O co tak naprawdę chodzi w opublikowanym przez PZJ "Wniosku o przyznanie prawa organizacji zawodów szczebla centralnego na rok 2021" i dołączonych do niego załącznikach? Czy jest to próba zdobycia dodatkowych funduszy z systemu kar, czy walka o porządek w organizacji zawodów?

 

Jeszcze tylko jeden miesiąc pozostał organizatorom zawodów jeździeckich w Polsce na zgłoszenie swoich imprez do kalendarza centralnego Polskiego Związku Jeździeckiego. Obowiązkowi wpisu do tego kalendarza podlegają wszystkie zawody szczebla ogólnopolskiego oraz zawody międzynarodowe rozgrywane w polskich ośrodkach jeździeckich.

Tymczasem 13 lipca 2020 roku w Lesznie obradujący Zarząd Polskiego Związku Jeździeckiego pośród wielu spraw na którymi pracował, pochylił się również nad kwestią wpisów do przyszłorocznego kalendarza. Efektem tego jest opracowanie, podjęcie uchwały i opublikowanie na internetowej stronie Związku nowego wzoru Wniosku o przyznanie prawa organizacji zawodów szczebla centralnego na rok 2021 oraz towarzyszącym mu dwóch załączników.

Z pewnością przyszłoroczny sezon startów pod dachami krytych hak ośrodków jeździeckich oraz na otwartych hipodromach będzie bardzo emocjonujący, bowiem już lektura wspomnianych dokumentów wywołuje wielkie emocje.

Skupmy się może na tych aspektach obydwu załączników, które odwołują się do kwestii zdjęć, filmów i materiałów z wywiadami przeprowadzanymi ze sportowcami i nie tylko, czyli jednym słowem, odwołujących się do mediów.

 

W Załącznika Nr 1, w rozdziale VIII zatytułowanym „Marketing i media” już na wstępie dowiadujemy się, że:

 

Wszelkie powstałe zapisy audiowizualne z zawodów Kalendarza PZJ należą do PZJ z chwilą ich powstania, zgodnie z załącznikiem nr 2 „Prawa medialne”.

 

Co kryje się za użyciem w tekście słowa „wszelkie”?

Czy pani Krysia, która pojechała na zawody ogólnopolskie do miejscowości X i za pomocą swojego aparatu telefonicznego nagrywa przejazd swojej córki Zosi, z chwilą naciśnięcia przycisku REC zaczęła produkcję zapisu audiowizualnego z zawodów? W dodatku zapisu, którego „właścicielem” jest Polski Związek Jeździecki?

Odpowiedź na to pytanie jest niestety dla pani Krysi twierdząca.

Jak jednak wytłumaczyć pani Krysi, że mimo rozpierającej jej dumy z wyniku osiągniętego przez Zosię, nie może opublikować nagranego przejazdu na swoim koncie w internetowym serwisie społecznościowym, bo nagranie nie jest jej własnością? Jak wytłumaczyć, że choć mityczny PZJ nie dołożył jej ani złotówki do kupna „wypasionego” telefonu potrafiącego nagrywać filmy w rozdzielczości 4K, nie dokłada się też do abonamentu, który miesiąc w miesiąc opłaca u swojego operatora ani nawet nie dołożył się do paliwa do samochodu, tak by mogła dojechać na zawody, to właśnie ów mityczny PZJ jest właścicielem poczynionego przez nią nagrania?

Przyznaję, że nie potrafię znaleźć sensownych argumentów by panią Krysię przekonać. Pozostańmy więc przy stwierdzeniu, że z prawnego punktu widzenia PZJ ma prawo do „wszelkich zapisów audiowizualnych z zawodów”.

 

Pomyślmy chwilę czy coś się zmieni jeśli panią Krysię zastąpimy jakąś profesjonalną firmą, która na zlecenie będzie rejestrowała przebieg sportowej rywalizacji podczas zawodów ogólnopolskich w X?

