W kolejnej podróży naszym „Wehikułem czasu” przenieśliśmy się do Olszy, gdzie w terminie od 4 do 7 sierpnia 2011 rozegrano Mistrzostwa Polski w Skokach przez Przeszkody w kategorii seniorów, młodych jeźdźców i juniorów.

 


Piękna oprawa, bogaty program towarzyszący sportowym zmaganiom i trawiaste, ale dobre podłoże to atuty tych najważniejszych w kraju zwodów. Zawodów specyficznych, jak zawsze rządzących się swoimi, niepisanymi prawami.

 


Juniorzy

Do walki o medale w najmłodszej kategorii wiekowej przystąpiło 31 juniorów. Jednak największą gwiazdą tamtych Mistrzostw Polski była w tej grupie skromna amazonka z Łódzkiego Klubu Jeździeckiego – Paulina Januszewska, która startując na 10-letnim wałachu Dragon nie popełniła żadnego błędu od pierwszego do ostatniego startu.

 

Medal srebrny zdobył Krzysztof Retka z Warszawskiego Klubu Jeździeckiego, który dosiadając 13-letniego wtedy ogiera Don Roberto nie zrzucił w swoich startach żadnego drąga. Jedynie niewielkie przekroczenie normy czasu w II konkursie półfinałowym „wzbogaciło” jego konto o 1 pkt karny.

 

Przekroczenie normy czasu w drugim półfinale i w I nawrocie konkursu finałowego przyniosło Marcie Okólskiej z Kieleckiego Klubu Jeździeckiego 2 punkty karne i brązowy medal Mistrzostw Polski.

 

W II nawrocie finału jedynie trójka medalistów zdołała pokonać parkur bez błędów, co potwierdziło fakt, że w 2011 roku medale w kategorii juniorów zawieszona na szyjach najlepszych w Olszy zawodników.

 

 


Młodzi jeźdźcy

W kategorii młodych jeźdźców w Olszy najjaśniej świeciła gwiazda Michała Tyszko z TKJ Garbówek, który dosiadając 10-letniego wówczas wałacha Legolas V, nie oddał zdobytego w I półfinale prowadzenia do końca imprezy. Przejazdy z jedną zrzutką w I i II nawrocie konkursu finałowego pozwoliły mu na sięgnięcie po złoto z zapasem jeszcze jednego błędu.


Jeden błąd w I nawrocie finału i kolejne 2 w II nawrocie pozwoliły Wojciechowi Dahlke z KS Kłos Budzyń na zdobycie srebra. Jednak stojąc na podium czuł on z pewnością na plecach oddech Pauliny Wielgórskiej z KJ Vena Rogoźnik, która startując na 7-letnim ogierze Pi Quatorze straciła do niego zaledwie 38 setnych części sekundy!

 

 


Seniorzy

W najstarszej kategorii wiekowej prowadzenie po konkursie szybkości objął Krzysztof Ludwiczak, reprezentujący w tym czasie KJ Wechta Rosnówko i startujący na 11-letnim ogierze Torado 2. Jednak w granicach jednego błędu znajdowało się jeszcze 5 kandydatów do podium.

 

Po II półfinale na czoło stawki seniorów wysunął się z wynikiem 2,01 pkt. karnego Jarosław Skrzyczyński, startujący na 8-letniej klaczy Quintera w barwach gospodarza imprezy KJ Agro-Handel Śrem. Tuż za nim, z dorobkiem 2,695 pkt. karnego plasował się niezwykle doświadczony, multimedalista MP, Grzegorz Kubiak z Sobieski Jumping Team Gdańsk, dosiadający 8-letniego ogiera Turbud Cicero.

 

Kiedy wszyscy oczekiwali w niedzielnym finale zaciętej walki między tą dwójką doskonałych zawodników, bezbłędny przejazd na 10-letnim ogierze Rivera L przyniósł prowadzenie w stawce seniorów Boguszowi Dąbrowskiemu z KJ Alexander Elizówka.

 

Dwa błędy Jarosława Skrzyczyńskiego i cztery Grzegorza Kubiaka zepchnęły kandydatów do złota przed niedzielnym finałem na dalsze pozycje.

 

Przed II nawrotem niedzielnego finału dystanse dzielące czołowych 10-12 jeźdźców nie dawały z jednej strony żadnemu z nich luksusu przewagi ponad jedną zrzutkę, z drugiej zaś dawały każdemu z nich szanse na awans w końcowej klasyfikacji. Odporność nerwowa i zdolność do zachowania „zimnej krwi i głowy” były w tej sytuacji na wagę medalu, na wagę złota.

 

Bardzo boleśnie przekonał się o tym startujący jako ostatni zawodnik konkursu, jadący po niemal już pewny tytuł mistrzowski Bogusz Dąbrowski.

Potężny, kasztanowaty Rivera L był tego dnia w naprawdę doskonałej formie. Prezentował na placu konkursowym pewne, soczyste skoki i wydawało się, że kiedy wjechał na parkur, to drągi nagle zawisły z 10 cm niżej niż faktycznie wisiały.

A jednak Bogusz zakończył Mistrzostwa Polski w roku 2011 na … 10. miejscu.

 


Zobaczcie na filmie jak do tego doszło i na kolejnym, co po zwycięstwie mówił w 2011 roku Mściwoj Kiecoń.

