Organizatorami były wspólnie, co należy podkreślić, Polski Związek Jeździecki i Polski Związek Hodowców Koni, i obu instytucjom należą się w mojej ocenie duże brawa i gratulacje.

Termin odbywania się konferencji zbiegł się, co nie jest tajemnicą, z dyskusją na temat przynależności klubowej, powodując momentami lekkie zdominowanie wydarzenia przez zagadnienia z nią związane, pojawiające się w większości pytań i rozmów (na szczęście nie we wszystkich).

O czym była mowa…

Całość rozpoczęła się moderowanymi przez Pawła Kleszcza warsztatami w gronie polskim, podczas których prezentowana była i słusznie podziwiana działalność klubów Hippica Polonia oraz BÓR Toporzysko – nie obyło się bez nieco ostrzejszej i bardzo interesującej dyskusji, a uczestniczącym w niej reprezentantom Zarządu PZJ Wiceprezesowi Marcinowi Podporze i Nemezjuszowi Kasztelanowi przyszło stawić czoła naprawdę trudnym pytaniom i kwestiom.

Osobiście nie omieszkałem jednak sam włączyć się do dyskusji zauważając, że wbrew krytyce, która ma zawsze ogromną wagę dla każdej organizacji, z zewnątrz, z perspektywy innych sportów, nie jesteśmy źle postrzegani i osobiście niejednokrotnie byłem dumny z tego, że reprezentowałem PZJ (mało kto niestety zdaje sobie sprawę, że na tle innych sportów w Polsce, jeździectwo ma najprawdopodobniej jeden z lepiej zorganizowanych systemów szkolenia).

Jak zwykle porywające było wystąpienie Jerzego Zielińskiego, Dziekana Wyższej Szkoły Trenerów Sportu, patrzącego na jeździectwo właśnie z tej zewnętrznej perspektywy, i uświadamiającego zebranym, że wiele problemów jeździectwa i innych sportów, jak na przykład tenisa, jest wspólnych.

Zaskakująco i zarazem budująco gorącą dyskusję wywołało wystąpienie Agaty Bączkowskiej, która pełni funkcję Kierownika Praktycznej Nauki Zawodu w znanej z realizacji kształcenia na kierunku Technika Hodowcy Koni szkole w Piasecznie.

Warto zatem w tym miejscu przypomnieć, że każda szkoła realizująca edukację na tym kierunku potrzebuje rozwijać sieć współpracy z ośrodkami jeździeckimi i hodowlanymi, a także z klubami – w tym obszarze jest bardzo dużo jeszcze do zrobienia, więc apelujemy o pomoc i otwartość na jej udzielenie.

Na pewno swojego rodzaju klamrą spinającą wszystkie wystąpienia, zarówno w części krajowej (warsztatowej), jak i międzynarodowej były zadawane przez publiczność pytania dotyczące kwestii zmiany barw klubowych, czy udziału w oficjalnych zawodach osób bez przynależności klubowej, oraz nastawienia danej federacji, czy samego prelegenta, do ewentualnych korekt systemowych w tym zakresie – wyjątkiem można zapewne nazwać prezentację reprezentującej partnera francuskiego, Conseil des Chevaux de Champagne-Ardenne, Delphine Herbeau, która spędziła przed konferencją dużo czasu rozmawiając ze mną i wymieniając maile, przez co lepiej niż inni goście zagraniczni rozumiała wszystkie zagadnienia i niuanse, co pozwoliło jej odpowiedzieć na najważniejsze pytania zanim zostały zadane.

Należy przyznać, że poza Łotyszami, którzy w rajdach (a tą właśnie dyscyplinę reprezentowała przedstawicielka ichniejszej federacji) wydają się mieć swobodniejsze podejście do zagadnienia przynależności klubowej, przedstawiciele innych federacji zdawali się być czasami lekko zaskoczeni pytaniami o kwestie przynależności klubowej i pomysłem jej braku, wielu prezenterów, nie mając oczywiście pojęcia (poza Delphine) o naszych krajowych dysputach, oprócz odpowiedzi na pytania, starała się wytłumaczyć zalety posiadania przynależności klubowej (w tym tonie wypowiadali się m.in. zarówno Belgowie, jak Holendrzy).

