Tym razem jednak na medale liczyć nie możemy. Już sama kwalifikacja jest dla zawodników sukcesem.

 

Polscy jeźdźcy uczestniczyli w Igrzyskach Olimpijskich od początku olimpijskich startów naszej reprezentacji, czyli od IO w Paryżu w 1924 roku. Co prawda jeszcze w 1912 roku w Sztokholmie startowali w jeździeckiej konkurencji skoków z sukcesami Karol Rommel i Sergiusz Zachwoski, ale reprezentowali Oni wówczas barwy carskiej Wszech Rosji.
Na odzyskanie niepodległości i powstanie II Rzeczypospolitej musieliśmy poczekać jeszcze 6 lat, a na pierwszy start olimpijski jeszcze dłużej, bo 12..  W 1920 roku nasi sportowcy do Antwerpii nie pojechali. Polska, choć już niepodległa, heroicznie walczyła zbrojnie o swoją przyszłość i granice, nie tylko zresztą z bolszewicką Rosją… Nikt wtedy nie miał głowy do sportu i wysyłania reprezentacji Polski na Olimpiadę.
Dlatego też – choć odrodzone po ponad wiekowej niewoli państwo borykało się z wielkimi problemami gospodarczymi i politycznymi - pierwszą areną olimpijską na której wystąpili zawodnicy pod biało-czerwoną flagą i z białym orłem na piersi był w 4 lata później Paryż (1924)…

     Pierwszy start i od razu wielki, historyczny sukces!
W Paryżu wystartowały dwie reprezentacje – w skokach i WKKW oparte, jak w całym okresie międzywojennym w wyczynowym sporcie jeździeckim, na oficerach kawalerii. Brązowy medal w skokach zdobył Adam Królikiewicz – wówczas porucznik stacjonującego tuż obok warszawskich Łazienek I Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego - na sławnym, kurtyzowanym Pikadorze.
Chronologicznie był to drugi medal w historii polskiego olimpizmu, bowiem nieco wcześniej srebrny medal w Paryżu zdobyła drużyna kolarzy torowych. I były to jedyne nasze medale na tej Olimpiadzie.
Drużynowo w skokach zajęliśmy 6 miejsce. Wg wspomnień i relacji z tamtego konkursu olimpijskiego Królikiewicz powinien zdobyć „srebro”, bowiem zawodnikowi który go ostatecznie wyprzedził udzielono tzw. pomocy niedozwolonej. Niestety kierownictwo naszej ekipy nie wniosło jak najbardziej słusznego protestu i pozostał nam „tylko” medal brązowy.
Bardzo dobrze spisali się również w olimpijskim debiucie WKKW-iści. Mający już olimpijskie doświadczenia Karol Rommel był indywidualnie 10-ty, a drużyna zajęła 7 miejsce.

      Cztery lata później (1928) w Amsterdamie kolejne sukcesy. Drużyna w skokach w składzie Kazimierz Gzowski, Kazimierz Szosland, Michał Antoniewicz z rezerwowym Zdzisławem Dziadulskim zdobyła tytuł wicemistrzowski, a Kazimierz Gzowski na Milordzie zajął indywidualnie 4-5 miejsce.
Reprezentacja w WKKW w składzie Michał Antoniewicz, Józef Trenkwald, Karol Rommel i rezerwowy Henryk Dobrzański (w czasie II Wojny Światowej bohaterski mjr. Hubal) zdobyła medal brązowy. Indywidualnie było już gorzej – najlepszym z naszej ekipy okazał się Michał Antoniewicz na klaczy Moja Miła, który zajął 19 miejsce.

     Do Los Angeles naszym zawodnikom i koniom było w tamtych czasach ciut za daleko oraz za drogo, ale już w 1936 roku w Berlinie nasza reprezentacja w WKKW dzielnie walczyła z faworyzowaną i chwytającą się niezbyt czystych sposobów reprezentacją gospodarzy. Henryk Roycewicz, Zdzisław Kawecki i Seweryn Kulesza zajęli ostatecznie, po proteście, 2 miejsce i zdobyli tytuł wicemistrzów olimpijskich.
Indywidualnie najlepszy był Henryk Roycewicz na Arlekinie, który zajął 15 miejsce.
Nota bene, ta Olimpiada odbywała się w specyficznych warunkach, w rytmach „Deutchland, Deutchland über alles” i w cieniu nazistowskiej swastyki. Wszystkie chwyty były dozwolone, zaś wygrywać mieli z założenia „czyści Nordycy w typie aryjskim”, czyli Niemcy… Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak przyznać, że jeden z ówczesnych niemieckich jeźdźców uratował w czasie okupacji Adama Królikiewicza przed co najmniej wywiezieniem do obozu koncentracyjnego… W Berlinie po raz pierwszy również zapłonął znicz olimpijski z ognia przyniesionego sztafetą z greckiej Olimpii. To chyba jedyny z pomysłów Genbelsa, który na stałe wszedł do kultury światowej… 
Startowali w Berlinie również skokowcy. Sukcesów niestety nie odnieśliśmy – jedynym, który ukończył zawody na 36 miejscu był Janusz Komorowski na Dukanie. Warto jednak nadmienić, że w reprezentacji startował wówczas na Warszawiance por. Michał Gutowski - wspaniały, niestety zmarły w ub. roku w stopniu generała brygady (w stanie spoczynku) jeździec, żołnierz i człowiek, który po wielu latach emigracji (w Kanadzie był nawet w pewnym okresie trenerem jeździeckiej kadry narodowej) w latach 90-tych powrócił do kraju i jeszcze przez ładnych kilka lat  zadziwiał wiedzą, krzepą i umiejętnościami jeździeckimi.