Niby niewiele. Bo w dalszym ciągu PZJ nie partycypuje w kosztach realizacji. Nie zakupił drogiego, profesjonalnego sprzętu w postaci kamer, mikserów, mikrofonów, niezbędnego oprogramowania czy komputerów i całej masy innych i niezbędnych do profesjonalnej rejestracji przebiegu zawodów sprzętów. Nie zatrudnił i nie opłacił przygotowanych do tego zadania fachowców.

Nie zmienia to faktu, że w dalszym ciągu PZJ  może zgłaszać pretensje do prawa rejestracji przebiegu sportowej rywalizacji zawodów ogólnopolskich

Z istotnych różnic warto zauważyć, że kiedy firma ta pracować będzie na zlecenie organizatora, który nie uzyskał na to zgody PZJ, to zgodnie z zapisem w Załączniku 1 „Przeprowadzenie transmisji z zawodów ogólnokrajowych i międzynarodowych Kalendarza PZJ bez zgody i umowy z PZJ skutkować będzie opłatą Organizatora na rzecz PZJ w wysokości 2000 zł w przypadku zawodów ogólnokrajowych i 10 000 zł w przypadku zawodów międzynarodowych Kalendarza PZJ.”

Jak więc widać, różnica wyrażona jest dosyć precyzyjnie w złotówkach.

 

Czy jednak Zarząd PZJ powinien restrykcyjnie egzekwować swoje prawo i czy w każdych zawodach kalendarza centralnego PZJ Zarząd może to robić?

Postaram się znaleźć odpowiedzi na te pytania w podsumowaniu.

 

Jak odebrali te warunki najbardziej zainteresowani, czyli polscy organizatorzy zawodów?

Trzeba przyznać, że mówiąc delikatnie, najczęściej nie słyszałem słów zachwytu. 

Najczęściej udzielaną przez nich odpowiedzią na pytanie co myślą o tych warunkach było zdumienie, chwilami oburzenie ale przede wszystkim słyszałem w ich głosie rozczarowanie.

Rozczarowanie tym, że jak mówili, zamiast wsparcia ze strony PZJ dostają od niego ciągle po głowie kolejnymi obciążeniami. Rozczarowania ciągłym straszeniem ich karami finansowymi za przewiny mniej lub bardziej wyimaginowane w głowach członków Zarządu PZJ.

W Załączniku nr 1 w stosunkowo krótkim dziale VIII "Marketing i media" naliczanie kar pojawia się aż 6 razy!

Wielu z moich rozmówców podkreślało fakt, że organizowanie zawodów jeździeckich na wysokim poziomie wiążę się z koniecznością wielkich inwestycji w budowę nowego ośrodka lub w utrzymanie już istniejącego na odpowiednim poziomie lub jego adaptację. Koszty te, idące w miliony złotych, ponoszone są wyłącznie przez organizatorów. Ze strony PZJ nie mogą oni liczyć na żadne wsparcie ani w formie jakiegoś kredytu na preferencyjnych warunkach, ani nawet na wsparcie w uzyskaniu takiego kredytu w komercyjnym banku lub pomoc w uzyskaniu funduszy z programów wsparcia Unii Europejskiej. W tych procedurach PZJ w ogóle nie istnieje.

Kiedy jednak ośrodek zaczyna organizować zawody, pojawiają się roszczenia finansowe PZJ. Opłata za wpis do kalendarza, procent od puli nagród, opłata za anty-doping. Kolejne daniny na PZJ to procent powierzchni reklamowej, przeszkody sponsorskie, stoliki w strefie VIP i wejściówki.

A przecież, mówi wielu organizatorów, to my zainwestowaliśmy duże środki na nasze ryzyko i to my musimy dbać o rentowność całego przedsięwzięcia. To my, organizując zawody dajemy zatrudnienie i godziwy zarobek wielu ludziom. Na przykład sędziom i stewardom, obsłudze komputerowej biura i fotokomórki, budowniczym parkurów oraz obsłudze. Bo nawet praca wolontariuszy generuje niemałe dla organizatora koszty. Dzięki naszym imprezom, mówią dalej organizatorzy, niektórzy zawodnicy wyjeżdżają z naszych zawodów z grubymi portfelami, w których chowają wygrane premie. Dzięki naszym zawodom mogą oni prezentować, reklamować i sprzedawać swoje konie.