Delphine, która sama jest jednak zawodniczką, zwróciła również uwagę na częsty we Francji brak korelacji między miejscem faktycznego treningu zawodnika, a jego przynależnością klubową – równocześnie przyznała, podobnie jak jej koleżanka Constance Popineau z Francuskiej Federacji, że nie ma możliwości startu w oficjalnych zawodach bez posiadania przynależności klubowej (czuję się zobowiązany to zaakcentować, z uwagi na kilka nieporozumień dotyczących aktualnej sytuacji we Francji w tym zakresie).

Bardzo wiele osób rozbawiło wystąpienie, również zawodniczki, z Łotwy – Unda Egendorfa (rajdy), wytłumaczyła zebranym, że podczas zawodów nie interesuje ich przynależność klubowa, a jedynie badania lekarskie, weterynaryjne, itp. Przyznała, że w pozostałych kwestiach bazują na zaufaniu. Próbując jednak drążyć temat doszliśmy do wniosku, że dotyczy to najprawdopodobniej jedynie rajdów.

Harald Müller, jako reprezentant FEI z konieczności przyjął nieco inne podejście – nie występował bowiem w imieniu Szwajcarii, choć w późniejszych dyskusjach dotyczących choćby udostępniania wizerunku osób oskarżonych o doping, podkreślał, że działanie FEI opiera się o prawodawstwo szwajcarskie,  a w imieniu FEI, które nie ingeruje w sposób rozwiązywania problemu przynależności klubowej przez poszczególne federacje.

Harald przedstawił dane liczbowe odnoszące się do całego Świata stwierdzając, że kluby nie występują w ok. 5% federacji i ich brak, jak również brak konieczności zrzeszania się w nich, faktycznie dotyczy przede wszystkim mniejszych federacji afrykańskich i azjatyckich – unikał jednak wartościowania i wyrażania opinii. Podczas dyskusji jednak uściślił, że w krajach, w których kluby nie występują, często ich funkcję przejmują inne organizacje, czy struktury, jak choćby wojsko.

Ciekawe były opisy występujących w niektórych krajach (m.in. Finlandii) zniżek na zakupy sprzętu jeździeckiego dla osób posiadających licencje i przynależność klubową (na zasadzie sponsoringu, a nie dopłaty ze strony Federacji!), oraz temat zmiany barw klubowych, która wydaje się być również nieco ,,tańsza” i ,,prostsza” w innych krajach europejskich – pojawiały się takie sformułowania, jak ,,swoboda zmiany barw” (Finlandia). Również ingerencja związków europejskich w zmiany barw klubowych wydawała się, wg opinii większości prelegentów, niewielka.

Przewijało się jednak zagadnienie reprezentowania tylko jednego klubu przez danego zawodnika w danym sezonie (np. w Wielkiej Brytanii).

Nawiasem mówiąc prezentacja Laury Sander z British Horse Society wywołała spore ożywienie i odbiła się echem w wielu późniejszym rozmowach, jak chyba żadna dotąd prezentacja struktury organizacyjnej, jaką osobiście widziałem.

Dotąd uważałem za wielkich innowatorów Finów, którzy wprowadzili np. podział własności szkół między federacje, samorząd, rząd i związki pracodawców (przypominam, że w Polsce to jest zawsze wybór jednej z form, a nigdy połączenie). Jednak prezentacja struktury brytyjskiego jeździectwa dała przyczynek do dodatkowej rozmowy, z uwagi na występowania związków poszczególnych dyscyplin.

