ŚK – Za nami sezon startów na otwartych parkurach. Czy może Pan krótko scharakteryzować tegoroczne dokonania naszej Kadry Narodowej?

RW – No cóż to był dla mnie dosyć dziwny i niezwykły sezon. Jeśli chodzi o samą jazdę naszych reprezentantów i realizacje przez nich głównych założeń startowych, to muszę powiedzieć, że jestem zadowolony. Proszę tylko dobrze mnie zrozumieć, że mówię tu o zadowoleniu w ujęciu tych dwóch aspektów a nie o wynikach końcowych. Bo te nie spełniły oczywiście moich oczekiwań., dotyczy to zwłaszcza Mistrzostw Europy w Herning, gdzie wyniki były absolutnie nie takie jakie zakładałem i jakich oczekiwałem. W pierwszym starcie drużyny w Linz mogliśmy wygrać tą rywalizację. Zabrakło szczęścia w drugim starcie Piotra. Zresztą ten wynik nie dawał nam punktów w klasyfikacji Furusiyya Nations Cup. Taką decyzje podjęliśmy wcześniej. W drugim występie w Kopenhadze, kiedy walczyliśmy już o punkty, mieliśmy taki sam wynik co drużyna Szwecji w bardzo mocnym składzie. Kolejny start w Sopocie, no cóż mieliśmy tam dużego pecha. Nie powalczyliśmy w drugim nawrocie konkursu Pucharu Narodów z powodów nie do końca zrozumiałych i akceptowalnych. Jak już wielokrotnie mówiłem, z pewnością poprawilibyśmy 7 lokatę. Trudno stało się i mam nadzieję, że nie powtórzy się ta sytuacji nigdy więcej. Potem był całkowicie akceptowalny rezultat uzyskany w Budapeszcie, czyli 4 miejsce. Z pewnością apetyty mieliśmy większe. Niestety w Bratysławie osiągnięty wynik był już całkowicie niedobry. Podobnie zresztą jak w ostatnim występie w Arezzo.

ŚK – Co zatem zdecydowało o tych niezbyt dobrych wynikach w dwóch ostatnich startach i o tym, że w innych startach nie udało nam się wygrać żadnego z konkursów Pucharu Narodów?

RW – Trudno powiedzieć, że nawet w tych najgorszych występach w Bratysławie i Arezzo nasi zawodnicy źle jechali. Jednak za każdym jednak razem robiliśmy jako zespół jeden, dwa czy trzy błędy za dużo.

ŚK – To może postawmy pytanie nieco inaczej. Co nam brakuje by osiągać w rywalizacji drużynowej lepsze wyniki?

RW - By realnie myśleć o zajmowaniu naprawdę dobrej pozycji w konkursach Pucharu Narodów musimy mieć minimum dwóch jeźdźców z czystymi przebiegami. To tak naprawdę był nasz problem w tegorocznych startach. W Mistrzostwach Europu po raz pierwszy polski zespół  w swoim występie nie wyglądał źle. Można nawet powiedzieć, że wypadł całkiem poprawnie. Nie było agresywnej jazdy, nie było walki z koniem. To naprawdę istotne szczegóły, bo tę jazdę polskich zawodników widzieli inni uczestnicy zawodów czy ich trenerzy. Wielokrotnie słyszałem z ich ust pochlebne opinie. Potwierdzeniem tego były dobre wyniki osiągane przez polskich skoczków w indywidualnych konkursach GP. Jednak w rywalizacji zespołowej wygląda to trochę inaczej.

ŚK – Jakie wobec tego płyną z tegorocznych startów naszej drużyny wnioski na przyszłość? Czy by myśleć realnie o zajmowaniu lepszych miejsc w Pucharach Narodów potrzebujemy lepszych niż mamy koni? Czy może zupełnie innych, lepszych zawodników?