To wszystko postrzegane jest przez organizatorów, z którymi rozmawiałem, jako elementy rynku końskiego w Polsce. Rynku który rozwijał się nie tylko bez pomocy PZJ, ale według wielu moich rozmówców, pomimo kłód rzucanych pod nogi jego graczom przez PZJ.

To bardzo surowa ocena i choć czasami trudno z nią dyskutować, to warto chyba w tym temacie dodać, że wiele z tych obciążeń zostało wprowadzonych ładnych parę lat temu przez Zarząd PZJ prowadzony przez senatora Abgarowicza.

Większość moich rozmówców podkreślało fakt, że organizowane przez nich zawody muszą z definicji być przedsięwzięciem dochodowym. Bo poniesione koszty inwestycji muszą zarobić na swoje utrzymanie, na koszty obsługi kredytowej i wygenerować ponadto jakiś zysk. Jeśli PZJ swoimi działaniami przyprze organizatorów zawodów do przysłowiowej ściany, to po prostu przestaną robić zawody. Wielu z nich z ironią mówiło, że chętnie wydzierżawi Zarządowi PZJ za rozsądne pieniądze swoje ośrodki, żeby to oni pokazali jak potrafią zorganizować zawody jeździeckie.

Od jednego z organizatorów usłyszałem, że może przesłać te 30 zdjęć, wynikających z Załącznika 1, bo zawarł odpowiednie umowy z fotografami. Co jednak dalej z tego wyniknie? Czy dzięki temu PZJ zacznie promować jego zawody w kraju i zagranicą? Czy dzięki działaniu PZJ na kolejne zawody zgłosi się choć jeden zawodnik więcej?

Nie potrafiłem udzielić sensownej odpowiedzi na te pytania.

W kwestii wspomnianych zdjęć, to zgodnie z treścią "Załącznika 1" na organizatorze zawodów spoczywa obowiązek nieodpłatnego dostarczenia do PZJ po zakończeniu zawodów 30 zdjęć o wysokiej jakości, w bliżej nie określonym standardzie medialnym PZJ, bez znaków wodnych autora wraz z prawem do ich dowolnego wykorzystania przez PZJ. Niedosłanie zdjęć lub wysłanie ich w mniejszej ilości spowoduje naliczenie kary 50 zł za każde brakujące zdjęcie.

Jakby na ten zapis nie patrzeć, to jest kolejnym, ukrytym kosztem dla organizatora zawodów. Skoro Zarząd PZJ wyliczył wartość zdjęcia dla kary, to możemy śmiało przyjąć taką wartość zdjęcia dla jego zakupu przez organizatora. Mamy więc dodatkowe 1 500 zł po stronie kosztów organizacji zawodów. Jeśli doliczymy do tego kolejny obowiązek w postaci wysłania z każdego dnia zawodów 2 zdjęć oraz filmu z przebiegu lub dekoracji najważniejszego konkursu dnia, to posługując się tym samy wyliczeniem dla 3-dniowych zawodów mamy kolejny koszt 450 zł.

Rozmawiałem z profesjonalnym fotografem, który bywa na zawodach jeździeckich. Pytany o ten temat powiedział:

 