 

 

 


Ostatecznie tytuł Mistrza Polski i złoty medal zdobył po raz drugi z rzędu Mściwoj Kiecoń z KJ Agro-Handel Śrem, startujący na niesamowitej, 9-letniej wtedy klaczy Urbane. Srebro stało się udziałem Michała Kaźmierczaka z KJ Leśna Wola Głogów, dosiadający 13-letniego ogiera Ildago. Brązowy medal zdobył doświadczony Andrzej Lemański z KJ Jantar Stryków, dosiadający majestatycznego, 14-letniego ogiera Bishof L.

W najstarszej kategorii wiekowej, wywołującej najwięcej emocji nikt na ich brak w 2011 roku, w Olszy nie mógł narzekać. Lider w tej grupie zmieniał się z każdym startem. Czasem w sposób niezwykle zaskakujący.

 


Tak tamte zawody wspomina zdobywca 66. w historii tytułu Mistrza Polski, Mściwoj Kiecoń:

Z pewnością to co mi najbardziej zapadło w pamięć, to z pewnością fakt, że ponownie zdobyłem złoty medal Mistrzostw Polski. Były to trochę inne Mistrzostwa niż w roku 2010, kiedy zdobyłem pierwszy tytuł. Gospodarz toru podszedł troszkę bardziej liberalnie do pierwszych dwóch półfinałów. W porównaniu do Warki, w roku poprzednim parkury stały troszkę łatwiej. Stąd różnice między zawodnikami były bardzo małe. Nawet nie w granicach jednej zrzutki, tylko pojedyncze punkty i ich setne części. Tak naprawdę w niedzielę, w strefie medalowej było z 10 do 12 zawodników. W drugim półfinale przytrafił mi się jeden błąd i z tego powodu do finału przystępowałem bodaj z 6. pozycji. Po pierwszym bezbłędnym nawrocie finału przeskoczyłem na chyba drugie lub trzecie miejsce. W drugim nawrocie pojechałem nieco ostrożniej i złapałem punkt za czas. Tak naprawdę wszystko się rozgrywało do ostatniego przejazdu. Startował w nim Bogusz Dąbrowski na Rivera L. Jechał piękny parkur na zero i zostały mu chyba trzy ostanie przeszkody kiedy jedna zrzutka, zatrzymanie i zrzutka na ostatniej przeszkodzie odebrały mu medal i z prowadzenia po pierwszym nawrocie wylądował w końcowej tabeli chyba na 10. miejscu. Dla niego to był wielki pech, dramat,a dla mnie uśmiech losu i szczęście. Z pewnością nie cieszyłem się z jego pecha, ale nie ukrywam, że cieszyłem się z mojego tytułu. Było to jakby nie mówić, potwierdzenie tego, że tytuł zdobyty rok wcześniej w Warce nie był jakimś niesamowitym przypadkiem, szczęściem farciarza.

 

 

A co wryło się w pamięć Bogusza Dąbrowskiego, który otarł się o złoto, a jednak do domu wrócił bez żadnego medalu? Przeczytajcie:

To były bardzo pamiętne dla mnie Mistrzostwa Polski. Rivera to był naprawdę wspaniały koń. Jak już zaufał, to po prostu był niesamowity. Miał wielkie serce do walki. Nie od razu tak było. Trzeba było trochę czasu, żeby zaufał jeźdźcowi i odpłacał fantastycznymi skokami. Wracając do wydarzeń w Olszy w 2011 roku, to nie ma co ukrywać, że bardzo mi zależało. Medal Mistrzostw Polski w kategorii seniorów to było moje wielkie marzenie. Kiedy wyjechałem jako ostatni w drugim nawrocie wystarczyło pojechać bez zrzutki i nawet z niewielkim przekroczeniem czasu. Wjeżdżając na parkur miałem swój plan. Początek i środkowa cześć parkuru wszystko poszło jak po sznurku. Poczułem już ciężar medalu na piersi. W końcowej fazie wjechałem w zakręt i na wyjściu stała przeszkoda z deską. W trakcie najazdu na tę deskę wydawało mi się, ze wszystko było dobrze, Rivera oddał dobry skok. Jednak przytrafiła mi się tam zrzutka. Miałem odczucie, że po tej desce i zrzutce troszkę mnie przytrzymało. No i zrobiłem wielki błąd. Zamiast normalnie wylądować i wziąć konia na siebie, a potem normalnie dogalopować do podwójnego szeregu i byłoby wszystko dobrze. Ja niestety ostro ruszyłem do przodu. Jakby mnie piorun strzelił. Okazało się, że Rivera troszkę ogłupiał i w fatalnym skoku zatrzymał się na członie B. Ale nie było w tym żadnej jego winy. Była to wyłącznie moja wina, mój błąd. Dzięki wielkiemu sercu Rivery ukończyliśmy ten przejazd. To z kolei tylko jego zasługa. Gryzie mnie to do tej pory, ale prawda jest taka, że to ja nie wytrzymałem i wyszło tak jak wyszło. Szczerze mówiąc przez kilka lat nie mogłem tego do końca zrozumieć. Do dzisiaj wiem, że ta porażka wiele mnie nauczyła. Dlatego myślę sobie, że może tak właśnie musiało być?.

 

 Galeria cz. 1 - TUTAJ

 Galeria cz. 2 - TUTAJ

 Galeria cz. 3 - TUTAJ

 Galeria cz. 4 - TUTAJ