Polymerase Chain Reaction (PCR) to super czuła metoda badania pochodząca z kryminalistyki.  Dzięki niej możliwe jest stwierdzenie  czy u badanego konia występuje  wirus końskiej grypy (Equine Influenza Virus - EIV) lub choćby tylko jego fragment.
Badanie to nie określa jednak czy wirus jest aktywny, czy nieaktywny, zdolny do wywołania choroby oraz czy koń stanowi zagrożenie epidemiologiczne dla innych koni.
     Po przebadaniu metodą PCR koni startujących w La Baule stwierdzono dwa pozytywne wyniki. Jednak żaden z koni nie wykazywał podwyższonej temperatury czy jakichkolwiek innych objawów chorobowych.
W celu zminimalizowania i tak bardzo niskiego ryzyka przeniesienia choroby na inne wierzchowce, Komitet Organizacyjny zawodów w La Baule w porozumieniu i za zgodą FEI wycofał z rywalizacji sportowej i usunął z terenu zawodów obydwa rumaki z pozytywnym wynikiem. Ich los podzieliły 4 konie obsługiwane przez tych samych luzaków.
Ponadto wszystkie konie z tej samej stajni zostały przeniesione do osobnego miejsca na terenie zawodów i poddane szczegółowej obserwacji.

     „W tej chwili nie ma już w La Baule koni chorych ani z pozytywnym wynikiem testu PCR, choć żaden z koni nie wykazywał objawów chorobowych. Podjęte przez nas środki mogą być postrzegane jako nadmierne. Podjęte jednak zostały w porozumieniu ze wszystkimi zainteresowanymi stronami a celem nadrzędnym jaki nam przyświecał było zapewnienie wszystkich zgromadzonych w La Baule koni.” powiedział dyrektor Komisji Weterynaryjnej FEI  Graeme Cooke.
Byliśmy w stałym kontakcie z ekspertem w temacie EI z OIE – World Organisation for Animal Health, który w pełni zatwierdził podjęte przez nas środki. Wszystkie konie uczestniczące w zawodach odbywających się pod egidą FEI muszą przestrzegać ściśle polityki szczepień profilaktycznych w okresie 6 miesięcy poprzedzających start. To doskonale przyczynia się do zmniejszenia potencjalnego wystąpienia ryzyka epidemii. Wirus końskiej grypy nie jest niczym egzotycznym i występuje w wielu częściach świata.” dodał.

     Wypada po pierwsze mieć nadzieję, że dzięki podjęciujuż na początku zdecydowanych kroków  nie dojdzie do rozwoju choroby, jak miało to miejsce w 2007 roku w Australii i dwoływaniu wielkich imprez jeździeckich.
Po drugie zaś, że przypadki potwierdzenia zachorowań koni nie spowodują rozdmuchania medialnej paniki wzorem ptaków i świń.