Projekt Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jana Krzysztofa Ardanowskiego, w sprawie obniżenia stawek dotacji do kosztów usług wykonywanych przez związki na rzecz polskich hodowców wywołał duże zaniepokojenie, czy wręcz oburzenie w środowisku hodowców koni. Zmniejszenie ich o 58 % dotknęłoby przede wszystkim prowadzenia ksiąg hodowlanych i oceny wartości użytkowej i hodowlanej koni.

 

WYWIAD z Prezesem Polskiego Związku Hodowców Koni – Pawłem Mazurkiem:


Paweł Mazurek – Gdy tylko ta wiadomość dotarła do PZHK niemal natychmiast postanowiliśmy działać, ale na spokojnie, bez protestów i szumu medialnego. Zostały napisane pisma przedstawiający sposób działania i rozdział pieniędzy z dotacji w PZHK. Opisaliśmy jak to wygląda w poszczególnych jednostkach. Pieniądze z dotacji stanowią około 45 % przychodów PZHK i do 50 % Okręgowych Związków. Można więc sobie wyobrazić jak potężny zastrzyk stanowią dla Związków te dotacje. Przedstawiliśmy jak będzie wyglądała przyszłość związków po tak mocnym uszczupleniu środków finansowych do ich działania.

 

ŚK – Zaraz potem, co można uznać za rodzaj paradoksu, odbywała się Narodowa Wystawa Zwierząt Hodowlanych, która ma reprezentować dorobek hodowlany wszystkich gatunków zwierząt hodowlanych z całej Polski.

PM – No właśnie , tam nadszedł zupełnie nieoczekiwanie decydujący moment. Rano, przechadzając się jeszcze nie oficjalnie, minister Ardanowski dotarł również i do koni, natknął się na mnie akurat w hali, gdzie stały konie i wyraził swoją dezaprobatę widząc flos, które miałem przypięte, podobnie jak wszyscy koniarze. Wyjaśniłem ministrowi, że my nie strajkujemy, tylko wyrażamy w ten sposób głęboką troskę o przyszłość polskiej hodowli, gdyż w przypadku wejścia w życie jego projektu nie podźwigniemy ciężaru zmian jakie będą musiały być poczynione. Starałem się unaocznić, że tak radykalne cięcia podetną skrzydła ludziom zaangażowanym w hodowlę koni. Zareagowaliśmy emocjonalnie, podobnie jak inne związki – trakeniarzy, kłusaków, a także innych gatunków zwierząt – drobiarzy, bydła mlecznego i mięsnego, trzody, bo wszystkich to dotknęło. Niektóre związki żyją tylko z dotacji, więc dla nich byłby to całkowity upadek.

 

ŚK – Czy był ciąg dalszy rozmów i jakieś tego rezultaty ?

PM – Zaraz potem miało nastąpić oficjalne otwarcie Narodowej Wystawy Zwierząt i tuż przed tym, jak reprezentanci związków hodowlanych poszczególnych gatunków zwierząt wraz z ministrem mieli dokonać uroczystego przecięcia wstęgi, minister zaproponował mi spotkanie u niego w biurze w środę, czyli 29 maja.

 

ŚK – Czy może Pan przybliżyć treść tej rozmowy?

PM – Przedstawiałem Panu Ministrowi jak działa PZHK oraz to, że tak ostre, radykalne cięcia będą wymagały dużej reorganizacji, która zapewne i tak nas czeka, wszyscy mamy tego świadomość, ale w tej chwili nie jesteśmy jeszcze na to gotowi. Wyjaśniłem jak te pieniądze z dotacji możemy wykorzystywać w lepszy sposób niż do tej pory, ale cięcia nie mogą być tak drastyczne, dotknęłyby przede wszystkim hodowców, ponieważ to do nich właśnie one trafiają w formie nagród, premii czy jako dofinansowanie kosztów prowadzenia dokumentacji czy imprez hodowlanych. Minister zasugerował, że pieniądze na hodowlę trzeba pozyskać z produkcji. Odparłem, że jak najbardziej, tylko proszę nam pozwolić pozyskać odpowiednie fundusze, a wtedy podejmiemy takie kroki, żeby nie obciążać budżetu państwa. W wyniku naszej rozmowy, która trwała jeszcze jakiś czas, minister obiecał, że dotacja zostanie obniżona w znacznie mniejszym stopniu.

 

ŚK – Na co więc możemy liczyć?

PM – Na obniżenie dotacji, ale jedynie o 10 % w stosunku do kwoty z 2018 roku, zamiast poprzednich 58 %. Czekamy już teraz tylko na podpisanie rozporządzenia w tej sprawie. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że przed nami spore wyzwania, by dobrze te środki wykorzystać, zapewne inaczej niż do tej pory i że czekają nas zmiany, i to zapewne duże.

 

ŚK – Dziękuję za rozmowę i dobre wieści.

PM – Ja również dziękuję.