I choć ta doniosła chwila zbliża się nieubłaganie, to jak na razie ani delegaci ani szerokie rzesze tak zwanego środowiska nie bardzo wiedzą kto tak naprawdę będzie ubiegał się o stanowiska w organach władzy PZJ.
Jak zawsze bywa w takich przypadkach, kiedy nie ma oficjalnych zgłoszeń, w nieoficjalnym obiegu kręci się karuzela nazwisk.
Wymieniany często jako pewny kandydat do prezesowskiego fotela pan Marek Zaleski w rozmowie telefonicznej podtrzymał swoją wcześniejszą deklarację, że nie zamierza ubiegać się o zajęcie tego miejsca. Jak wynika z krótkiej rozmowy nie przewiduje on też swojej obecności w nowo powołanym Zarządzie ani Radzie Związku.

     Przysłuchując się temu o czym w czasie porannego karmienia rżą konie w warszawskich staniach nie trudno usłyszeć kolejne nazwisko kandydata do prezesowskiego fotela, czyli Krzysztofa Tomaszewskiego. Postać doskonale znana w środowisku jeździeckim. Urodzony w Racocie całe swoje życie związał z końmi, ich hodowlą i sportem jeździeckim. W upływającej kadencji pełnił funkcję wiceprezesa ds organizacyjnych. Jest to jego już trzecia kadencja w zarządzie Związku. Również po raz trzeci kończy kadencję jako prezes Warszawsko – Mazowieckiego Związku Jeździeckiego. Sędzia jeździecki w dyscyplinie ujeżdżenia,  skoków przez przeszkody i wkkw z uprawnieniami do oceny stylu koni w dwóch pierwszych dyscyplinach i oceny stylu jeźdźca w skokach oraz trener. Jak widać zarzutu braku doświadczenia w jeździectwie i kierowaniu pracami zespołu ludzi nie można mu postawić. Wraz z żoną i córką prowadzi rodzinne Gospodarstwo Hodowlane i Agroturystyczne EQUITA w miejscowości Świętochów w gminie Tarczyn, w którym stacjonuje również syn z żoną.
W rozmowie telefonicznej potwierdził chęć kandydowania na funkcję Prezesa PZJ. W jego ocenie Związek powinien podlegać procesowi ciągłego doskonalenia swojego działania. Ewolucja zamiast rewolucji to motto jego programu, który mam nadzieję w najbliższym czasie przybliżyć bardziej.

     Jednak część koni zamieszkujących boksy w warszawskich stajniach, a zwłaszcza tych ze Służewca, rżą o innym kandydacie, który pojawia się niejako „z boku” nie specjalnie kojarzony do tej pory ze środowiskiem jeździeckim. Jest  nim Łukasz Abgarowicz – senator RP z ramienia PO. Pochodzący z rodziny kresowiaków i urodzony w Bydgoszczy w początkach lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku przeniósł się z rodziną do Warszawy, gdzie ukończył XIV LO (dzisiaj im. St. Staszica) oraz SGGW uzyskując w 1972 roku tytuł inżyniera zootechniki. W trakcie studiów był jednym z aktywnych uczestników „wydarzeń marcowych” w 1968 roku. W latach 1972 - 1988 realizując jedną ze swoich życiowych pasji pracował jako aspirant i później jako trener koni wyścigowych w Państwowych Torach Wyścigów Konnych na Służewcu. Po zakończeniu przygody ze Służewcem przyszedł czas na działania biznesowe jako współzałożyciel i współwłaściciel firmy Warnet. Lata 90-te były dla niego pracą przy organizowaniu samorządności gospodarczej w powracającej ponownie na łono kapitalizmu Polsce. Do roku 2001 pracował w radach nadzorczych wielu przedsiębiorstw jako ich przewodniczący oraz jako konsultant zarządów firm, specjalizując się w nadzorze właścicielskim i relacjach z rynkiem oraz zarządzaniu, a także inżynierii finansowej.
Od 2001 roku zawiesił swoja działalność gospodarczą poświęcając się kolejnej swojej pasji, jaką jest polityka. Początkowo jako poseł na Sejm RP a od 2007 roku jako senator Senatu RP. Od tego czasu piastuje funkcję  Wiceprzewodniczącego Klubu Senatorów PO, oraz Wiceprzewodniczącego  Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą. Żonaty, pięcioro dzieci i ośmioro wnucząt. W rozmowie telefonicznej powiedział, że nie wyklucza tego, że będzie kandydował podczas Walnego Zjazdu Sprawozdawczo – Wyborczego na stanowisko Prezesa PZJ. W jego opinii może zaoferować na czas jednej kadencji swoje doświadczenie i chęć wniesienia czegoś nowego do polskiego jeździectwa. Choć jeszcze nie przesądził o oficjalnym zgłoszeniu swojej kandydatury, to jego zdaniem polskie jeździectwo wymaga rychłej realizacji kilku podstawowych kwestii. Jako główne z nich wymienia konieczność zintegrowania środowiska, popularyzacji jeździectwa i dotarcie z nim jako produktem do szerokiej publiczności, sfer władzy oraz mediów. Dostrzega również konieczność rozwoju gospodarczego PZJ, bez którego ciężko będzie myśleć o realizacji podstawowych zadań.