Widzisz, dla laika ja mogę wyglądać tak samo jak stojąca obok mnie dziewczynka z amatorską lustrzanką i kitowym obiektywem. Tymczasem ja posługuję się body, za które kilka lat temu zapłaciłem ponad kilkanaście tysięcy złotych. Trzy szkła (obiektywy), które zabieram na zawody jeździeckie kosztowały mnie kolejne kilkanaście tysięcy. Ja żyję z tego, że fotografuję. To moje jedyne źródło dochodu. Czy PZJ dołożył mi do jakiegokolwiek sprzętu fotograficznego? Do programu do obróbki zdjęć? Dlaczego więc ja miałbym dokładać do PZJ? Bo oddanie, czy nawet sprzedanie organizatorowi moich 30 zdjęć z licencją dla PZJ na dowolne ich wykorzystanie to byłby niczym nie uzasadniony prezent dla PZJ. W imię jakiej idei mam pozbywać się moich praw majątkowych do moich zdjęć? Ja muszę myśleć o tym, że sprzęt się zużywa i będę go musiał kiedyś wymienić na nowy. Jeśli na skutek podjętych przez Zarząd PZJ decyzji nie będę mógł bywać na zawodach jeździeckich i robić na nich zdjęcia, to z żalem przerzucę się na inny sport. Tam gdzie będzie dalej normalnie. Myślę, że nie będę miał z tym problemu. Oczywiście wiem, że moje miejsce pod przeszkodą wypełni jakiś amator. OK. Tylko czy zrobi on takie zdjęcia jak ja? Ja do swojego warsztatu dochodziłem przez wiele lat, zaczynając od fotografii analogowej. Dzisiaj zakup amatorskiej lustrzanki cyfrowej przestał być problemem. Dla bardziej zamożnych nawet sprzęt typowo profi to nie problem. Pozostaje jednak to co jest prawdziwym sensem fotografii, czego amator dać jeszcze nie może z przyczyn oczywistych. Więc jeśli o taką zmianę jakościową chodzi PZJ, to może lepiej, żeby profesjonaliści zajęli się innym sportem?

 

Trudno nie zgodzić się z tym punktem widzenia. Zanim jednak przejdę do próby podsumowania i znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy swoim działaniem Zarząd PZJ chce wyrugować z zawodów jeździeckich profesjonalnych fotografów i filmowców, poruszę jeszcze dwie kwestie.

Pierwsza z nich to nie do końca jasna sytuacja prawna. Decyzja Zarządu PZJ sięga bowiem do będących chronionym przez prawo praw twórcy filmu czy fotografii, które w skrócie możemy nazwać utworem.  Utworem chronionym przez ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Ochronie prawnej z tego tytułu podlegają bowiem utwory wyrażone słowem, symbolem matematycznym, znakiem graficznym, utwory plastyczne, fotograficzne, wzornictwa przemysłowego, lutnicze, architektoniczne, urbanistyczne, muzyczne i słowno-muzyczne, sceniczne, choreograficzne, pantomimiczne i audiowizualne.

Wygląda jednak na to, że świadom tej ułomności Zarząd PZJ zabezpieczył się zapisując w "Załączniku nr 2" – Prawa medialne następujące stwierdzenie:

 

(…) Obowiązkiem Organizatora jest uzyskanie prawa do autorskich praw zależnych w sposób i w zakresie pozwalających mu na realizacje postanowień niniejszego wniosku i jego załączników nr 1 i nr 2. Organizator odpowiada za wszelkie roszczenia osób trzecich związanych z przekazanymi PZJ materiałami.

 

Inaczej mówiąc całe ryzyko tej dosyć karkołomnej konstrukcji prawnej Zarząd PZJ chce przerzucić na organizatorów zawodów. Jeśli autor jednego z 30 przekazanych do PZJ zdjęć zobaczy swoje dzieło na wielkim plakacie jakiegoś sponsora zawodów, to potencjalne roszczenia ma adresować do organizatora zawodów. No bo dlaczego by do Zarządu PZJ?

 

I w końcu kwestia druga. Zarząd PZJ w obydwu załącznikach do Wniosku o przyznanie prawa organizacji zawodów szczebla centralnego w roku 2021 wielokrotnie odnosi się do organizacji w Polsce zawodów międzynarodowych. Zróżnicowanie kar dla zawodów krajowych i międzynarodowych w obszarze medialnym tworzy nieco kuriozalną sytuację, w której Zarząd PZJ sięga w swoich roszczeniach do obszaru pozostającego absolutnie poza jego kompetencjami.