W rozmowach kuluarowych zwrócono jednak uwagę, że kilka lat temu Brytyjczycy wydali bardzo pokaźne środki na przeformowanie struktury swojego jeździectwa, a proces nierozerwalnie wiązał się ze szczegółowymi i solidnymi analizami, przygotowaniami, oraz budowaniem wieloletnich strategii – to nie jest takie łatwe, jak wielu osobom może się wydawać (nie jest też tanie!). 

Ciekawa uwaga dotyczyła również systemu niemieckiego, w którym każdy zawodnik płaci 1 euro za każdy start na rzecz swojej Federacji Regionalnej.

Szalenie interesujące i wnoszące dużo ożywienia do tematyki dyskusji, było w mojej ocenie przemówienie Michała Wierusza-Kowalskiego, który zwrócił uwagę na dzisiejsze problemy współpracy między hodowcami a klubami, i zawodnikami, oraz związane z nimi kłopoty natury organizacyjnej i finansowej. W tym kontekście wywiązała się ciekawa dyskusja między Michałem a Delphine, kontynuowana w kuluarach - trzeba przyznać, że Francuzi wydają się mieć duże doświadczenie w tym względzie.

Jako jeden z organizatorów, bardzo chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy aktywnie brali udział w dyskusjach, czyniąc spotkanie ciekawszym i wnosząc ogromny wkład merytoryczny, w tym m.in., choć nie sposób wymienić wszystkich, takim osobom, jak Marek Szewczyk, Zbigniew Seibt, Peter Strijbosch, Miklos Jarmy, Dariusz Waligórski, Iwona Maciejak, czy Per-Ivar Heier, i wielu innym.

Dodatkowym wątkiem, który się pojawił w dyskusji w części warsztatowej było zagadnienie indywidualnego członkostwa w Polskim Związku Jeździeckim.

W tym kontekście jednak warto być może zauważyć, dla ostudzenia atmosfery, że przytoczone na przykład przez Brytyjczyków i Francuzów dane liczbowe pokazują, że nawet możliwość indywidualnego członkostwa w Federacji zwykle owocuje zapisaniem się do niej nie więcej niż 10-15% osób jeżdżących konno rekreacyjnie (a niejednokrotnie znacznie mniej).

Pozostałe wątki dotyczyły ogólnych zagadnień prawnych funkcjonowania klubów (Łukasz Walter), weterynaryjnych (Ben Mayes, który z typowym brytyjskim poczuciem humoru zakończył prezentację stwierdzeniem, że mimo licznych chorób, którymi można się zarazić od koni, wciąż najczęstszą przypadłością są jednak wypadki), oraz działalności klubów (w tym obszarze szczególnie ciekawe były wystąpienia w części warsztatowej, m.in. Iwony Maciejak z klubu Hippica Polonia, oraz Dariusza Waligórskiego z klubu ,,Bór” Toporzysko, oraz doświadczenia organizacji zawodów i udziału w nich ze strony Undy Egendorfy z łotewskiego klubu ,,Demora”, oraz Litwinów Vaclovasa Macijauskasa z klubu naturalistów w Szawlach, i Gintarasa Oliskeviciusa z klubu Dreverna.

Gintaras zwrócił uwagę na problem, z którym boryka się jego klub, a związany z opuszczaniem go przez utalentowanych zawodników, których wychował, na co najwyraźniej nie ma wpływu - w tym kontekście wtórował mu reprezentant Federacji Norweskiej Kjell Myhre, który także podkreślił rozróżnienie między członkami klubu i klientami klubu, wspominając, że większość zawodników w szkołach jazdy nie posiada członkostwa w klubie.

Końcówka konferencji to ożywione dyskusje na temat pozyskiwania środków unijnych (szkoda, że wciąż tak mało wiemy – z drugiej strony w 2006, czy 2007 roku, przed poprzednią perspektywą, zapewne wiedzieliśmy jeszcze mniej)  i naprawdę wspaniała, zresztą zgodnie z oczekiwaniami, prezentacja Tomasza Redwana na temat pozyskiwania środków prywatnych na działalność sportową (,,sponsor NIE daje, wspomaga, finansuje, pomaga, wspiera; sponsor NIE jest filantropem, darczyńcą, dobroczyńcą, NIE prowadzi akcji charytatywnych”; "nasi partnerzy to firmy, które zdecydowały się na inwestycję w sport w związku z tym wiedzą co robią”).

