Pechowo, bo w szpitalu, zakończyła się niedzielna przejażdżka konna dla niemieckiej amazonki, która wybrała się na spacer na pola w dzielnicy Wesel w Rheinbergu (Nadrenia Północna-Westfalia). Powodem tych problemów był … jadący tą samą drogą rowerzysta.

 

 

Jazda konna w terenie zawsze wiąże się z ryzykiem wystąpienia jakichś nieprzewidzianych okoliczności. Większość jeźdźców wybierających się na spacer do lasu czy na łąki przygotowana jest mentalnie na sytuację, w której dosiadany przez nich koń się przestraszy. Może to wywołać na przykład nagłe pojawienie się luźno biegającego psa czy innego mieszkańca lasu.

 

Czy jednak 27-letnia mieszkanka miasteczka Rheinberg-Budberg mogła się spodziewać, że zanim dojedzie do okolicznych pól spotka ją niemiła przygoda?

Amazonka w niedzielę 13 lutego 2022 roku około 15:20 wyjeżdżała z terenu zabudowań ulicą Krähenkamp. Kiedy znalazła się około 100 metrów od wyjazdu z wioski wyprzedził ją rowerzysta, który od dłuższego czasu dzwonił rowerowym dzwonkiem.


Jak wszyscy doskonale wiemy, koń jest zwierzęciem uciekającym. Kiedy w jego otoczeniu dzieją się rzeczy, które budzą jego niepokój, naturalną reakcją konia jest ucieczka. Tak też zachował się koń niemieckiej amazonki. Niestety niekontrolowana ucieczka konia z drogi na pole skończyła się upadkiem konia i przygnieceniem dosiadającej go amazonki.
Przerażone zwierzę nie mogło samo wstać, a leżąca pod nim amazonka poprosiła o pomoc, sprawcę tej krytycznej sytuacji - rowerzystę. Niestety, jak podaje policja z posterunku w Wesel, około 50-letni mężczyzna po prostu pojechał dalej w kierunku Rheinbergu.


Na szczęście po kilku próbach koniowi udało się wstać i amazonka mogła z nim wrócić do stajni, gdzie udzielono jej pierwszej pomocy, wezwano służbę ratowniczą i powiadomiono policję. Amazonka została odwieziona do szpitala i poddana hospitalizacji.

 

Czego zabrakło w opisanej tutaj sytuacji, a czego było za dużo?
Z pewnością zabrakło u jadącego rowerem mężczyzny wyobraźni i chyba dobrej woli. Przecież w trakcie dojeżdżania do konia i po pierwszych dzwonkach musiał widzieć nerwową reakcję konia. Czy w takiej sytuacji, tak trudno było nawet osobie nie znającej koni i ich reakcji zorientować się, że ciągłe używanie dzwonka nie jest dobrym pomysłem? Pewnie nie.
Z pewnością zabrakło u jadącego rowerem zwykłej, ludzkiej życzliwości dla drugiego człowieka.
Fakt, że kierujący rowerem nie zatrzymał się, by udzielić amazonce i leżącemu koniowi pomocy świadczy o tym, że za dużo było chyba w tej sytuacji złośliwości lub po prostu chamstwa.

 

Oczywiście policja w Wesel rozpoczęła poszukiwania rowerzysty. Mamy nadzieję, że zakończą się one sukcesem i „kolarz” nauczy się właściwych zachowań na drodze i na przyszłość będzie wiedział, że udzielenie pomocy osobie poszkodowanej jest nie tylko podstawowym gestem człowieka ale również prawnym obowiązkiem.

 

A Wy mieliście jakieś dramatyczne przygody na drodze?