     Po okresie zawieruchy II Wojny Światowej i wczesnego PRL-u („konie i szabelka” to sanacyjny przeżytek) polscy jeźdźcy pojawili się na Olimpiadzie dopiero w 1960 roku w Rzymie.
Pojechała tam drużyna WKKW w składzie Marian Babirecki, Andrzej Orłoś, Andrzej Kobyliński, Marek Roszczynialski i jako rezerwowy Jan Kowalski. Drużyna sukcesu nie odniosła – Orłoś i Kobyliński nie ukończyli przejazdu, ale Marian Babirecki na Volcie zajął indywidualnie 8 miejsce. Dziś taki wynik uznano by za wielki sukces! 
W tamtym czasie zaczął się wspominany przez wielu do dziś z łezką w oku okres prosperity państwowych stadnin i stad ogierów, co przełożyło się również na wyniki sportowe.

     Do Tokio w 1964 roku nasza reprezentacja jechała pociągami wzdłuż całego ZSRR aż do Pacyfiku, a później płynęła jeszcze statkiem do Japonii. Zrozumiałe, że nie była to właściwa podróż dla koni-sportowców i na bardzo udanej dla polskiego sportu Olimpiadzie jeźdźców nie oglądaliśmy...
Ale już do Meksyku (1968) wybrali się skoczkowie - Piotr Wawryniuk, Antoni Pacyński, Jan Kowalczyk i Marian Kozicki. Był to jednak pechowy wyjazd. Znajdujący się w świetniej formie Drobnica i Jan Kowalczyk mieli walczyć o czołowe miejsca. Mówiło się nawet o medalu… Niestety długa morska podróż i późniejsza kwarantanna nie wpłynęła dobrze na kondycję naszych koni i reprezentantów. Drobnica zachorowała i w ogóle nie wystartowała, a cała „wyprawa” skończyła się na 10 miejscu drużynowo i 37 indywidualnie Antoniego Pacyńskiego na Cirrusie.

     W Monachium w 1972 roku ponownie wystawiliśmy reprezentacje skoczków i WKKW–istów. Wśród skoczków na 16-20 miejscu znalazł się Stefan Grodzicki na Biszcze, a na 21 Marian Kozicki na Bronzie. Piotr Wawryniuk i Jan Kowalczyk nie ukończyli przejazdów i drużyna nie została sklasyfikowana. Nieco lepiej spisała się drużyna WKKK, która zajęła 10 miejsce, a Jacek Wierzchowiecki na Gniewie indywidualnie był 18-ty.
    
    W Montrealu (1976) jeźdźców nie było (zadecydowały przede wszystkim kłopoty logistyczne i koszty wyjazdu), ale za to do Moskwy (1980) pojechała po raz pierwszy pełna reprezentacja we wszystkich konkurencjach. Co prawda z powodu bojkotu Igrzysk (z przyczyn politycznych, na znak protestu po wkroczeniu wojsk ZSRR do Afganistanu) przez większość krajów zachodnich obsada zawodów była „mocna okrojona”, ale kto dziś o tym pamięta? 
Sukcesy i medale przeszły do historii, a Jan Kowalczyk stał się „legendą”. Ostatniego dnia Igrzysk na głównej płycie stadionu na Łużnikach (na którym wcześniej oglądaliśmy pamiętne zwycięstwa Władysława Kozakiewicza i śp. Bronisława Malinowskiego) zdobył na Artemorze złoty medal.  Wiesław Hartman na Nortonie był 6-ty, a Marian Kozicki na Bremenie – 8-my.
Drużyna skoczków uzupełniona Januszem Bobikiem i rezerwowym Bogdanem Sas-Jaworskim zdobyła wcześniej medal srebrny.
Nie powiodło się typowanej również do medalu ekipie WKKW. Co prawda Mirosław Szłapka na Erywaniu zajął 6 miejsce indywidualnie, a Jacek Wierzchowiecki na Bastionie był 13-ty, ale nie ukończyli konkurencji Jacek Daniluk i Stanisław Jasiński w wyniku czego drużyna została zdekompletowana i nie była sklasyfikowana.
Natomiast startująca po raz pierwszy (i niestety jak do tej pory ostatni) nasza reprezentacja w ujeżdżeniu (Józef Zagor, Elżbieta Morciniec, Wanda Wąsowska i rez. Bogusław Misztal) zajęła drużynowo 4 miejsce, a indywidualnie najlepszy był Józef Zagor na Heliosie zajmując 10 miejsce. 
Pamiętajmy jednak, nic nie ujmując sukcesom naszych reprezentantów, że na tej Olimpiadzie (zwłaszcza w kilku dyscyplinach m.in. w jeździectwie) zabrakło bardzo wielu zawodników ze światowej czołówki…