     Uważny słuchacz wymiany zdań między końmi warszawskich stajni wyłowi jednak kolejne  nazwisko, które pada w kontekście nadchodzących wyborów nowego Prezesa PZJ.
Tomasz Wardyński – adwokat, wspólnik i założyciel kancelarii Wardyński i Wspólnicy. Specjalizuje się w postępowaniach arbitrażowych z udziałem podmiotów polskich i zagranicznych. Jest również ekspertem w zakresie prawa cywilnego, handlowego i prawa konkurencji. Ma bogate doświadczenie w negocjacjach przy dużych projektach publicznych. Jako jeden z pierwszych prawników w Polsce rozwinął specjalizację w dziedzinie prawa Unii Europejskiej oraz prawa konkurencji. Ukończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Warszawskim (1970), następnie College of Europe w Brugii (1973) oraz Instytut Wyższych Studiów Europejskich na Uniwersytecie w Strasburgu (1974–1975). W 1985 roku był stypendystą American Bar Foundation. Prywatną praktykę adwokacką prowadzi od 1979 roku. Zrzeszony w Izbie Adwokackiej w Warszawie oraz European Circuit of the Bar of England and Wales. Jest członkiem zarządu Polskiego Stowarzyszenia Sądownictwa Polubownego. Aktywnie działa w Międzynarodowym Zrzeszeniu Prawników (International Bar Association), szczególnie w Legal Practice Division. Pełni funkcję honorowego doradcy Ambasadora Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii w Polsce. W 2001 roku został przez Królową Brytyjską Elżbietę II mianowany Honorary Commander of the British Empire.
Niestety natłok codziennych obowiązków pana mecenasa nie pozwolił na potwierdzenie u źródła informacji o aspiracjach sprawowania funkcji Prezesa PZJ. Będę się jednak starał nawiązać z nim kontakt by jeszcze bardziej przybliżyć sylwetkę i uzyskać informacje na temat jego wizji działania PZJ.

     Jeśli jednak dać wiarę temu o czym parskają między gonitwami konie biegające na Wrocławskim Torze Wyścigów Konnych Partynice, to po 24 listopada sternikiem okrętu zwanego PZJ może zostać pani Monika Słowik.  Wolą delegatów została wybrana do składu Zarządu PZJ podczas walnego zebrania w 2008 roku. Nie dotrwała jednak do końca kończącej się kadencji rezygnując z pracy w zarządzie.  Praca w strukturach samorządowych  wykluczała możliwość pogodzenia jej z obowiązkami członka zarządu Związku.
Doskonale znana w środowisku jeździeckim. Efekt jej pracy i realizacji wizji jeździectwa można zobaczyć na terenie WTWK Partynice we Wrocławiu. Z pewnością jest to efekt pozytywny. Jednak podjęcie się przez nią tak poważnego wyzwania jak sprawowanie funkcji Prezesa PZJ musi wiązać się z koniecznością zmian życia prywatnego, jak choćby przeprowadzki do Warszawy. Czy te względy nie będą przysłowiowym „języczkiem u wagi” podczas podejmowania ostatecznej decyzji co do ubiegania się o fotel Prezesa PZJ przekonamy się w ciągu najbliższych dni.