Dysponentem prawa do transmisji medialnej z zawodów międzynarodowych jest bowiem wyłącznie Międzynarodowa Federacja Jeździecka – FEI. W tej sytuacji Zarząd PZJ nie może dla tych zawodów stosować żadnych regulacji ani stosować kar za ich nie przestrzeganie.

 

Na koniec pozostaje kwestia intencji tego całego zamieszania. Co ma przynieść takie dosyć restrykcyjne stanowisko Zarządu PZJ. Sądząc po mnogości zapisów o karach, najważniejszym skutkiem na jaki zapewne liczy Zarząd Związku jest zwiększony wpływ finansów do kasy PZJ.

Tylko czy jest to oczekiwanie realne?

Jednak na pytanie o pobudki tego działania od przedstawiciela Zarządu PZJ usłyszałem, że wszystkie zapisy zawarte w obydwu załącznikach do Wniosku o przyznanie prawa organizacji zawodów szczebla centralnego na rok 2021 wynikają z chęci uporządkowania ważnych kwestii związanych z organizacją kalendarza centralnego i kwestii związanych z samym przebiegiem zawodów.

Ostrze egzekwowania swojego prawa do rejestracji i przekazu audiowizualnego z zawodów nie ma być skierowane na indywidualnych ludzi - rodziców, krewnych czy przyjaciół startujących zawodników. Ale dotyczyć to ma sytuacji, kiedy poczynione podczas zawodów nagrania pozostaną w prywatnych archiwach. Kwestie reakcji na ich publikacje na przykład na portalach środowiskowych są w tej chwili konsultowane przez Zarząd PZJ z wyspecjalizowana w tym temacie kancelaria prawną.

Skoro więc działanie to nie ma być wymierzone w indywidualne osoby, to jak nietrudno się domyśleć, celem mają być firmy działające na rynku, które na zlecenia organizatora mogą zrealizować relację z zawodów.

Znowu jednak zasadnym jest pytanie, co Zarząd PZJ chce tym krokiem osiągnąć?

Wpływ do kasy Związku od organizatora lub firmy realizującej jego zlecenie? Bo jak usłyszałem „przecież nam się coś z tego tytułu należy”?

Chyba znowu wzięło górę myślenie „pobożno-życzeniowe” lub inaczej jakaś  „mocarstwowa” fobia.

Jeździectwo nie jest sportem który przyciąga stacje telewizyjne na całym świecie. Przeciwnie, na całym świecie jeździectwo zabiega i opłaca relacje telewizyjne. Skąd pomysł, że w Polsce jest lub będzie inaczej?

Tego to nawet najstarsi górale nie wiedzą. 

Pojawienie się kar w przedstawionych dokumentach ma wpłynąć na poważne traktowanie przez organizatorów zawodów podjętych poprzez podpisanie umowy z PZJ zobowiązań. Większość zapisów wynika z uzgodnień jakie zostały poczynione podczas lipcowego spotkania w Lesznie przedstawicieli organizatorów zawodów jeździeckich w Polsce z Zarządem PZJ. W efekcie tego spotkania na przykład zmniejszono o połowę kary finansowe za odwołanie zawodów. Generalnie wszystkie rzeczy zaproponowane przez przedstawicieli organizatorów zawodów zostały przez Zarząd PZJ zaakceptowane. Na przykład czas na przesunięcie terminu bez karnej opłaty.

Jak usłyszałem, negocjacjom nie podlegały kwestie już od dawna obowiązujące. Jak między innymi 20% powierzchni reklamowej, przeszkód sponsorskich czy kwestia prawa do rejestracji przebiegu zawodów na nośnikach audiowizualnych i ich przekazu. Zarząd PZJ nie może tych kwestii złagodzić, bo są to jedyne elementy, które mogą wspomóc proces pozyskiwania przez Związek sponsorów. Dowiedziałem się ponadto, że większość kar, o których mowa została uzgodniona i zaakceptowana przez przedstawicieli organizatorów zawodów. Ustalono tez podczas lipcowego spotkania w Lesznie, że każdy organizator będzie miał możliwość spotkania w sierpniu i indywidualnego doprecyzowania warunków organizacji swoich zawodów. Zarząd Związku deklaruje daleko idąca elastyczność w tych obszarach, które mogą podlegać indywidualnym negocjacjom.

