W trzeciej części rozmowy z członkiem Zarządu Polskiego Związku Jeździeckiego, odpowiedzialnego za sport wyczynowy, tematem będą wydarzenia tegorocznego sezonu startów na otwartych hipodromach w bardzo wymagającej i widowiskowej konkurencji Wszechstronnego Konkursu Konia Wierzchowego.

 

ŚK – Jaki był tegoroczny sezon dla reprezentantów WKKW? W tej konkurencji konie nie mogą startować niemal co tydzień. Tu trzeba dobrze zastanowić się gdzie i kiedy koń może sprawdzić swoją i swojego jeźdźca formę. Czy udało nam się zrealizować postawione przed tym sezonem cele?

Hubert Kierznowski – To prawda. WKKW jest piękną ale też bardzo techniczną i bardzo, bardzo wymagającą konkurencją jeździecką. Głównym startem tego sezonu miał być udział polskiej drużyny w Mistrzostwach Świata, jakie rozegrane zostały we wrześniu, we włoskiej miejscowości Pratoni del Vovaro. Dodatkowym bonusem tego startu miała być kwalifikacja do Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024. Kwalifikację do tych zawodów uzyskało 5 naszych par: Mateusz Kiempa i Libertina, Małgorzata Korycka i Canvalencia, Michał Hycki i Moonshine, Jan Kamiński i Jard oraz Kamil Rajnert i Guvernera.

 

ŚK – Jednak do startu w Pratoni del Vivaro polskiego zespołu nie doszło. Co się stało?

H.K. - Niestety w tej arcytrudnej konkurencji o kontuzję konia czy jeźdźca nie jest trudno. Z wspomnianej grupy kontuzja konia wykluczyła wyjazd do Włoch najpierw Michała Chyckiego. Podczas startu w Facimiechu po upadku wraz z koniem Quintus Junior kontuzji doznał prezentujący doskonałą formę, świeżo upieczony w Strzegomiu Mistrz Polski, Mateusz Kiempa. Na końcu z tego składu wypadł Kamil Rajnert. I tak do Pratoni pojechała tylko dwójka naszych zawodników by walczyć o jak najlepszy wynik indywidualny. Byli to Małgorzata Krycka i Canvalencia oraz Jan Kamiński i Jard. Nie mogąc liczyć na zadowalający nas wynik drużynowy mieliśmy nadzieję, że w indywidualnej klasyfikacji nasi reprezentanci pokażą dobrą formę i po dobrych startach zajmą wysokie lokaty. Nadzieje te były uzasadnione, bo dwójka startująca we Włoszech była członkami polskiej drużyny, która w czerwcu zwyciężyła bardzo mocno obsadzony konkurs Pucharu Narodów podczas zawodów CCIO4* - NC Strzegom 2022. Niestety nasza olimpijska para Kamiński – Jard po niezłym ujeżdżeniu odpadła z rywalizacji po próbie terenowej. Na jednej z przeszkód koń zahaczył nogą o przeszkodę i zawodnik wycofał się przed obowiązkowym przed próbą skoków przeglądem weterynaryjnym. Debiutująca w Mistrzostwach Świata Małgorzata Korycka bez błędów na przeszkodach ukończyła trudną trasę krosu i po dobrej postawie na parkurze ostatniego dnia awansowała na 48. pozycję w końcowej klasyfikacji. W mojej ocenie możemy być z jej występu zadowoleni.

 

ŚK – Czy w tej sytuacji zasadna będzie negatywna ocena tegorocznego sezonu w polskim WKKW?

H. K. - Mówiłem to już na początku naszej rozmowy. Nie da się w sporcie jeździeckim tworzyć tak kategorycznych ocen. Budować w nim świata czaro – białego. Proszę zwrócić uwagę, że w tym samym sezonie polska drużyna startująca na naprawdę mocno obsadzonych zawodach CCIO4* - NC w Strzegomiu zwycięża przed ekipami z Niderlandów i Austrii. Czy ten wynik nie ma już żadnego znaczenia? A inne, dobre występy naszych jeźdźców na międzynarodowych zawodach w Radolfzell, Marbach, Westerstede, Hamm, Le Pin au Haras, Sopocie, Baborówku czy Strzegomiu nie mają już żadnego znaczenia? Myślę, że nie możemy w ten sposób oceniać. Myślę, że tegoroczny sezon dla naszych wkkw-istów był niezły i po prostu dopadł nas pech kontuzji przed najważniejszą w tym roku imprezą. Wnioski jakie powinniśmy wysnuć z tej lekcji to to, że powinniśmy dążyć do poszerzenia bazy tej konkurencji. Czyli zwiększenia ilości startujących w zawodach krajowych zawodników i koni. W sporcie w ogóle, a już szczególnie w sporcie jeździeckim obowiązuje przecież zasada piramidy. Mówi ona o tym, że im szersza podstawa, tym wyższy może być wierzchołek. Więc zamiast rozdzierać szaty, że nie udało się zrealizować ambitnych planów, myślmy co i jak zrobić, by udało się to w kolejnym sezonie.

 

ŚK – I tym wiejącym optymizmem stwierdzeniem zakończmy naszą rozmowę. Dziękuję serdecznie za rozmowę i bardzo obszerne odpowiedzi.

H.K. - Zanim się rozstaniemy chciałbym powiedzieć nieco o wynikach jeszcze jednej olimpijskiej konkurencji jeździeckiej, o której najwyraźniej Pan zapomniał. Konie na Igrzyskach Olimpijskich obecne są również w paraujeżdżeniu. Warto by było powiedzieć parę słów na ten temat. Tym bardziej, że dzieje się dobrze.

 

ŚK – Już sypię popiół na głowę przyznając się do swojego błędu oraz zamieniam się w słuch.

H.K. - Główną imprezą dla zawodników polskiego paraujeżdżenia w tym sezonie miał być udział polskiej drużyny w Mistrzostwach Świata, rozgrywanych w Herning, w Danii. Cel ten został osiągnięty dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu w przygotowanie naszego zespołu Dominiki Kraśko oraz Jarosława Poręby. Dzięki ich zapałowi po 8-letniej przerwie w startach na MŚ, do Danii pojechali: Monika Bartyś i Caspar (poziom IV), Magda Cycak i Sybilla (poziom I), Maciej Bigai i Liverpool (poziom IV) oraz Dominik Ast i Femme de Matcho (poziom III). Nasi parajeźdźcy pokazali tam dobre przejazdy, choć mam przeświadczenie, że w tej ekipie drzemie jeszcze sporo rezerw i mam nadzieję, że jeszcze wielokrotnie dadzą nam oni powody do dumy i zadowolenia.