po ME była z punktu widzenia etyki skandaliczna. Przez to, że odważyliśmy się nagłośnić tą sytuację, staliśmy się przedmiotem często niewybrednych ataków na anonimowych forach. Komentarz szefa komisji WKKW do listu otwartego Piotra Kulikowskiego, podważający fakty napisane przez trenera zawodniczki, pokazuje wszystkie grzechy działaczy którzy przyłożyli rękę do tej skandalicznej sytuacji. Przekonanie o swojej nieomylności kroczące ramię w ramię z brakiem wiedzy w kwestiach prawa i przepisów FEI, a to oznacza brak wiedzy o potencjalnie fatalnych skutkach błędów podlana przewrażliwieniem w kwestii własnej „reputacji”. A wszystko to wg słów członków komisji „w dobrej wierze”…

To nie obrona „reputacji” pani doktor powinna być priorytetem komisji WKKW i szefa ekipy – ale dobro koni i zawodników w czasie najważniejszej imprezy sezonu. Osobiście mam nadzieję, że ta sytuacja przyniesie pozytywne wymierne skutki w postaci uświadomienia sobie przez zarząd, komisję WKKW i trenerów kadry, że nie są bezkarni. Mam nadzieję, że doczekam się oficjalnego oświadczenia komisji WKKW i zarządu PZJ z obiektywną diagnozą sytuacji podczas ME. Mam również nadzieję, że osoby które dopuściły się nieetycznego zachowania poniosą odpowiednie tego konsekwencje.

Tymczasem zapraszam Państwa do dyskusji jakie zmiany w WKKW i pozostałych dyscyplinach  powinny być wprowadzone.

Alicja Cybulska