Zastanawia w tym wszystkim jednak to, że skoro jest tak dobrze, jak by wynikało z przekazanych przez przedstawiciela Zarządu informacji, to czemu odbiór u organizatorów już taki nie jest? Czemu wielu organizatorów czuje, że są przez Zarząd PZJ „dociskani do ściany”?

Może jednak kanał dwustronnej komunikacji nie działa tak dobrze, jak sądzą członkowie Zarządu Związku?

Może gdzieś blokowane są zwrotne sygnały organizatorów?

Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że wielu z nich powiedziało wprost, że jeśli na skutek działania Zarządu PZJ organizacja zawodów przestanie przynosić zyski, to po prostu przestaną robić zawody. Liczenie na to, że poczynione przez niektórych organizatorów wielkie inwestycje w budowę nowych czy adaptację już istniejących ośrodków jeździeckich zmuszają ich właścicieli do organizacji zawodów za wszelką cenę jest infantylnym błędem.

Ludzie, którzy postawili ośrodki, które wzbudzają zazdrosne spojrzenia zachodnich jeźdźców z pewnością potrafią liczyć. Dobrze liczyć. Potrafią wychwycić moment, po przekroczeniu którego nie można dalej brnąć w „dokładanie do koni”, bo nie ma innej drogi.

Jak już wiele razy pokazała samo życie, te inne drogi owszem są. Szkoda tylko, że na żadnej z nich nie ma już koni i jeździectwa.

Czy pozbycie się z jeździeckiej mapy Polski tych będących do tej pory wspaniałą wizytówką polskiego jeździectwa ośrodków da się pogodzić ze statutowymi obowiązkami PZJ?

Czy kwestia drakońskiego egzekwowania przez PZJ prawa do relacji z zwodów jeździeckich spowoduje, że do organizatorów zawodów ogólnopolskich ruszy dziki tłum realizatorów telewizyjnych chcących suto płacić za prawo do transmisji z konkursów LL rozgrywanych w miejscowości X?

Kiedy Zarząd PZJ zrozumie, że sport jeździecki jest sportem niszowym i w związku z tym nie jest żadną atrakcją dla stacji telewizyjnych, Że nie podniesie im wpływów z reklam nadawanych w trakcie potencjalnej relacji?

Kiedy do Zarządu PZJ dotrze, że z tego powodu organizator zawodów, by zapewnić wizytę podczas zawodów ekipy telewizyjnej, musi za nią zapłacić a nie sprzedać telewizji prawa do relacji?

Na tak postawione pytania usłyszałem odpowiedź, że Zarząd Związku doskonale sobie zdaje sprawę z tego faktu. Czy jednak na pewno? Bo podejmowane działania zdają się świadczyć o czymś zupełnie przeciwnym.

Czy wyrugowanie z zawodów jeździeckich profesjonalnych fotografików przysłuży się rozwoju i promocji jeździectwa?

Czym wobec tego jest ta inicjatywa Zarządu PZJ? Wojną o pryncypia czy jedynie wojną o kasę za wszelką cenę?

To pytania retoryczne.

Zamiast próby odpowiedzi na nie zacytuję fragment Statutu PZJ:

 

ROZDZIAŁ II: CELE I ZASADY DZIAŁANIA ZWIĄZKU

§ 10

Celami Związku są:

  1. organizowanie współzawodnictwa sportowego, popularyzacja i rozwój jeździectwa oraz parajeździectwa;
  2. krzewienie zasady „Fair Play” we współzawodnictwie sportowym;
  3. reprezentowanie, ochrona praw i interesów oraz koordynowanie działań wszystkich członków Związku.
  4. przeciwdziałanie dopingowi w sporcie jeździeckim.