Jacek Gałczyński, kierownik Stadniny Koni w Racocie, hodowca oraz trener otrzymał wypowiedzenie i od lipca 2020 nie będzie już pracownikiem Stadniny.
W listopadzie 2006 roku pracę w Stadninie Koni w Racocie na stanowisku trenera rozpoczął Jacek Gałczyński. Postać to doskonale znana w środowisku ze swojej kariery zawodniczej, podczas której był członkiem Kadry Polski, medalistą Mistrzostw Polski i uczestnikiem poważnych imprez międzynarodowych z Mistrzostwami Świata włącznie.
Pan Jacek był też dyrektorem Stada Ogierów w Książu w latach 1993 – 2006, gdzie z jego inicjatywy przejęto klacze rasy śląskiej z likwidowanych stadnin w Strzegomiu i Strzelcach Opolskich. W efekcie tego w Książu powstała również stadnina koni rasy śląskiej.
W Racocie Jacek Gałczyński był nie tylko trenerem. Zajął się również jako hodowca kwestiami hodowlanymi oraz powrócił do startów w widowiskowej i trudnej konkurencji WKKW.
Warto dodać, że startów z niemałymi sukcesami, co znalazło swój finał w powołaniu go do Kadry Narodowej na klaczy Promesa.
Od 2010 roku Jacek Gałczyński pełnił też funkcję kierownika Stadniny Koni Racot.
Pan Andrzej Jęcz jest absolwentem wydziału organizacji i zarządzania Politechniki Poznańskiej. W swoim zawodowym dossier ma stanowisko kuratora oświaty w województwie leszczyńskim, w latach 1992 - 1998, stanowisko wicekuratora oświaty województwa wielkopolskiego. W latach 1990 – 2002 zasiadał w radzie Miejskiej Krzywina, a w okresie od 2002 do 2014 roku był starostą Kościana. W wyborach samorządowych 2018 roku był kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. Okręg 6 (Miasto Leszno, powiaty: gostyński, grodziski, kościański, krotoszyński, leszczyński, nowotomyski, rawicki, wolsztyński). Mandatu w tych wyborach nie uzyskał.
18 października 2016 roku został prezesem Zarządu Stadniny Koni "RACOT" Spółka z o.o.
Jakby nie patrzeć na ścieżkę kariery zawodowej prezesa SK Racot, to obejmując swoje stanowisko o koniach, ich hodowli i chowie oraz o sporcie jeździeckim pan prezes pojęcia nie miał specjalnego.
Po powrocie z urlopu na początku marca Jacek Gałczyński otrzymał wypowiedzenie. Jako jego uzasadnienie prezes Andrzej Jęcz postawił zwolnionemu zarzut złego traktowania podlegających Jackowi Gałczyńskiemu pracowników spółki.
Absolutnie nie mogę zgodzić się z takimi zarzutami. Nikt wcześniej nie miał do mojej pracy podobnych pretensji. O tym zarzucie dowiedziałem się w chwili wręczania mi wypowiedzenia, kiedy wróciłem z urlopu. Oczywiście w tej sytuacji oddałem sprawę do Sądu Pracy. Wystąpiłem też do Sądu o zabezpieczenie stosunku pracy, czyli o zachowanie przeze mnie pracy do czasu rozpatrzenia sprawy. I choć Sąd w pierwszym podejściu oddalił ten mój wniosek, to będą się od tej decyzji odwoływał. Wiem, że nie jest to zbyt częste, kiedy sądy idą na rękę pracowników, ale konie to przecież całe moje życie. Nie mogę więc tego wszystkiego zostawić ot tak. Niestety, kwestia pandemii wydłużyła w czasie cały proces. Choć jestem pewny, że finalnie sprawę przed Sądem Pracy wygram, bo mam po swojej stronie prawdę, rzeczowe argumenty i około 30 świadków potwierdzających moje słowa, to wiem, że do pracy w Racocie już nie wrócę. Do sądowego finału pewnie dojdzie za jakieś dwa lata. Pewnie oprócz samej satysfakcji z wygranej dostanę jakieś odszkodowanie. Tylko, że to nie o to chodzi. Powiem szczerze, że czuję się jak zbity pies, jak szmata. Nie mieści mi się do teraz w głowie, że można tak podle człowieka potraktować. Wyssać zarzut z palca, potwierdzić go stawiając „pod ścianą” szeregowych pracowników i to już wystarczy. Mnie zakazano wstępu do stadniny i kontaktów z pracownikami a im pewnie zakazano kontaktów ze mną. Jak się widzimy po zdawkowym „dzień dobry” szybko ze wstydem spuszczają głowy na dół. A przecież ja dalej jestem wiceprezesem Racockiego Klubu Jeździeckiego - powiedział smutny i rozgoryczony Jacek Gałczyński.
Z panem prezesem Andrzejem Jęczem nie udało nam się skontaktować telefonicznie. W dniu dzisiejszym przebywa poza stadniną, na delegacji. Sekretariat podaje informację, że również w dniu jutrzejszym prezesa może nie być, choć nieczęsto zostawiał stadninę na 2 dni bez swojego dozoru.
Nie mogąc więc przedstawić sprawy również z drugiej strony, ocenę całej sytuacji pozostawiamy czytelnikom.