I po konferencji…

Oczekiwana przez wiele osób, dyskusja na temat przynależności klubowej odbyła się, i wątki z nią związane przewijały się przez całą konferencję, czego należało się zapewne spodziewać – wydarzenie przyniosło wiele odpowiedzi, i zapewne również dodatkowych pytań i wątpliwości, dodając nowe wątki (relacje hodowla – zawodnicy i kluby, zmiana barw klubowych, współpraca szkół z klubami i ośrodkami jeździeckimi). Zresztą liczba wątków i zagadnień poruszanych była ogromna i spokojnie mogła była wypełnić kilka konferencji, co w mojej ocenie powinno cieszyć.

Na pewno niektórym osobom pozostał niedosyt, ale osobiście zawsze takie uczucie uważam za zdrowsze, od jego przeciwieństwa.

Nad niektórymi prezentacjami pewnie można byłoby dyskutować nieco dłużej, niektóre wątki przydało by się lepiej rozwinąć, a zagadnienia współpracy szkół z ośrodkami jeździeckimi, czy funduszy unijnych w nowej perspektywie, albo sponsoringu, można by swobodnie uczynić tematami oddzielnych wydarzeń.

Osobiście wierzę, że na każdej takiej konferencji najwięcej interesujących dyskusji odbywa się w kuluarach – w tym kontekście mogę mówić tylko o doświadczeniach własnych: udało nam się zorganizować obszerne spotkanie uczniów i absolwentów kierunku Technik Hodowca Koni decydujących się na wyjazd na zagraniczne staże, z reprezentantem ich organizatora, czyli Conseil des Chevaux de Champagne-Ardenne, a pierwsi uczniowie najprawdopodobniej wyjadą już przed Wielkanocą.

Przedyskutowaliśmy również obszerne plany pozyskiwania środków na projekty ponadnarodowe w zakresie rajdów – jak wiemy jednak, od wnioskowania do pozyskiwania środków i realizacji, droga jest bardzo długa i wyboista.

Powstało jednak wiele nowych partnerstw, wiele osób miało okazję się poznać, wymienić wizytówkami, nawet napić kawy, czy … piwa – ja uważam, i będę o tą opinię walczył jak lew, że to czasami najważniejsza rzecz dla budowania przyszłości, zarówno w biznesie, jak i jeździectwie.

Dziękuję za cierpliwość, zapał i przygotowanie merytoryczne osobom prowadzącym konferencję, oraz obecnym na niej przedstawicielom Zarządu PZJ – nie wszystkie poruszane wątki były dla nich łatwe, a jednak stawili im czoła.

Dziękuję także za ogromną pracę Beacie Supeł, reprezentującej PZHK i Milenie Barszczewskiej z PZJ, dziękuję za pomoc organizacyjną Andrzejowi Stasiowskiemu, Dyrektorowi Biura PZHK, a także wielu innym osobom, bez których wkładu merytorycznego i wielu ważnych rozmów, oraz pracy wydarzenie na pewno by się nie odbyło.

Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w części lub całości tej dwudniowej konferencji. Nie wiem, jak Państwo, ale ja miałem naprawdę wrażenie, że ilość pojedynczych zdarzeń, poruszonych tematów, dyskusji i trudnych pytań, mogłyby wystarczyć na miesiąc. Osobiście mam wrażenie, że teraz właśnie co najmniej miesiąc zajmie mi zrozumienie i przemyślenie wszystkich wątków – zachęcam jednak każdego do podjęcia choćby próby.

Fot.: Piotr Siekacz