     Przy okazji wyboru osoby prowadzącej PZJ z fotela jego prezesa trzeba zdawać sobie sprawę, że osoba ta nie będzie działała sama, w jakiejś wyimaginowanej „próżni”. Zgodnie z § 35 pkt 1 Statutu  , będzie kierowała pracami Zarządu PZJ. O wypowiedzeniu ostatecznego „tak” i potwierdzeniu ubiegania się o fotel prezesa zadecyduje z pewnością dobór tych 3 lub 5 osób, które ciało to będą tworzyły.
Tu nie można nic z góry założyć. O tym w jakim składzie ilościowym i personalnym będzie pracował Zarząd PZJ zadecyduje Walne Zebranie głosem delegatów. Kwestia czy będą to 3 czy może 5 osób będzie w niezwykle istotny sposób rzutowała na pracę nie tylko samego Zarządu i Prezesa ale również i biura Związku, włącznie z ilością pracowników i jego strukturą.
     Wydaje się więc, że tegoroczny Walmy Zjazd Sprawozdawczo – Wyborczy będzie przełomowym w historii PZJ. Od jakości pracy wybranych w poszczególnych okręgach delegatów zależeć będzie bardzo dużo istotnych dla naszej wspólnej przyszłości spraw. Klucz do sukcesu leży więc w naszych rękach i dokonanych wyborach delegatów.

     By lepiej zrozumieć wagę czekających nas 24 listopada wydarzeń warto by chyba wrócić do tego co rozegrało się w sobotę 28 listopada 2008 roku w sali PKOL w Warszawie. Obradujący podczas Walnego Zebrania delegaci z 16 WZJ-tów wybrali sterników naszego jeździectwa w następującym składzie:

  • Marcin Szczypiorski – prezes zarządu
  • Monika Słowik – zrezygnowała w trakcie kadencji
  • Krzysztof Koziarowski
  • Tomasz Mossakowski
  • Szymon Tarant – zrezygnował w trakcie kadencji
  • Michał Wierusz-Kowalski – zrezygnował w trakcie kadencji
  • Krzysztof Tomaszewski
  • Jan Okulicz
  • Krzysztof Ferenstein
  • Marcin Konarski – wielokrotnie składał rezygnacje i je wycofywał
  • Radosław Wiszniowski
  • Antoni Chłapowski – zrezygnował w trakcie kadencji
  • Kazimierz Waga


     Ilość pisanych na czerwono uwag obok tych nazwisk pokazuje, że słuszność dokonanych wówczas wyborów nie zawsze znalazła swoje potwierdzenie w zderzeniu z codzienna rzeczywistością. Jeśli dołożymy do tego brak aktywności jednej czy dwóch osób, to okazuje się, że kończący swoją obecną kadencję zarząd jest całkowicie inny od tego wybranego przez delegatów w 2008 roku.
To z pewnością nie jest to dobrym rozwiązaniem. Niestety trudno znaleźć w obowiązującym od niedawna Statucie PZJ regulacji na temat przeszło 40% zmiany składu osobowego organów władzy Związku. Wydaje się, że prawo kooptacji powinno zostać zamknięte jakimś konkretnym statutowym progiem, na przykład maksymalnie 25%.