    W 1984 roku Olimpiadę zbojkotował z kolei tzw. „obóz socjalistyczny” (za wyjątkiem Rumunii) i nasza reprezentacja do Los Angeles nie pojechała.
 
    Powróciliśmy na areny olimpijskie w 4 lata później w Seulu, gdzie wystartowali nasi WKKW-iści (Bogusław Jarecki, Krzysztof Rogowski, Krzysztof Rafalak, Eugeniusz Koczorski i jako rezerwowy Piotr Piasecki). Wystartowali nadspodziewanie dobrze zajmując 4 miejsce drużynowo. Bogusław Jarecki na Niewiaży indywidualnie zajął 12 miejsce, a Krzysztof Rogowski na Alkierzu był 13-ty.
    W 1992 roku w Barcelonie nasze jeździectwo ponownie reprezentowali WKKW-iści. Niestety nie był to udany start. Indywidualnie miejsca powyżej 30-tego, ale 9 miejsce drużyny jak na dzisiejsze standardy nie jest takie złe. Generalnie w środowisku apetyty były większe.
Z tamtej Olimpiady „koniarze” zapamiętali również z pewnością udany przejazd na parkurze pięcioboisty Artura Skrzypaszka, dzięki któremu zdobył sam indywidualnie i razem z drużyną 2 złote medale. 

WKKW-iści pojechali również do Atlanty (1996). Tu było jeszcze gorzej, bo tylko Bogusław Jarecki ukończył zawody zajmując indywidualnie całkiem dobre 16 miejsce. Pozostałych naszych 4 reprezentantów nie ukończyło konkurencji i drużyna nie została sklasyfikowana.

     Na IO w Sydney (2000) zakwalifikowała się w ujeżdżeniu Anna Bienias – niestety z przyczyn rodzinnych i zdrowotnych (ciąża) nie mogła w nich uczestniczyć. Był to jednak duży sukces zawodniczki, bo obowiązywał już wtedy bardzo ostry system kwalifikacyjny FEI.

     I wreszcie ostatnia Olimpiada, czyli Ateny 2004. Po dużych kombinacjach i przygodach kwalifikacyjnych wystartowało na niej 4 naszych reprezentantów: trzech WKKw-istów i jeden skoczek. Patrząc z perspektywy czasu można powiedzieć, że w czasie kwalifikacji do Olimpiady PZJ, „spał” długo i „obudził” się bardzo późno…
O ile jeszcze WKKW-iści dowiedzieli się o szansie startu w drużynie w czerwcu (dwóch było „zagranych” wcześniej), to Grzegorz Kubiak (pierwszy rezerwowy w kwalifikacjach FEI) o możliwości startu w Atenach dowiedział się niespełna 3 tygodnie przed zawodami i w zasadzie wystartował „z biegu” oraz na własny i sponsora koszt…Siłą rzeczy wyniki nie były na miarę oczekiwań i marzeń.
Grzegorz Kubiak na Djane des Fontenis w skokach zajął 44 miejsce. Można powiedzieć, że był to jednak udany rok p. Grzegorza, bo w tymże roku zdobył ponadto tytuł Mistrza Polski, a w finale Pucharu Świata zajął 20 miejsce.
Drużyna WKKW wypełniła podstawowe zadanie, bo ukończyła zawody w komplecie i została sklasyfikowana na 14 miejscu. Indywidualnie Kamil Rajner był 39, Andrzej Pasek 52, a Paweł Spisak 66.
Osobiście, po przedstartowych wypowiedziach fachowców miałem jednak nadzieje na lepszy wynik, nawet na pierwszą „szóstkę” drużynowo…