RW – Zacznę od jeźdźców. Drużynę tworzy się wybierając czterech jej członków. Na jej wynik składa się jazda każdego członka drużyny, ale jak wiemy najgorszy przebieg w każdym nawrocie jest odrzucany. Tak więc niepowodzenie w jednostkowym przejeździe nie przekreśla szansy drużyny na uzyskanie wartościowego wyniku. I tak to działa, kiedy ekipa składa się z mających duże doświadczenie startowe w takich konkursach zawodników. W przypadku kiedy tego doświadczenia nie jest zbyt wiele, niepowodzenie jednego zawodnika niesie ze sobą nadmierne obciążenie psychiczne pozostałych członków zespołu. Z tego rodzą się głupie, niepotrzebne błędy.
Co do koni. W mojej opinii polscy zawodnicy dysponują w tej chwili stawką dobrych koni. Chce podkreślić, że są to konie dobre, dające szansę na uzyskiwanie dobrych wyników na europejskim poziomie. Na pewno lepszych wyników niż te, które jako drużyna osiągnęliśmy w tym roku. Niemniej jednak nie oszukujmy się, nie są to konie wybitne, takie na jakich startują najlepsi na świecie. Dlatego oczekiwanie rezultatów na najwyższym poziomie od polskich zawodników byłoby sporym nieporozumieniem. Czy to się temu czy innemu malkontentowi podoba czy nie, dzisiejszy świat wielkiego, światowego sportu to karuzela, która kręci się szybko, bardzo szybko i na niebotycznym dla nas poziomie finansowania. Tak jest w każdej dyscyplinie sportowej na świecie. A w jeździectwie sprawa kosztów uprawiania tego sportu należy do najistotniejszych.
Dlatego powtórzę raz jeszcze: mamy w tej  chwili niezłe konie i do upragnionego wyniku brakuje nam czasem odrobiny szczęścia. Skoki przez przeszkody to taka dziedzina, gdzie czasem jedna, głupia i przypadkowa zrzutka decyduje o końcowej klasyfikacji. Na dzień dzisiejszy musimy się nauczyć jeździć czysto.

ŚK – No tak, ale jak to zrobić?

RW – Nie ma innej drogi jak udział w zawodach o randze odpowiadającej kluczowym imprezom. Nie można oczekiwać od zawodników dobrego wyniku na przykład na Mistrzostwach Europy, kiedy startujący tam po raz pierwszy w życiu widzi parkury o tych parametrach. By uzyskać wyniki odpowiadające klasie pary zawodnik koń na poziomie 4 gwiazdek trzeba mieć za sobą odpowiednią ilość startów na tego typu zawodach. Przy imprezach o najwyższe stwaki problem ten się tylko pogłębia. Staramy się teraz o zaproszenia na zawody CSI5*-W w Helsinkach. Mamy jedno zaproszenie do Oslo na zwody CSI5*-W. Staramy się ciągle zyskać udział, a może inaczej, zyskać zaproszenie na zawody 4 i 5 gwiazdek. To jest jedyna droga, żeby nasi zawodnicy nauczyli się w tych ważnych później startach jeździć czyste rudny. To pozwoli nam uniknąć sytuacji kiedy jedziemy na ważną imprezę do Harning i zawodnicy oglądając parkur są zszokowani, bo nie mają doświadczenia w takich startach. Potrzebują wtedy jednego czy dwóch dni by się „otrzaskać” i startować na swoim normalnym poziomie. Ale wtedy jest już po zawodach. Potrzebujemy więcej doświadczenia. Więcej doświadczenia w takich zawodach. To jest podstawa postępu na dzień dzisiejszy. Proszę spojrzeć na zespół szwedzki, belgijski czy jakikolwiek inny, który startował w finałowych zmaganiach w Barcelonie. Ci zawodnicy co tydzień startują w zawodach 4 i 5 gwiazdowych!

ŚK – Ale przecież nas po prostu nie stać na takie starty! Pomijam już w tej chwili istotną kwestię braku zaproszeń. Przecież udział w nich to są olbrzymie koszty, na które nie stać w tej chwili żadnego polskiego zawodnika.

RW – Owszem, taka jest prawda. Ale przecież wszyscy chcemy być lepsi i lepsi. Również polscy zawodnicy chcą być coraz lepsi. Dlatego musimy robić wszystko, by mogli się rozwijać. Trzeba walczyć o zaproszenia jak w zeszłym roku do Münster. Jak do Oslo czy Helsinek. Pierwsze kroki są już zrobione. Trzeba wykonać drugie, trzecie i kolejne.  Proszę mi wierzyć, że nie jestem pesymistą jeśli idzie o przyszły rok. Czekam na kolejnych zawodników, którzy aktywnie włączą się w budowanie dobrego wyniku polskiej drużyny. Czekam na Andrzeja Głoskowskiego. Liczę w przyszłym roku na Jarka Skrzyczyńskiego, którego konie prawidłowo zdobywają kolejne doświadczenia. Marek Lewicki i Abigej to dobra para i koń również rozwija się prawidłowo. Igor Kawiak pokazał, że jest mocnym punktem teamu. Proszę spojrzeć w jakim stylu rozwija się Łukasz Koza. Naprawdę mamy utalentowanych zawodników. W połączeniu z dobrymi końmi mogą oni przynieść nam dobre wyniki. Ale musimy im to umożliwić. Oni muszą zdobywać doświadczenia w takich samych warunkach jak ich koledzy z czołowych europejskich krajów. To jednak rozległy temat i nie omówimy go w trakcie krótkiej rozmowy.

ŚK – Dziękuję bardzo za rozmowę.

RW – I ja dziękuję za okazję do wyrażenia swojej opinii. Mam nadzieję, ze choć trochę usatysfakcjonuje to miłośników skoków przez przeszkody w Polsce.