     Czy podczas czekającego nas niebawem zjazdu są podstawy na to by liczyć, że wybrane do organów władzy związkowej osoby dotrwają do końca swojej kadencji?
To trudne pytanie. Niestety nie znamy tak naprawdę prawdziwych powodów jakimi kierowali się rezygnujący z pracy w obecnym zarządzie. Aura tajemnicy nie tylko w tej materii działalności Związku skutecznie skrywała do tej pory przed środowiskiem jeździeckim prawdziwe tło wydarzeń.
Naturalnym zdaje się w tej sytuacji pytanie czy mamy szansę by po tegorocznych wyborach działo się inaczej? By na nie odpowiedzieć warto przyjrzeć się jak sprawę wyborów reguluje nowy Statut PZJ.
Zgodnie z zapisem § 32 Statutu, Prezesa Związku spośród delegatów, ustępujących władz i zaproszonych gości wybiera Walny Zjazd Delegatów w oddzielnym głosowaniu większością 50% głosów plus jeden. Z takiego zapisu wynika, że kandydat do zajęcia fotela prezesa musi być obecny na sali obrad podczas Walnego Zjazdu Delegatów.  Uwaga powyższa dotyczy również wyboru członków pozostałych władz Związku, czyli Zarządu, Rady Związku, Rzecznika Dyscyplinarnego i Sądu Dyscyplinarnego.
Nie jest możliwe łączenie funkcji w Zarządzie, Radzie Związku, Sądzie Dyscyplinarnym czy pracy jako Rzecznik Dyscyplinarny. Ponadto członkowie Zarządu nie mogą prowadzić działalności gospodarczej.
Kadencja  władz związku nie może trwać dłużej niż 4 lata oraz ogranicza sprawowanie funkcji prezesa związku do 2 kolejnych kadencji. Członkowie zarządu nie mogą prowadzić działalności gospodarczej w obszarze działania PZJ, a więc w szeroko rozumianym jeździectwie. To novum wprowadzone za wspomnianą ustawą do nowego Statutu PZJ wydaje się w radykalny sposób ograniczać dostęp no nowego zarządu większości jego dotychczasowym członkom.
Warto jednak zdać sobie sprawę z faktu, że wolne od tego ograniczenia są stanowiska w mającej liczyć od 8 do 15 osób Radzie Związku. Zgodnie z § 38 Statutu PZJ jej skład wybierany jest  przez walny zjazd spośród delegatów, zaproszonych gości i ustępujących władz, zwykłą większością głosów; z zastrzeżeniem, że minimum 60% jej członków musi być delegatami. Do jej zadań jako wewnętrznego organu kontroli Związku należy  bieżąca kontrola działalność Związku, ze szczególnym uwzględnieniem gospodarki finansowej pod kątem rzetelności dokumentacji i gospodarności, dokonywanie dorocznej oceny wykonania przez zarząd rocznego budżetu PZJ i przedkładania Walnemu Zjazdowi wniosków o udzielenie lub nie absolutorium zarządowi Związku.

     Kolejna sprawa jaka nasuwa mi się przy okazji czekających nas wyborów w PZJ to fakt, że ustępujący zarząd Związku ma dosyć duży wpływ na skład nowych organów władzy związkowej. Możliwość zgłaszania kandydatów do organów władzy i bierne prawo wyborcze wydają się być naturalnym rozwiązaniem. Moje wątpliwości budzi jednak kwestia listy zaproszonych gości. Brak jakichkolwiek mechanizmów kontrolnych w jej tworzeniu (choćby co do ilości) oraz co najważniejsze brak terminu jej zamknięcia i obowiązku jej ogłoszenia czynią ją bardzo wygodnym narzędziem w rękach ustępującego Zarządu PZJ. Narzędziem powodującym, że na Walnym Zebraniu kandydaci do władz Związku zgłaszani przez ustępujący zarząd mogą pojawiać się jak przysłowiowy „królik z kapelusza”. Sytuacja ta powoduje, że delegaci nie znając takich osób mogą głosować nie do końca w racjonalny sposób. Z pewnością deprecjonuje to w poważny sposób rolę Walnego Zebrania w kreowaniu nowych władz wykonawczych Związku. Nie możemy bowiem zapominać, że to właśnie Walne Zebranie jest najwyższą władzą stowarzyszenia pod nazwa Polski Związek Jeździecki (§ 26 pkt 1 Statutu PZJ). 
Zastanawia mnie dlaczego pomimo tego, że nad treścią nowego Statutu PZJ pracowało tak dużo mądrych i doświadczonych głów, sprawa ta jakoś uciekła jakiejkolwiek regulacji.
     To kolejny powód do tego, by w jak najszybszym czasie wypracować Ordynację Wyborczą PZJ, która wszystkie te sprawy zepnie w jedną, klarowną i przemyślaną całość. Dzięki niej będzie można określić sposoby i terminy zgłaszania kandydatów do władz Związku, tak by mieli okazję zapoznać środowisko ze swoimi programami a delegaci dokonując skreśleń na kartach do głosowania mogli to zrobić z czystym sumieniem.
Czy tak się stanie, czy to może się udać? Tutaj na szczęście odpowiedź jest prosta: TAK!
Zależy to tylko od naszej determinacji, od świadomości istoty zadań stojących przed wybranymi przez nas delegatami na Walny Zjazd Delegatów PZJ. Ich wolą taki dokument w trakcie nowej kadencji może powstać. Dzięki temu wybory władz PZJ  w 2016 roku mogą wyglądać zupełnie inaczej niż wszystkie do tej pory. Wystarczy tylko uwierzyć, że to nie mityczni „oni” tworzą naszą jeździecką rzeczywistość. Tworzymy ją my.

Sławomir Dudek