   W kwalifikacjach przed Pekinem, a w zasadzie już od początku roku jasną sytuację i spokojną głowę miał Paweł Spisak. To był od dłuższego już czasu pewniak! Michał Rapcewicz i Artur Społowicz z regulaminowego, początkowego klucza kwalifikacyjnego FEI się nie kwalifikowali i musieli czekać, jednocześnie walcząc o utrzymanie jak najlepszej pozycji w rankingu. Jak się okazało było warto, bo trochę zmian w systemie kwalifikacji FEI zaistniało. Rapcewicza „wybawiła” kwalifikacja Rosji jako drużyny, dzięki czemu zwolniło się miejsce z kwalifikacji indywidualnej. W WKKW było jeszcze więcej rewolucji i otworzyła się „furtka” dla Społowicza. Obaj zakwalifikowali się z 4 miejsc rankingów przy teoretycznej kwalifikacji tylko dla zwycięzcy naszej strefy C, czyli Europy Centralnej i Wschodniej.
Szkoda, że tym razem zabraknie reprezentanta skoków, ale pomimo wysiłków przede wszystkim Łukasza Jończyka, nie udało się na wiosnę dogonić czołówki  rankingu. Awans Łukasza do finału Pucharu Świata też trochę skomplikował sprawę, a na jednym, dobrym i sprawdzonym koniu wszystkiego na raz nie da rady obskakać.  Niestety w skokach już od ładnych paru lat brakuje nam w widoczny sposób kilku-kilkunastu wytrenowanych i przygotowanych do startu na wysokim poziomie koni…

Na co możemy liczyć w Pekinie/Hong Kongu?

    O medalach nie mamy co marzyć, ale o dobrych występach dlaczego nie?
Michała Rapcewicza z Randonem po bardzo dobrych ostatnio występach (począwszy od 13 miejsca na finale Pucharu Świata pod koniec marca) stać na wyniki w granicach 69-70%, co przy korzystnym układzie może dać nawet miejsce w rozgrywce finałowej. Byłby to z pewnością wielki sukces tej pary!!! Sędziowie już ich „dostrzegają”…
Pierwsza „15” będzie również dużym sukcesem dla będących od dłuższego czasu w równie wysokiej formie Pawła Spisaka i Weriusza. Ale realnie patrząc na stawkę startujących i trudność zawodów ukończenie rywalizacji na miejscu ok. 25-30 byłoby dobrym wynikiem, na miarę możliwości tej pary.
Dla Artura Społowicza i Waga sukcesem będzie ukończenie rywalizacji z w miarę przyzwoitym wynikiem, a miejsce w pierwszej „30-tce” uznam za bardzo dobre i sporą niespodziankę.
Dla obu WKKW-istów będzie to drugi start na Olimpiadzie, więc tremy nie powinni mieć (zwłaszcza doświadczony Społowicz, który startował na Olimpiadzie już w 1996 roku w Atlancie)… Swoją drogą szkoda, że nie mamy drużyny, ale strategia startowa w kwalifikacjach oraz program przygotowań reprezentacji pod kątem ewentualnego startu na Olimpiadzie to zupełnie inny i dłuższy temat… System kwalifikacji FEI też nam za bardzo nie sprzyjał. W Atenach „cudem” się udało skompletować drużynę, teraz już nie…

    Najważniejsze, żeby wszyscy pojechali w 100% na miarę swoich i koni (wszystkie polskiej hodowli!!!) możliwości i z pewnością wszyscy będą bić brawo oraz  gratulować startu. Na skuteczną walkę z czołówką trzeba byłoby jeszcze czegoś więcej i sporej dozy szczęścia…
Czego serdecznie życzę i będę mocno trzymać kciuki.
 

Terminarz konkurencji jeździeckich

09.08 sobota - WKKW - ujeżdżenie I grupa
10.08 niedziela - WKKW - ujeżdżenie II grupa
11.08 poniedziałek - WKKW - cross
12.08 wtorek - WKKW - skoki (finał indywidualny i drużynowy konkurencji)
13.08 środa - Ujeżdżenie - Grand Prix – indywidualnie i drużynowo, grupa I.
14.08 czwartek - Ujeżdżenie - Grand Prix – indywidualnie i drużynowo, grupa II.
15.08 piątek - Skoki – I kwalifikacja indywidualnie.
16.08 sobota - Ujeżdżenie – indywidualnie Grand Prix Specjal.
17.08 niedziela - Skoki – II kwalifikacja indywidualnie i 1 Runda drużynowo.
18.08 poniedziałek - Skoki – III kwalifikacja  i 2 Runda drużynowo (finał).
19.08 wtorek - Ujeżdżenie – indywidualnie Grand Prix Freestyle (finał).
21.08 czwartek - Skoki – dwunawrotowy finał indywidualnie.

WKKW rozgrywane jest na poziomie zawodów 4 gwiazdkowych.
Ujeżdżenie – konkursy Grand Prix, Grand Prix Specjal i Grand Prix Freestyle na poziomie klasy CS.
Skoki – konkursy na poziomie klasy CC z finałem z maksymalną wysokością przeszkód 160 cm.

Leszek Doraczyński